wtorek, 8 stycznia 2019

8. Wysycenie w skali plankonów. Baza dla opisu struktury cząstek elementarnych


    Rzecz kojarzy się też z modelem linii sił. Szkoda, że myśl o wysyceniu, jeśli już się pojawiła, nie była kontynuowana, nie była rozwijana. Czy zawartość poprzedniego postu uzasadniałaby to? Chodzi raczej o coś innego. Otóż koncepcja wysycenia nie jest konsystentna z obowiązującym dziś totalnie paradygmatem, że grawitacja, to wyłącznie przyciąganie. [Pomijam tu różne sposoby odpychania nie wynikającego z natury grawitacji (np. ciśnienie, ciemna energia). Te różne zmyślenia dyktuje wciąż niezawodna intuicja – że jakieś odpychanie powinno być. Na razie są to dzwony w niewiadomo którym kościele.] Gdy byłem młody marzenia były jak rzeczywistość. A dziś? Rzeczywistość już prawie nie jest marzeniem. Chociaż jak na razie, to raczej tylko moja prywatna rzeczywistość.  
   A plankon? Chyba ma pewną ograniczoną, „jednostkową”, liczbę rąk, na przykład cztery (Po co więcej? Przyroda jest skromna). Trzy z nich łączą się z trzema innych trzech plankonów tworząc czworościanową (tetraedr)* komórkę elementarną (Trójwymiarowa przestrzeń?), posiadającą też cztery ręce. Takie identyczne komórki mogą się więc ze sobą łączyć (jak pojedyńcze plankony) w układy bardziej złożone, będące też źródłami pola grawitacyjnego. Można domyślić się, że pola dużo słabszego, niż pole pojedyńczego plankonu. Mogą też tworzyć formy zamkniete, grawitacyjnie wysycone, o różnych wielkościach. Fotony?... Model ten chyba wyjaśnia, dlaczego masy znanych nam cząstek są do siebie zbliżone (patrz post 6).
   Istnieją też dwie inne możliwości, nie mniej interesujące. Plankony, w dalszym ciągu posiadające cztery „ręce” utworzyć mogą dwunastościan foremny (dodekaedr), a także sześcian. We wszystkich tych trzech przypadkach z węzła bryły (którym jest plankon) wychodzą trzy krawędzie. Od razu kojarzy się to z trzema rodzajami cząstek: leptony, bariony, mezony – chyba w tej samej kolejności. [Zauważmy, że pojedyńczy czworościan posiada 4 „ręce”, dwunastościan – 20, a sześcian 8. Mezony, jak wskazuje na to ich nazwa, mają masę pośrednią między elektronami i nukleonami (pomijając cząstki – rezonanse, których czas życia jest wyjątkowo krótki, gdyż stanowią chwilową formę pośrednią podczas procesów oddziaływania.] Istnieje 5 brył platońskich, a wśród nich tylko trzy mają węzły do trzech krawędzi. Mam więc powód dla przypuszczenia, że komórka czworościanowa stanowi bazę dla leptonów, dwunastościan dla barionów (dwie cząstki trwałe: elektron i proton), a sześcian  dla mezonów, które – wszystkie są cząstkami nietrwałymi. Łatwość ich rozpadów oznacza, że formy sześcienne łatwiej rozdzielić. Można domyślić się, że sześcian przekształca się w dwa czworościany (8 → 2·4). [Nie samorzutnie, lecz wskutek ingerencji z zewnątrz. Świadczy o tym statystyczność rozpadów. Ingerencji czego? Wszystko wskazuje na to, że neutrin tła – o tym będzie znacznie więcej w odpowiednim czasie.] To jednak trzeba policzyć. Sceduję to na młodych, choć podstawę dla tych obliczeń niebawem otrzymacie.
    W dwunastościanie każda ze ścian jest pięciokątem foremnym. Tu warto zwrócić uwagę na to, że pięciokąt foremny związany jest ze złotym podziałem odcinka, który z kolei związany jest z ciągiem Fibonacciego. Złoty podział odcinka manifestuje się w przyrodzie w niezliczonych formach, w przyrodzie tak ożywionej, jak i nieożywionej. Jak widać liczba możliwości połączeń plankonów jednak nie jest nieskończona (dzięki zakładanemu w tej pracy istnieniu wysycenia pola grawitacyjnego – nie ważne jak wygląda jego matematyczny model. To już warsztat.). Właśnie to sugeruje, możliwość istnienia jakichś reguł wyboru przy modelowaniu (na papierze) struktury cząstek elementarnych. Czy to tylko i wyłącznie fantazja? Może tak, ale chyba nie czcza. Przynajmniej na tym etapie rozważań. Ale kości zostały już dawno rzucone.
    Opis oddziaływania grawitacyjnego punktów materialnych, a w tym artykule – plankonów, spowodował, że moje przemyślenia z lat siedemdziesiątych i wcześniejszych ub. wieku, odżyły. Chyba rzeczywiście wysycenie istnieje. Pole układu jest słabsze (w sensie zawartości energetycznej), niż łączne pole sładników rozdzielonych. Słabsze pole oznacza mniejszą masę. Przy odpowiedniej ich liczbie i odpowiedniej ich koncentracji pole nawet może zniknąć. Jeśli tych składników jest bardzo dużo, zniknąć może nawet wtedy, gdy koncentracja materii nie jest znów tak duża. Najbardziej oczywistym przykładem takiego wysyconego układu jest... Wszechświat. Zasada kosmologiczna, stanowiąca w moich przemyśleniach bazę, właściwie jedyny aprioryczny warunek dla modelowania Wszechświata, wprost żąda, by natężenie pola grawitacyjnego (kosmologicznego) równe było wszędzie zeru. A inne wszechświaty? One naszego wcale nie widzą, tak, jak my nie widzimy ich, pomimo akceptacji powszechnej, różnych interesujących wizji, choćby tak wybitnych popularyzatorów, jak Michio Kaku. Jeśli w ogóle istnieją, to każdy z nich stanowi autonomiczną, zamkniętą przestrzeń. Nicość? [Ta niewidoczność kojarzyłaby się z czarną dziurą, gdyby Wszechświat nie był grawitacyjnie wysycony. Swoją drogą, na czarną dziurę należałoby spojrzeć inaczej – po uwzględnieniu grawitacji dualnej.]
    A co mówi Biblia o początkach Wielkiego Wybychu? Na początku było „pustkowie i chaos” – nie równocześnie. Chaos był nieco później (spójnik „i” oznacza też następstwo czasowe). „Pustka” (a nie pustkowie, które kojarzy się z polem pozbawionym roślinności) oznacza tu, być może, pełną jednorodność przestrzenną, jak na przykład kartka papieru pokryta jednolicie farbą. Najpierw była URELA (Ultra-relativistic Acceleration – o tym więcej w nastepnych artykułach), a potem przemiana fazowa (chaos, fraktalizacja, temperatura).
    W młodości zadawałem sobie jeszcze jedno pytanie: Jaka jest łączna energia zawarta w polu grawitacyjnym wokół określonego źródła? Obliczenie energii zawartej w polu elektrostatycznym, na przykład między okładkami kondensatora, nie stanowi problemu nawet dla licealisty (pod warunkiem, że nie jest zbyt nowoczesny, czyli nic nie wie, bo cały rozum ma w palcach przebierających po ekranie smartfonu). Grawitacji jednak nikt nie tykał. Jeśli grawitacja jest zakrzywieniem przestrzeni, to pytanie powyższe nie jest zbyt adekwatne z rzeczywistością. Czy zatem grawitacja pozbawiona jest materialności? A przecież jej wielkość uwarunkowana jest przez masę świadczącą o obecności materii. Zatem, mimo wszystko ma sens pytanie o łączną energię pola grawitacyjnego wokół określonego źródła. W innych rozważaniach popełniłem hipotezę, że równa jest połowie masy grawitacyjnej źródła (ze znakiem minus): – Mc2/2 . Bazując właśnie na niej obliczyłem moment pędu plankonu: 1/2ħ. A więc plankon jest fermionem.

*) notce 3a zwróciłem między innymi uwagę na możliwość istnienia drgań plankonów tworzących elsymon. Jak mogą przebiegać drgania w pojedyńczej komórce czworościanowej? Chyba wzdłuż krawędzi. W najprostszym przypadku (te najprostsze warto preferować lub od nich zaczynać), drgania odbywają się w zgodnej fazie – po prostu same czworościany drgają rosnąc i malejąc jako całość. 
     A w układzie takich czworościanów? Układ może być stabilny pod warunkiem dopasowania, to znaczy, istnieć mogą tylko takie układy, które są wewnętrznie zrezonowane, dopasowane, stabilne. W układzie takim wszystkie drgania zachodzące równocześnie powinny należeć do tej samej rodziny fourierowskiej.  Warto zwrócić uwagę też na to, że zewnętrzne dla układu pole (grawitacyjne) może zakłócić drgania układu, jego harmonię i spowodować na przykład jego rozpad, szczególnie w przypadku rezonansu. Jak widzimy, nie wszystkie układy plankonów mogą być cząstkami (elsymonami). Zbiór możliwych opcji jest ograniczony. Oczywiście wiemy o tym z badań empirycznych układów z naszego otoczenia. Do badań szczegółowych zapraszam młodych. Sądzę, że na bazie tych moich fantazji nie będzie rzeczą niewykonalną znalezienie (teoretyczne) odpowiednich reguł wyboru. W wyniku, jestem przekonany, otrzymają oni coś podobnego do modelu standardowego, tym razem bazującego jednak w całości na grawitacji. Na tym polega nowum. W dodatku, tym razem, będą musieli młodzi atakować problem „od dołu”. Mamy bez liku tematów badawczych. To już nie pojedyńcza nisza. To ogrom pracy dla wielu (gdyby wziąć treść całej książki*).
*) Wszechświat grawitacji dualnej (Wyd. Poligraf 2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz