środa, 26 lutego 2020

19. Cz.4. Wnioski bezpośrednie

   Kontynuujmy. Jeśli w modelu tym jest jakieś źdźbło prawdy, to rola, jaką spełniają neutrina w przyrodzie jest zróżnicowana i zależna tak od ich liczebności, jak i od wielkości ich rzeczywistej masy (ujemnej). Ale to rzecz bardziej złożona. Warto wyobrazić sobie proces uwalniania się neutrin z panelsymonu jako lawinę zapoczątkowaną przez nieliczne „forpoczty” i kończącą się nielicznymi resztkami. Jak lawina śnieżna. Rozkład ilościowy neutrin w funkcji czasu tworzył więc chyba krzywą dzwonową.
    Neutrina bardzo szybkie, a więc te o najmniejszej energii (z naszego punktu widzenia) mają masę (jej część rzeczywistą) stosunkowo dużą (ujemną). Dla przykładu, jeśli prędkość wynosi ok. 10c, to (na bazie wzoru (X), otrzymujemy masę równą ok. –1000eV (gdy przyjmiemy dla przykładu, że m = 100eV). Unikają więc w największym stopniu materię pozostałych cząstek, stąd ich (jeszcze większa) przenikliwość.
    Spontaniczny rozpad jest zjawiskiem powszechnie znanym. Spontaniczny? Tak się dziś sądzi. Mimo wszystko każdy (powiedzmy, że prawie – mamy przecież cząstki wirtualne, rezonanse) rozpad jest wymuszony, przede wszystkim przez neutrina tła. Tak ja to widzę. Neutrina o energii pośredniej (mezo-energetyczne) stanowią zdecydowaną większość (zgodnie z przypuszczalnie gaussowskim rozkładem). Koncentracja właśnie tych ze środka Ureli jest największa. Właśnie te neutrina, tworząc tło i dominując ilościowo, powodują „spontaniczne” rozpady cząstek swobodnych. Chodzi o to, że prawdopodobieństwo zajścia rozpadu w związku z dużą ilością tych neutrin, jest największe. Stąd średni czas życia większości cząstek jest bardzo krótki. Na przykład średni czas życia mezonu π zero wynosi (8,4 ± 0,6)·10-17s. Neutrina te nie należą więc do tych wysoko-energetycznych, które w Kamiokande uprzedziły nas o wybuchu supernowej 1987A.1)
[Jeśli rozpad cząstek jest wymuszony, to sądzić można, że w miarę rozszerzania się Wszechświata, koncentracja neutrin tła maleje. To prowadzić powinno do wydłużenia się czasu połowicznego rozpadu cząstek, a patrząc wstecz powinniśmy wykryć, że rozpad cząstek (jąder promieniotwórczych) dawniej przebiegał szybciej. Tę rzecz należałoby sprawdzić poprzez obserwację. Sądzę, że warto sprawdzić tę możliwość. Potwierdzenie tego przypuszczenia stanowiloby potwierdzenie całej koncepcji. Czy intensywność promieniowania, szczególnie tego wysokoenergetycznego (zdolność emisyjna, luminancja) odległych galaktyk jest większa? Czy wzrasta wraz z odległością?]   
  Kontynuując stwierdzić możemy, że koncentracja tych wysokoenergetycznych, zgodnie ze stwierdzonym powyżej dzwonowym rozkładem nie jest wielka. Stąd ich rzadkość i właśnie dzięki temu możliwość rozróżnienia i wyodrębnienia jako produkty konkretnych reakcji jądrowych, a w większej skali jako pozostałości po wybuchu supernowej. Te bowiem nie stanowią tła, a na tle wyróżniają się, gdyż zakłócają jednorodność promieniowania tła z powodu uczestnictwa w konkretnych oddziaływaniach. Przy tym ich detekcja jest łatwiejsza w związku ze stosunkowo dużym przekrojem czynnym. Sam rozpad konkretnych jąder jest zjawiskiem selektywnym, rezonansowym także w odniesieniu do określonych neutrin. Dlatego właśnie te neutrina się ujawniają.
   Wróćmy do pędu neutrina (powiedzmy, że antyneutrina). Oto, co otrzymujemy w kontekście powyższych konkluzji. Przede wszystkim stwierdzić powinniśmy, że także jego pęd jest liczbą zespoloną, w dodatku taką, której część rzeczywista jest różna od zera. Rysunek poniższy przedstawia wynik rozpadu neutronu (to, co się dzieje także podczas rozpadu β próbki materiału promiemiotwórczego), w układzie środka masy związanego
z protonem jądra atomowego, trzecią cząstką otrzymywaną w tym rozpadzie. Tym razem przyjmujemy istnienie części rzeczywistej masy antyneutrina. Widzimy, że część urojona pędu antyneutrina ma kierunek prostopadły do kierunku osi, na której pęd elektronu oraz część rzeczywista pędu antyneutrina tworzą jedną prostą. Zgadza się to z interpretacją doświadczenia pani Wu podaną wyżej. Porównaj to z treścią ilustracji poprzedniej (z rozwiązaniem problemu, którego nie zaakceptowaliśmy z powodu naruszenia zasady zachowania pędu). Widzimy tu, że tym razem zasada zachowania pędu jest spełniona. Antyneutrino ma masę rzeczywistą, a więc i pęd rzeczywisty (zwrócony przeciwnie do pędu elektronu). A co ze skrętnością antyneutrina, jego momentem pędu? W modelu tym, z założenia, oś obrotu elektronu jest prostopadła do kierunku jego ruchu postępowego. [Dokładnie prostopadła, a nie jakaś w uśrednieniu pochyła z powodu uwarunkowań probablistyczbnych. Mamy tu do czynienia z deterministycznym śledzeniem pojedyńczych cząstek, a nie z obserwacją (całej populacji cząstek) i związaną z nią nieoznaczonością. Nie angażujemy w to złożonego aparatu mechaniki kwantowej (operatory, funkcje falowe).] Zasada zachowania krętu żąda więc (jeśli model ten ma być słuszny), by część rzeczywista skrętności antyneutrina, także równa była zeru, to znaczy, by w kierunku osi rzeczywistej, jego oś obrotu była jednak prostopadła do kierunku ruchu postępowego. Oznaczałoby to w ogólności, że rzut momentu pędu neutrina na kierunek jego ruchu jest liczbą urojoną i dla odmiany, rzut na kierunek prostopadły do kierunku ruchu jest liczbą rzeczywistą. Dziś twierdzi się, że skrętność większą lub mniejszą (rzut na kierunek ruchu postępowego), posiada także elektron. Czy słusznie? Wróć, wyekwipowany w wyobraźnię, do rysunku pierwszego. Mamy tu rozwiązanie problemu, który, jak na razie, zalega pod dywanem czekając na lepsze czasy. Czy nadeszły? Czy elektron naprawdę powinien posiadać skrętność? Skrętność pozostała wyłącznie sprawą neutrin, a elektrony i pozostałe cząstki oddziaływujące elektromagnetycznie, nie posiadaja skrętności. Przy tym neutrina, w związku z ich masą zespoloną mogą też posiadać moment pędu poprzeczny (część rzeczywista). To coś nowego.
   Sądzę też, że warunki kwantowe, w sytuacji tu opisanej powinny prowadzić do opisu zagadnienia, zbieżnego z treścią powyższych wynurzeń. Należałoby tylko poszerzyć kwantowe spojrzenie na sprawę. Wiązałoby się to na przykład z koniecznością wprowadzenia nowych operatorów kwantowych, uwzględniających możliwość ruchu z prędkościami nadświetlnymi, hermitowskich z uwzględnieniem nowych uwarunkowań. Oczywiście należałoby także poszerzyć zakres spojrzenia na nieoznaczoność heisenbergowską. Otrzymalibyśmy nowe, fizycznie realne, rozwiązania funkcji falowych. Wówczas być może okaże się, także w mechanice kwantowej (nie miałem czasu na gruntowne przebadanie sprawy), że skrętność mimo wszystko jest, jak wspomniałem powyżej, parametrem charakteryzującym wyłącznie układy neutrinowe.  Młodzi do roboty! Obiecuję Wam parę Nobli.
    Wniosek stąd, że istnienie skrętności neutrina zbieżne jest z jego nadświetlną prędkością. [Może tylko dlatego, gdyż są reliktem fazy Urela.] Sądzę, że powyższe rozwiązanie problemu jest bardziej koherentne, niż rozwiązanie tradycyjne, przyjmujące prędkość neutrina za mniejszą lub równą prędkości światła (niezdecydowanie). Otrzymujemy je jednak zakładając, że cząstki neutrino znajdują się po drugiej stronie osi jaką tworzy niezmiennicza prędkość c. Jak widać, zasady zachowania, w formie stosowanej przez nas, obowiązują w naszym, podświetlnym świecie, to znaczy, stosują się wobec wszystkiego, co ma masę rzeczywistą (dodatnią, ujemną lub zerową – w odniesieniu do fotonów). Nie dziw. Dotyczą bowiem układów lokalnych.
    Wszyćko piknie, niepokoi jednak trochę ujemna masa rzeczywista neutrin. Wynikałoby stąd, że aby składowa rzeczywista pędu antyneutrina (z rozpadu b) była przeciwna (pędowi emitowanego elektronu), to poruszać się powinno w tę samą stronę, co elektron (albo w rzeczywistości otrzymujmemy... neutrino, które postrzegamy jako anty-). Rysunek poniższy uwzględniałby tę rzecz, tym razem jako konkluzja (Czy ostateczna?). Zatem, ta pierwotna (robocza) propozycja nie była tak całkiem pozbawiona sensu. 


A co mówi historia? Podejmowane były próby ratowania symetrii zwierciadlanej, bo przecież rozsądek, nie tylko ten „zdrowy” nie godził się na takie „imperadictum”. Asymetria przyrody wprawia w zakłopotanie a nawet szokuje; wydaje się czymś wprost nielogicznym. Widocznie przy jej opisie coś zostało pominięte. Człowiek, jak na niego przystało, znów popełnił jakąś niesprawiedliwość i obciąża oczywiście nie siebie, lecz Przyrodę.

Pretensje ma się też do Pana Boga pomimo, że wciąż próbuje się Go przekupić, nie tylko na tacy w Jego przybytku. Chitrusek, mądrala stego człeka. Homo sapiens (człowiek rozumny), a jednak wszyscy idioci na świecie, to ludzie. Niesprawiedliwość... Ileż dziś jest kłamstwa i nieuzasdnionych, oszczerczych oskarżeń... Cały świat najlepiej wie, kto jest wszystkiemu winien: cykliści. Trzeba ich wysłać do nieba (...), skąd przybyli parę tysięcy lat temu. Różne Galileusze, Newtony, Einsteiny, Bohry, Borny, Bohmy, Freudy, Feynmany; Pauli, Landau i tysiące innych. Fajnie. Prawdziwa ludzkość wyżywa się tam, gdzie nie ograniczają jej zakazy i nakazy kosmitów, nazywane etyką i moralnością – optymalne warunki panują w Syrii, Iraku, Iranie, Afryce Północnej i Środkowej, Hamastanie; tam, gdzie przed sześciu tysiącami lat... bardzo poprawiają się też w prawie całej Europie zachodniej i północnej. Także w środkowo-wschodniej mamy głosicieli ludzkich wartości, werbalnie w innym kolorze, ale z tym samym zapachem. Oto awangarda, oto Opowieść o Prawdziwym Człowieku...
A jeśli ci „kosmici” odejdą? To po krótkim czasie apokalipsy znów przyroda zapanuje na Ziemi. Amen.

¹Zaraz, zaraz. Masa większości neutrin (ujemna) jest stosunkowo duża. Jeśli na przykład przyjmiemy, że pewne neutrino porusza się z prędkością 10c, to część rzeczywista jego zespolonej masy równa jest prawie -10m. Zauważmy jednak, że jeśli masa (ujemna) jest zbyt duża, w przypadku neutrin najszybszych (jest ich stosunkowo mało), nie mogą one spowodować rozpadu, nie mogąc się po prostu zbliżyć do cząstek (zbyt silne odpychanie, odczuwane w stosunkowo dużym zasięgu). A teraz, znając czas połowicznego rozpadu cząstek, w tym neutronów, i modelując sam ich rozpad działaniem neutrin (to wymagałoby sporego zbiorowego wysiłku teoretyków), można by mieć nadzieję na uzyskanie jakiejś indykacji na wartość masy górnej, czyli rzeczywistą wartość zespolonego współczynnika masy  neutrina (ZWMN). Umożliwiłoby to także opis oddziaływań między samymi neutrinami. Gdyby w dodatku, daj Boże, w tym wszystkim było choć odrobinę więcej, niż fantazja...     
Jak już fantazjujemy... Na samym początku był krótki bezruch. Teraz mamy materię o masie dodatniej – przyciagającą się, oraz neutrina o masie ujemnej, odpychające ją. Neutrina są dokładnie wymieszane z materią „naszą”. Stąd intuicyjny wniosek, że powszechne przyciąganie kompensowane jest przez odpychanie. Stąd płaskość przestrzeni – tym bardziej, że do „płaskości” przestrzeni doszliśmy wcześniej inną drogą (ogólnie i bez wdawania się w strukturalne szczegóły). Także na tę rzecz zwróciliśmy uwagę wcześniej. Dawniej jednak wątpliwość wzbudzała znikomość zmierzonej masy neutrin. Teraz już wiemy, że w odniesieniu do neutrin stanowiących większość (tych, których wykryć nie potrafimy), ujemna masa rzeczywista jest stosunkowo duża, nie mówiąc o masie tych najszybszych (najrzadziej występujących). Osobiście nie byłbym za tym, by odpychaniem neutrin uzasadniać istnienie ciemnej energii. Niejednokrotnie wskazywałem na jej faktyczne nieistnienie. Argumentacja z użyciem środków matematycznych znajduje się w artykułach pod wielce mówiącym tytułem: "Katastrofa horyzontalna".   Tam wyprowadziłem wzór na wielkość osłabienia supernowych, zgodny z obserwcją. Że ktoś zachachmęcił Nobla? Niech im będzie na zdrowie (Tym, którzy przyznają tę nagrodę. Zresztą nie po raz pierwszy dają plamę.).

niedziela, 16 lutego 2020

18. Cz. 3. Modelowania ilościowego neutrin ciąg dalszy

    m0, to oczywiście nie masa spoczynkowa, już wiemy dlaczego. Możliwe, że byłoby to  przypuszczalnie  zespoloną masą neutrina w momencie ustania Ureli, masą tych neutrin, które oddzieliły się w ostatniej chwili, w momencie zapoczątkowującym przemianę fazową. Oczywiście nie jest nam znana. Jej wyznaczenie, jeśli to wszystko ma jakikolwiek sens, jest sprawą przyszłości. W kontekście naszych rozważań stanowić może jednak pojęcie pomocnicze.
Zastosujmy je. To przecież tylko przymiarka, rodzaj matematycznego upoglądowienia przemyśleń. W opisanej tu sytuacji uzasadnionym jest przyjęcie tezy, że ta masa jest liczbą zespoloną. Zapiszmy to:

                                                                m0 = m + im                    (****)   
                                   
Tutaj: m jest częścią rzeczywistą  Zespolonego Współczynnika Masy Neutrin (ZWMN) – Complex Coefficient Mass of Neutrino. Nazwijmy ją masą górną. Podstawmy wyrażenie (****) do wyrażenia (***). Oto co otrzymujemy:



Zauważmy, że część rzeczywista masy neutrina jest w naszym modelu liczbą ujemną, co odpowiada przypuszczeniom, które pojawiły się już w poprzednich artykułach, o odpychającym działaniu neutrin, powodujących, wskutek właśnie tego, rozpady cząstek. Ta ujemna masa jest także  przyczyną tego, że neutrina są tak bardzo przenikliwe. W samej rzeczy, masa ujemna oznacza odpychanie także materii „z sąsiedztwa”, w większym zasięgu. To wyjaśniałoby więc znikomy przekrój czynny na zderzenia neutrin z innymi cząstkami, innymi słowy fakt „unikania” materii substancjalnej, a więc łatwość, z jaką neutrina ją przenikają. Jak wiadomo, materia dla neutrin jest właściwie idealnie przeźroczysta.
   Przy defiowaniu ZWMN uznałem, przynajmniej roboczo za słuszną, równość części rzeczywistej i urojonej (m), wiedziony intuicją i potrzebą widzenia w tym jakiejś symetrii. W dodatku, gdyby nie były równe, szukalibyśmy przyczyn tego, a w związku z tym musielibyśmy określić związek między nimi, będący konsekwencją...czego? Może jednak się mylę. Nie w tym jednak rzecz. W tym momencie chodzi bowiem o stwierdzenie istnienia części rzeczywistej, zespolonej masy neutrina; tej, którą zmierzono, a właściwie oszacowano, na przykład w Los Alamos. Jak widać ze wzoru (X), część rzeczywista masy jest tym mniejsza, im prędkość neutrina bliższa jest prędkości światła (od góry). Dla prędkości „relatywistycznych”, czyli bliskich prędkości światła, masa (składnik rzeczywisty) jest znikomo mała, co stwierdzono doświadczalnie. Okazuje się, że przekrój czynny na detekcję neutrin jest tym większy, im większa jest ich energia, a energia jest tym większa, im prędkość bliższa jest prędkości światła (od góry). Wraz z tym masa (jej część rzeczywista) bliższa jest zeru, czym upodabnia się neutrino do fotonu o dużej energii. A fotony o małej energii, na przykład fotony światła widzialnego, a tym bardziej fal radiowych? One energią odpowiadałyby neutrinom szybkim o mniejszej energii (i większej masie), ale nie wykrywalnym, przynajmniej dziś – z powodu silniejszego odpychania.  Wniosek stąd, tak mimochodem, że w różnych doświadczeniach oczekiwać powinniśmy różnych mas (rzeczywistych) neutrin, zależnych od chemicznego składu detektorów. Warto i tę rzecz sprawdzić. To propozycja, gdyż ja nie dysponuję odpowiednimi środkami. Przypominam, że sam wzór (X) wcale nie musi być ostateczną fomułą. To tylko pierwsza przymiarka. Podkreślam, że masa ta jest ujemna. Im wartość tej masy jest mniejsza, tym słabiej neutrino jest odpychane przez inne cząstki, tym łatwiej neutrinu wtargnąć do jądra atomowego i spowodować jego rozpad. Neutrino takie wymusić może choćby rozpad neutronów w jądrach niektórych atomów, na przykład tlenu (jak w detektorze neutrin Kamiokande w Japonii). Istnieje więc zgodność proponowanego tu modelu z faktami ustalonymi empirycznie. Co do strony ilościowej, sprawa jeszcze nie jest zamknięta, dlatego nie proponuję tu podania metody wyznaczania masy górnej (na bazie wzoru (X) i pomiaru pędu elektronów z rozpadu beta), choć to chyba wykonalne. Niech się tym zajmą młodzi, jeśli okaże się, że proponowana tu koncepcja nie jest do końca chybiona.

poniedziałek, 10 lutego 2020

17. Cz. 2. Modelowania ilościowego neutrin ciąg dalszy

   Poprzedni post zakończyłem zdaniem: „W tej sytuacji dopuszczalny byłby sąd (na razie tylko przypuszczenie), że ich energia (rejestrowana przez nas) jest tym większa, im prędkość mniejsza (czyli bliższa prędkości światła od góry). Spróbujmy zmodelować tę rzecz. Za bazę weźmy wyrażenie (**). 
W związku z tym, że znajdujemy się po drugiej stronie osi c, wobec podkreślonego tuż powyżej stwierdzenia, powinniśmy (podpowiada to intuicja) otrzymane wyrażenie, oprócz m0,  odwrócić. Otrzymujemy następujące wyrażenie: 
                         
  Tutaj m0  jednak nie jest masą spoczynkową (wiemy dlaczego) i nie konkretnego neutrina, bo jakiego? Zakładam, że to wielkość wspólna dla wszystkich neutrin, wielkość stała i uniwersalna, będąca także liczbą zespoloną. Tak można tę rzecz zinterpretować. Dlaczego zespoloną? Sądząc po tutejszych konkluzjach, neutrina są reliktami Ureli, procesu poprzedzającego przemianę fazową. Właśnie to jest przyczyną nadświetlnej prędkości wszystkich bez wyjątku neutrin. Byłaby to jakby masa odniesienia, na podobieństwo zerowej wielkości gwiazdowej, będąca pojęciem pomocniczym, dotyczącym, jak stwierdziłem powyżej, wszystkich bez wyjątku neutrin. Wielkość tę nazwałem: Zespolonym Współczynnikiem Masy Neutrin – ZWMN (Complex Coefficient Mass of Neutrino). Jak widać, masa konkretnego neutrina zależna jest bezpośrednio od jego prędkości. Ze wzoru (***) wynika też, że masa neutrin, w przypadku prędkości (od góry) dążącej do c, dąży do zera. To by między innymi wyjaśniało znikomość zmierzonej masy neutrin, zresztą różnej w różnych doświadczeniach – widocznie chodziło o różne neutrina wykrywane w różnych detektorach, neutrina o różnych prędkościach (energiach).
Od razu paść może pytanie: Czy można wyznaczyć tę wielkość? Właściwie chodzi o wartość części rzeczywistej tej liczby. To byłaby stała uniwersalna (dla wszystkich neutrin danego zapachu), ta, którą należałoby wyliczyć na podstawie wyników doświadczeń. To nowa stała uniwersalna (jeśli to wszystko ma sens). [Na razie nie dopisywałbym do niej swego nazwiska. Należałoby najpierw ją wyznaczyć.] Ze wzoru (***) wynika, że należałoby w tym celu doświadczalnie wyznaczyć prędkość konkretnego neutrina (lub anty-) i jego masę, oczywiście rzeczywistą. Ale to nie takie proste. Z różnych powodów. Przede wszystkim, jak wyznaczyć prędkość, w dodatku nadświetlną? Tu odpowiedzi nie udzielę. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w warunkach doświadczenia Wu, poszczególne jądra (w tym konkretnym przypadku) kobaltu 60, są w zasadzie w spoczynku. W tej sytuacji wartość liczbowa pędu elektronu równa jest wartości pędu antyneutrina. Parametry ruchu elektronu (jego masa i prędkość) są do wyznaczenia. A co z masą antyneutrina? Jej wyznaczenie bezpośrednie, dziś, jak na razie, jest wyzwaniem poważnym. Na razie umiemy masę oszacować, jak gdyby wszystkie neutrina (powiedzmy, że elektronowe) były identyczne. Ale tak nie jest. Już wzór (***) podpowiada nam to. Co z tym fantem zrobić?
Przede wszystkim należy, właśnie w tym miejscu, uświadomić sobie rzecz zdawałoby się oczywistą: prędkości antyneutrin (anty-?) z rozpadu beta są zróżnicowane, tak, jak zróżnicowana (w sposób ciągły) jest ich energia kinetyczna. Wynika to z rozkładu energii elektronów emitowanych w tym rozpadzie, mającego charakter ciągły. Mamy więc tu do czynienia z różnymi neutrinami tła, a nie z „antyneutrinem jedynym istniejącym o zróżnicowanej energii, wytwarzanym dopiero w czasie rozpadu któregoś z neutronów, w którymś z jąder, antyneutrinem, które wcześniej nie istniało.” Gdyby rozpad zachodził zgodnie z przyjętym schematem (jedyne istniejące antyneutrino, kreujace się podczas rozpadu), to wobec identyczności neutronów tworzących jądro atomowe, energia elektronu z rozpadu beta byłaby tylko jedna – w doświadczeniu otrzymalibyśmy pik rezonansowy lub ewentualnie mielibyśmy zbiór pików rezonansowych w związku z tym, że także wewnątrz jądra istniałaby jakaś hierarchia poziomów energetycznych zawartych w nim neutronów. A co mamy? Rozkład ciągły energii emitowanych elektronów. Jak widać to bardzo istotna różnica. Powtarzam konkluzję: Mamy tu do czynienia z różnymi neutrinami tła, o zróżnicowanych energiach, powodującymi rozpad, a nie z pojedyńczym antyneutrinem, który z własnej nie przymuszonej woli ustala sobie wielkość swej energii, dzieląc się nią z elektronem w sposób dowolny. [Tak robią ludzie, z tym, że w dodatku na ogół wolą oszukiwać.] Wbrew pozorom, to rzecz bardzo istotna: zbiór różnych neutrin tła (a nie oszukańcze ludzkie ciągoty). Już zdążyłem to (z neutrinami) zauważyć wcześniej (albo z nimi uzgodnić, za plecami...).
   A jednak nie znaczy to, że energia pojedyńczego neutrina nie może ulegać zmianie, na przykład wzrastać, w wyniku oddziaływania z inną cząstką. To należałoby podkreślić.  


Konsekwencją powyższej konkluzji jest jeszcze jedna hipoteza. Otóż, jak zauważyłem, neutrina (i anty-) nie są jedną cząstką, lecz tworzą nieprzeliczalny zbiór różnych cząstek. Nie jest wykluczone, że tworzą one między sobą różnorodne układy, tak, jak nasze nukleony, dając być może cały bogaty, może nawet nie mniej, niż nasz, świat po drugiej stronie (lustra?) osi c. [Ileż nowych filmów powstanie...] To czyni pełny byt materialny symetrycznym bardziej, niż myślałem wcześniej. 

    A podczas detekcji? Nietrudno przewidzieć, że zbiór neutrin wykrytych w detektorze chlorowym może być inny niż ten wykryty w detektorze tlenowym (na przykład w Kamiokande). Chcąc wyznaczyć rzeczywistą wartość zespolonego współczynnika masy neutrin, musimy wszystko to uwzględnić. Jednakże jego wartość powinna wyjść jednakowa w każdym doświadczeniu. To byłby nawet rodzaj kryterium. 
   Wracamy do m0 To liczba zespolona. Jak ją wyrazić?