poniedziałek, 10 lutego 2020

17. Cz. 2. Modelowania ilościowego neutrin ciąg dalszy

   Poprzedni post zakończyłem zdaniem: „W tej sytuacji dopuszczalny byłby sąd (na razie tylko przypuszczenie), że ich energia (rejestrowana przez nas) jest tym większa, im prędkość mniejsza (czyli bliższa prędkości światła od góry). Spróbujmy zmodelować tę rzecz. Za bazę weźmy wyrażenie (**). 
W związku z tym, że znajdujemy się po drugiej stronie osi c, wobec podkreślonego tuż powyżej stwierdzenia, powinniśmy (podpowiada to intuicja) otrzymane wyrażenie, oprócz m0,  odwrócić. Otrzymujemy następujące wyrażenie: 
                         
  Tutaj m0  jednak nie jest masą spoczynkową (wiemy dlaczego) i nie konkretnego neutrina, bo jakiego? Zakładam, że to wielkość wspólna dla wszystkich neutrin, wielkość stała i uniwersalna, będąca także liczbą zespoloną. Tak można tę rzecz zinterpretować. Dlaczego zespoloną? Sądząc po tutejszych konkluzjach, neutrina są reliktami Ureli, procesu poprzedzającego przemianę fazową. Właśnie to jest przyczyną nadświetlnej prędkości wszystkich bez wyjątku neutrin. Byłaby to jakby masa odniesienia, na podobieństwo zerowej wielkości gwiazdowej, będąca pojęciem pomocniczym, dotyczącym, jak stwierdziłem powyżej, wszystkich bez wyjątku neutrin. Wielkość tę nazwałem: Zespolonym Współczynnikiem Masy Neutrin – ZWMN (Complex Coefficient Mass of Neutrino). Jak widać, masa konkretnego neutrina zależna jest bezpośrednio od jego prędkości. Ze wzoru (***) wynika też, że masa neutrin, w przypadku prędkości (od góry) dążącej do c, dąży do zera. To by między innymi wyjaśniało znikomość zmierzonej masy neutrin, zresztą różnej w różnych doświadczeniach – widocznie chodziło o różne neutrina wykrywane w różnych detektorach, neutrina o różnych prędkościach (energiach).
Od razu paść może pytanie: Czy można wyznaczyć tę wielkość? Właściwie chodzi o wartość części rzeczywistej tej liczby. To byłaby stała uniwersalna (dla wszystkich neutrin danego zapachu), ta, którą należałoby wyliczyć na podstawie wyników doświadczeń. To nowa stała uniwersalna (jeśli to wszystko ma sens). [Na razie nie dopisywałbym do niej swego nazwiska. Należałoby najpierw ją wyznaczyć.] Ze wzoru (***) wynika, że należałoby w tym celu doświadczalnie wyznaczyć prędkość konkretnego neutrina (lub anty-) i jego masę, oczywiście rzeczywistą. Ale to nie takie proste. Z różnych powodów. Przede wszystkim, jak wyznaczyć prędkość, w dodatku nadświetlną? Tu odpowiedzi nie udzielę. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w warunkach doświadczenia Wu, poszczególne jądra (w tym konkretnym przypadku) kobaltu 60, są w zasadzie w spoczynku. W tej sytuacji wartość liczbowa pędu elektronu równa jest wartości pędu antyneutrina. Parametry ruchu elektronu (jego masa i prędkość) są do wyznaczenia. A co z masą antyneutrina? Jej wyznaczenie bezpośrednie, dziś, jak na razie, jest wyzwaniem poważnym. Na razie umiemy masę oszacować, jak gdyby wszystkie neutrina (powiedzmy, że elektronowe) były identyczne. Ale tak nie jest. Już wzór (***) podpowiada nam to. Co z tym fantem zrobić?
Przede wszystkim należy, właśnie w tym miejscu, uświadomić sobie rzecz zdawałoby się oczywistą: prędkości antyneutrin (anty-?) z rozpadu beta są zróżnicowane, tak, jak zróżnicowana (w sposób ciągły) jest ich energia kinetyczna. Wynika to z rozkładu energii elektronów emitowanych w tym rozpadzie, mającego charakter ciągły. Mamy więc tu do czynienia z różnymi neutrinami tła, a nie z „antyneutrinem jedynym istniejącym o zróżnicowanej energii, wytwarzanym dopiero w czasie rozpadu któregoś z neutronów, w którymś z jąder, antyneutrinem, które wcześniej nie istniało.” Gdyby rozpad zachodził zgodnie z przyjętym schematem (jedyne istniejące antyneutrino, kreujace się podczas rozpadu), to wobec identyczności neutronów tworzących jądro atomowe, energia elektronu z rozpadu beta byłaby tylko jedna – w doświadczeniu otrzymalibyśmy pik rezonansowy lub ewentualnie mielibyśmy zbiór pików rezonansowych w związku z tym, że także wewnątrz jądra istniałaby jakaś hierarchia poziomów energetycznych zawartych w nim neutronów. A co mamy? Rozkład ciągły energii emitowanych elektronów. Jak widać to bardzo istotna różnica. Powtarzam konkluzję: Mamy tu do czynienia z różnymi neutrinami tła, o zróżnicowanych energiach, powodującymi rozpad, a nie z pojedyńczym antyneutrinem, który z własnej nie przymuszonej woli ustala sobie wielkość swej energii, dzieląc się nią z elektronem w sposób dowolny. [Tak robią ludzie, z tym, że w dodatku na ogół wolą oszukiwać.] Wbrew pozorom, to rzecz bardzo istotna: zbiór różnych neutrin tła (a nie oszukańcze ludzkie ciągoty). Już zdążyłem to (z neutrinami) zauważyć wcześniej (albo z nimi uzgodnić, za plecami...).
   A jednak nie znaczy to, że energia pojedyńczego neutrina nie może ulegać zmianie, na przykład wzrastać, w wyniku oddziaływania z inną cząstką. To należałoby podkreślić.  


Konsekwencją powyższej konkluzji jest jeszcze jedna hipoteza. Otóż, jak zauważyłem, neutrina (i anty-) nie są jedną cząstką, lecz tworzą nieprzeliczalny zbiór różnych cząstek. Nie jest wykluczone, że tworzą one między sobą różnorodne układy, tak, jak nasze nukleony, dając być może cały bogaty, może nawet nie mniej, niż nasz, świat po drugiej stronie (lustra?) osi c. [Ileż nowych filmów powstanie...] To czyni pełny byt materialny symetrycznym bardziej, niż myślałem wcześniej. 

    A podczas detekcji? Nietrudno przewidzieć, że zbiór neutrin wykrytych w detektorze chlorowym może być inny niż ten wykryty w detektorze tlenowym (na przykład w Kamiokande). Chcąc wyznaczyć rzeczywistą wartość zespolonego współczynnika masy neutrin, musimy wszystko to uwzględnić. Jednakże jego wartość powinna wyjść jednakowa w każdym doświadczeniu. To byłby nawet rodzaj kryterium. 
   Wracamy do m0 To liczba zespolona. Jak ją wyrazić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz