Już na początku tego eseju, w drugiej części, wspomniałem o słynnej supernowej: SN 1987 A, której rejestrację w zakresie optycznym poprzedziła detekcja intensywnego promieniowania neutrinowego. By już „w zarodku stłamsić” myśl o ewentualności, że prędkość neutrina większa jest od prędkości światła, od razu znaleziono argument, jak najbardziej racjonalny, nawet przekonywujący, na inne przyczyny zauważonego efektu opóźnienia. Sensacji nie było. W samej rzeczy. Neutrino jest cząstką bardzo przenikliwą. „Dlaczego? Tak już jest. (...)” Materia jest dla tej cząstki właściwie zupełnie przeźroczysta, czego nie można powiedzieć o świetle. Stąd właśnie przyczyna stwierdzonego opóźnienia. Z tej samej przyczyny sama detekcja neutrin jest wyjątkowo utrudniona. W dodatku proces emisji neutrin poprzedził, nawet o kilka godzin, emisję światła. Tak się sądzi (bo tak z całą pewnością przebiega sam proces, czy też dlatego, gdyż w przeciwnym razie neutrino musiałoby być szybsze od światła, co jest niedopuszczalne...(?). Sama detekcja neutrin polega na rejestracji reakcji jądrowych, wywoływanych przez nie. Przykładem może być reakcja, w wyniku której chlor 37 przekształca się w promieniotwórczy argon 37 (detektor Davisa). Neutrina w detektorze tym nie są jednak wykrywane natychmiast. Sama detekcja polega bowiem na zliczeniu nowopowstałych jąder argonu. Nie można więc określić dokładnie momentu, w którym reakcja zaszła, a przede wszystkim nie można określić kierunku, czyli skąd neutrina przybywają. Wad tych nie posiada detektor Kamiokande w Japonii (w miejscowości Kamioka). Detektor ten jest wielkim zbiornikiem wody, umieszczonym głęboko pod ziemią. Niektóre spośród neutrin przechodzących przez wodę powodują reakcję jądrową w atomach tlenu, w której neutron rozpada się na proton i elektron. Wyzwolony elektron ma energię na tyle dużą, że w pierwszej chwili porusza się w ośrodku wodnym szybciej niż światło, jest więc źródłem promieniowania Czerenkowa, emitowanego w kierunku jego ruchu. Detekcja tego promieniowania daje więc indykację na moment reakcji i kierunek, z którego przybywa neutrino. Można więc „z całą pewnością” stwierdzić, że większość neutrin zarejestrowanych tego pamiętnego dnia 23 lutego 1987 roku (Ta ważna data szczęściem przypomina mi o rocznicy ślubu.) pochodzą z gwiazdy supernowej, znajdującej się w Wielkim Obłoku Magellana, odległym od nas o około 170 tys. lat świetlnych. Co nie mniej ważne, zarejestrowano je równocześnie w kilku różnych detektorach, na przykład w detektorze znajdującym się w kopalni soli w pobliżu Cleveland (USA) i w specjalnym ośrodku badawczym, mieszczącym się w górach Kaukazu (wówczas ZSRR). Interesującym szczegółem jest to, że gwiazda, która wybuchła, znana była wcześniej, przed jej wybuchem. Dało to asumpt do bardzo intensywnych (i efektywnych) badań nad naturą gwiazd supernowych. Ale to już inny temat. [Czy „z całą pewnością”? A może jednak źródło tych neutrin nie ma nic wspólnego z tą supernową? Rzecz zdarzyła się tylko jeden raz. Dla pewności należałoby zaczekać na jeszcze jedną supernową (co najmniej). Ale dajmy na to.]
Czy jednak wszystkie neutrina można wykryć? Otóż nie. Detektory neutrin wykorzystują właściwości określonych izotopów, a ich wybór jest dość ograniczony. Wraz z tym, przekrój czynny na oddziaływanie neutrin z materią, stwierdziliśmy to już wcześniej, zależy od ich energii jako funkcja rosnąca. Energia neutrin powodujących reakcję jądrową w detektorze Kamiokande, z całą pewnością była bardzo duża, zważywszy na energię kinetyczną emitowanego elektronu (emisja promieniowania Czerenkowa). Można więc sądzić, już tylko na podstawie tego faktu, że znaczna liczba neutrin jest, jak na razie niewykrywalna. Wniosek ten, chyba pamiętacie, uzasadniliśmy, modelując matematycznie, kinematyczne cechy neutrin.
A co określa energię neutrin? Pytanie to już padło. Jeśli neutrina nie poruszają się z prędkością światła, to jedynie ich prędkość decyduje o energii. „Nie mogą także poruszać się z prędkością mniejszą, co związane jest z ich skrętnością, oraz z faktem, że neutrino i antyneutrino to dwie różne cząstki.” Tak twierdzili ci, którzy sądzili, że prędkość neutrina dokładnie równa jest c. Temu jednak przeczyłby już rozkład ciągły energii elektronów z rozpadu beta, gdyż „Co decydowałoby o energii otrzymywanych w reakcji antyneutrin?” – chyba wyłącznie prędkość. Przeczyłaby treść naszych rozważań. Nie zapominajmy, że prędkość jest wielkością względną, zależną od układu odniesienia. O wielkości energii kinetycznej w sensie bezwzględnym, prędkość decyduje pod warunkiem, że nie chodzi o ruch względny w naszym podświetlnym świecie. Zakładając, że neutrino porusza się szybciej niż światło, przyjąć można, że jego energia jest tym większa, im prędkość bliższa jest prędkości światła („neutrina relatywistyczne”), przez analogię z cząstkami z naszego, podświetlnego świata. Zwróciłem już na to uwagę wcześniej, a rzecz zmodelowałem matematycznie (w odniesieniu do masy). Energia neutrin o prędkościach zdecydowanie większych (w naszym odczuciu) od c jest mniejsza, zatem przekrój czynny na oddziałwanie tych neutrin z materią, jest znacznie mniejszy. Wynikałoby stąd, że wykrywalne są tylko neutrina, których prędkość jest bardzo zbliżona do prędkości światła. Podczas wybuchu naszej supernowej, zarejestrowane zostały (już to było wielkim sukcesem) tylko i wyłącznie neutrina wysoko-energetyczne, czyli te, których prędkość jest bardzo zbliżona do prędkości światła. Wytłumaczenie „dlaczego zarejestrowano je zanim dostrzeżono sam wybuch”, było więc jak najbardziej przekonywujące, gdyż różnica w czasie była znikoma, a w dodatku „emisja neutrin nie musiała być równoczesna z emisją światła”. Tak między nami, to, że „nie musiała” jest dość zagadkowe i wyjaśnia przede wszystkim pobożne życzenia badaczy nie mogących sobie poradzić z tym wyprzedzeniem. Bo tak na chłopski rozum, jeśli zachodzi wybuch, to wszystkie składniki tego wybuchu pojawiają się w tym samym momencie (lub w odstępie sekund, a nie godzin). Inna sprawa, że fotonom bardzo trudno wydostać się, ich przejście przez materię zabiera sporo czasu – to jedna z przyczyn opóźnienia widomych oznak wybuchu w stosunku do neutrin, dla których materia nie stanowi przeszkody – to argument najczęściej przytaczany, i słusznie. Z drugiej jednak strony, któż gotów jest dać głowę w przekonaniu, że wybuch supernowej przebiega zgodnie z przyjętym modelem? Jeśli bowiem grawiatacja ma charakter dualny, wszystko może wyglądać inaczej. Była o tym mowa. Zatem neutrina, te znacznie szybsze („słabsze”), nie są wykrywalne (przynajmniej na razie), co wcale nie oznacza, że nie istnieją. Jeśli tak, to dotarły dużo wcześniej, o czym wiedzieć nie możemy (ale wykluczyć tej opcji nie można). Przytoczona wyżej argumentacja, bazująca na założeniu, że prędkość neutrin jest nie większa od prędkości światła nie może więc przekonywać, gdyż nie wyklucza możliwości, że część neutrin, w dodatku te najszybsze są niewykrywalne. Jest argumentacja (ta oficjalna), być może, jedynie, jak najbardziej uzasadnioną, próbą ratowania status quo. To, co zaobserwowano (Supernowa 1987A), stanowi właściwie nawet wzmocnienie tezy o nadświetlnej prędkości neutrin, wbrew intencji samej „argumentacji”, bardzo przekonywującej, na pierwszy rzut oka. Wszak sąd, że prędkość neutrin jest mniejsza, choć prawie równa prędkości światła, „z braku laku”, naprawdę nie przekonuje, choćby wobec argumentacji potwierdzającej tezę o nadświetlnej prędkości neutrin. Ich masa rzeczywista, to nic, że bardzo mała (wyznaczona doświadczalnie), nie przekraczająca 3eV, pośrednio świadczyłaby o tym (jako niezerowa). Pamiętamy, że zmierzona masa neutrin stanowi część rzeczywistą masy zespolonej, tym większej, im większa jest prędkość (nadświetlna). Przy tym, im większa jest ta prędkość (bardziej odległa od c), tym mniejsza jest energia neutrina. Jak na razie wykrywalne są wyłącznie neutrina o wielkiej energii (prędkości bliskiej c). Wyraża to przedstawiony w rozdziale dwunastym model matematyczy. „Nie zamyka to jednak sprawy, gdyż rzeczywista masa (ta percepowalna za pomocą fotonów) może też być równa zeru. Samo doświadczenie (jedno, czy dwa) nie może też roztrzygać” – tak mógłby ktoś skonstatować z pozycji wiary, że prędkość neutrin nie jest większa niż c.
Na zakończenie, oto cytat z poczytnej książki Craiga Wheelera: „Kosmiczne katastrofy” (Amber – Warszawa 2002): Zanim fala uderzeniowa dotarła do skraju niebieskiego nadolbrzyma i wytworzyła jaskrawy błysk światła, zauważony przez Oskara Duhalde i zarejestrowany przez Iana Sheltona i Roba McNaughta, minęła godzina. Pierwsze fotony były więc opóźnione względem neutrin o godzinę świetlną, czyli około 10 milionów kilometrów*, co odpowiada mniej więcej orbicie Jowisza. Impuls neutrinowy i pierwszy rozbłysk światła podróżowały wspólnie przez 150 tysięcy lat, światło nie zdołało nadrobić różnicy. Neutrina dotarły do nas o godzinę wcześniej niż fotony światła...(moje podkreślenie). [*Pomyłka tłumacza. Godzina świetlna równa jest 1,08 miliarda kilometrów. Łatwo to obliczyć. Jest to jednak zupełnie nie istotny szczegół. Nie bądźmy małostkowi.] Sądząc po tym tekście, autor jest zdania, że neutrina poruszają się z prędkością światła, pomimo istnienia oscylacji, świadczących o tym, że masa neutrin nie jest zerowa. Dlatego z premedytacją dopasował godzinną różnicę czasu w obydwu miejscach. O tej niezerowości świadczą też wyniki pomiarów. Dodajmy, że neutrina dotarły około trzech godzin (a nie jedną godzinę) wcześniej. Autor dopasował różnicę czasu do swych poglądów. Do rzeczy tej ustosunkowałem się już w początkach naszych rozważań dotyczących neutrin (w poście 4).
Post ten kończy serię poświęconą cząstce neutrino. Sporo materiału. Jak widać, grawitacja dualna także tu odegrała kluczową rolę. Tu przedstaiłem tylko rozumowanie. Dopiero badania empiryczne roztrzygną miarę ich słuszności. Niezależnie od tego, już podjęcie takiej próby chyba posuwa naprzód rzecz, już choćby tym, że jest co obalać i tym uczynić postęp.