piątek, 18 stycznia 2019

13. Wskazówki dotyczące budowy cząstek elementarnych – na bazie modelu plankonowego. No i sporo filozofii.

   We wspomnianym już poście ósmym, dla upoglądowienia rzeczy, posłużyłem się (jakby trochę infantylnym) modelem rąk, których ograniczona liczba stanowi o istnieniu (przynajmniej w modelu tu przedstawianym) wysycenia grawitacyjnego. W innym miejscu zauważyłem też, że model standardowy, konsystentny z eksperymentem,  systematyzuje cząstki, co oznacza absolutne ograniczenie liczby ich rodzajów. W dodatku masa wszystkich znanych cząstek (i przewidywanych przez model standardowy) jest mało zróżnicowana (co najwyżej o czynnik 103). Nie mogą więc plankony łączyć się dowolnie i tworzyć dowolnie wielkie aglomeraty. Tak pojawiła się koncepcja, zgodnie z którą podstawowymi elementami strukturalnymi cząstek realnych są układy plankonów: czworościan (leptony), dwunastościan foremny (bariony) i sześcian (mezony). Stwierdziłem tam, że rzecz warta jest opisu przede wszystkim (jeśli nie jedynie) w odniesieniu do układów prawdziwie elementarnych, układów plankonowych. Można powiedzieć, że przyroda jest minimalistyczna. Plankon posiada więc najmniejszą liczbę rąk, dzięki którym może, po pierwsze, łączyć się z innymi, a tym utworzyć najprostszy elementarny układ przestrzenny, po drugie, ten najprostszy układ w dalszym ciągu jest źródłem pola grawitacyjnego, by tworzyć układy bardziej złożone. Zatem plankon posiada cztery ręce. [Jeśli ich liczba jest inna, to model bazujący na czterech, rozwijając się, w pewnym momencie stanie się niespójny z rzeczywistością empiryczną. Przypuszczam, że właśnie cztery, nawet wysłowiłem powody ku temu.] Dzięki nim powstaje układ elementarny czworościanowy (tetraedr – czworościan foremny), mający też cztery ręce, chyba dużo krótsze, niż ma plankon, w związku ze sporym już deficytem masy. Ale to należałoby policzyć. Dlaczego właśnie cztery? Cztery punkty (cztery plankony tworzące wierzchołki czworościanu foremnego) tworzą więc jednorodną przestrzeń trójwymiarową (Przestrzeń trójwymiarową tworzą cztery punkty – wierzchołki czworościanu, tak, jak trzy tworzą płaszczyznę, a dwa linię prostą.)
    Oczywiście układ nie jest statyczny. Plankony drgają. Można się wstępnie zastanowić jak: Czy wszystkie cztery zbliżają się do siebie i oddalają w zgodnych fazach powodując cykliczne zmiany rozmiarów czworościanu? To jedna z opcji. W tej sytuacji jego masa grawitacyjna zmienia się cyklicznie, zmienia się też natężenie pola grawitacyjnego wokół. Ale fali grawitacyjnej układ jednak nie emituje – tak można sądzić na pierwszy rzut oka, gdyż przecież energii nie traci. Czy możliwe są zmiany częstotliwości drgań? Czy możliwe są zmiany amplitudy drgań? Z jakiej przyczyny? Przecież to najprostszy układ bytów elementarnych absolutnie. Same drgania nie mogą napotykać na żaden opór ośrodka. Są więc niezmienne. [Już w tym przejawia się istnienie bezwładności, wprost jako cecha immanentna materii. Właśnie tam, gdzie mamy najbardziej elementarną grawitację. W naszym złożonym świecie mamy równość masy bezwładnej i grawitacyjnej (Einstein).]
    Tak, ale, jak wspomniałem wyżej, zmienia się, dla obserwatora zzewnątrz, natężenie pola grawitacyjnego. Zmienia się cyklicznie, wprost sinusoidalnie – w związku ze zmianą masy grawitacyjnej układu. Oznacza to istnienie, czy chcemy, czy nie, fal grawitacyjnych, wbrew temu, co stwierdziłem powyżej. Fale te jednak nie mogą przenosić energii, gdyż układ, plankonów emitujący je, nie zmienia się. Jego energia jest zachowana.
Tu pozwolę sobie na jeszcze jedną herezję (taka sobie refleksja, inercja myśli): Fale grawitacyjne, o których mowa powyżej, rzeczywiście istnieją, ale nie przenoszą energii, tak, jak... fale prawdopodobieństwa w mechanice kwantowej. A może fale prawdopodobieństwa, o których mowa w mechanice kwantowej, są nie tylko matematyką, lecz stanowią konkretny byt w sensie materialnym, po prostu są falami grawitacyjnymi? Gdyby się okazało, że jest w tym coś, to już odkrycie tej jednej drobnej rzeczy... już wolałbym zamilczeć. Mechanika kwantowa byłaby teorią deterministyczną. Deterministyczna grawitacja kwantowa... Nie, nie śpieszno mi na stos, bo przecież teolodzy rzucili się na mechanikę kwantową jak lew na łanię, by znów dowodzić istnienia Boga. Tak między nami, jeśli ktoś tak bardzo chce udowodnić tę rzecz, to znaczy, że ma wątpliwości co do Jego istnienia. Wróćmy czym prędzej do przerwanego wątku.
    Jak widać, inny sposób przebiegu drgań (np. w fazach przeciwnych) odrzuciłem, już choćby przez to, że już ten pierwszy jest bardzo owocnym źródłem heurezy. Zobaczymy, do czego nas doprowadzi. Inne opcje mamy w zanadrzu. 

Mamy więc  układ elementarny, który połączony może być z innymi identycznymi, także drgającymi. Chodzi więc właściwie o stabilność układu nawet wielu takich połączonych ze sobą czworościanów. W przypadku czworościanu pojedyńczego, w związku z jego elementarnością, nie ma mowy o wyższych harmonicznych.

     Plankony utworzyć też mogą dwunastościan foremny, dodekaedr. Ściany jego są pięciokatami foremnymi. Posiada on 20 wierzchołków, czyli zbudowany jest z dwudziestu plankonów. Czy ma więc dwadzieścia rąk na zewnątrz? To by mogło wynikać, z tym, że nie od razu. Paść może pytanie: Jak to jest z polem w środku tej „piłki”?  Warto zastanowić się, nawet jeśli to model bardzo infantylny. A jeśli sobie przypomnimy prawo Gaussa, to od razu skonkludujemy, że tam wewnątrz nie ma pola grawitacyjnego. Wewnątrz tej „piłki” grawitacja nie istnieje. [A może zerowanie się pola wewnątrz stanowi praprzyczynę, jakby archetyp prawa Gaussa? Trochę podobnie było z zakazem Pauliego. To chyba nie czcze filozofowanie.] Znacznie trudniej opisać też drgania takiego układu. Czy także są zgodne, obiętościowe? Niespodzianka goni niespodziankę.
   Oczywiście na uwagę zasługuje też sześcian. A drgania tutaj? Już wiemy, że kurczy się i rozszerza w stałym rytmie.

    „A może te trzy formy z osobna tworzą trzy różne typy cząstek: leptony, bariony i mezony?” Kwestię tę już poruszyłem w poście ósmym. Proton byłby na przykład układem wyłącznie komórek dwunastościennych (A kwarki?). Elektron byłby układem wyłącznie czworościanów, a sześcian stanowiłby bazę strukturalną mezonów.  Takie czyste połączenia (w elektronach i protonach) byłyby bardzo trwałe i niemożliwe do rozbicia środkami pozostającymi do naszej dyspozycji. Przypomnijmy sobie wielkość minimalnej energii potencjalnej w układzie dwóch plankonów, to 3,67·1018GeV. Byłaby to też głębokość dołu potencjału. A w czworościanie energia wiązania jest niewiele mniejsza. Rzeczywiście, mamy tylko dwie cząstki absolutnie trwałe. A sześcian? Już nie jest tak trwały, może dlatego, gdyż przekształcić się może, chyba z łatwością, w dwa czworościany –  pod działaniem oscylującego zewnętrznego pola grawitacyjnego. Coś już było o tym.
   A neutrino? Jeśli także neutrino nie ulega rozpadowi, to jego budowa jest chyba inna. Tak swoją drogą, sądzę, że przyczyną wszelkich rozpadów cząstek są właśnie neutrina tła. Jeśli tak, to czy są też dla siebie niebezpieczne? Jakoś do dziś nie zauważono rozpadów neutrin. Nie odkryto rozpadów, gdyż one, widocznie same są ich przyczyną. Za to odkryto zjawisko ich oscylacji. Ale to nie rozpad na coś innego. W dodatku samo neutrino, jako lepton, także zbudowane powinno być z takich czworościanów. Być może chodzi o inne ich  upakowanie. Neutrinom poświęciłem specjalny cykl  artykułów w trzeciej części książki.
     Można sądzić, że układy mieszane łatwiej rozbić, w szczególności rozdzielić układy posiadające w sobie połączone ze sobą formy dwunastościenne i czworościenne. [A gdyby tak bliżej spojrzeć na to, można skonstruować także kwarki. Na przykład (to już tylko daleko posunięta fantazja, wyłącznie dla upoglądowienia tego, że model nasz posiada spory potencjał heurezy) kwark górny byłby czystym dwunastościanem, a dolny – dwunastościanem połączonym z jakimś elementem bazującym na czworościanie, nadającym cząstce cechy ładunku elektrycznego – będzie o tym dalej. Chyba da się i tu coś wyliczyć.] W takim przypadku dużo trudniej jest o zbudowanie układu zrezonowanego wewnętrznie, a dzięki temu trwałego. Jednakże te trwałe już można rozbić. Najbardziej znanym przykładem takiej cząstki może być neutron. Widocznie wiązania niehomogeniczne powinny być słabsze. Ale to należałoby wykazać. By układ taki rozpadł się wystarczyłoby neutrino, sądząc po wcześniejszych sugestiach. Energia wiązania między tymi dwiema formami jest mniejsza, niż między plankonami tworzącymi daną formę lub między formami identycznymi. To raczej rozsądne założenie. Układów „homogenicznych”  neutrino, w zasadzie, nie byłoby więc w stanie naruszyć. [„W zasadzie”, gdyż także miuony i taony (leptony) ulegają rozpadowi – jeszcze jeden powód do dalszych badań.] Żadne z neutrin. Przy tym istnieją tylko dwa układy nienaruszalne: elektron i proton. To też ważna wskazówka.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz