sobota, 17 listopada 2018

Podstawy grawitacji dualnej. Wstęp - 2

    Powszechnie uważa się, że opis grawitacji zgodny z procedurami ogólnej teorii względności jest bardziej ogólny, więc nie ma sensu stosowanie podejścia newtonowskiego. W teorii tej jednak mowa nie o siłach, lecz o geometrii czasoprzestrzeni, a grawitacja manifestuje się stopniem jej zakrzywienia. Różnica jest więc ontologicznie istotna, wprost zasadnicza. Trudno więc uważać teorię newtonowską za szczególny przypadek OTW, nawet jeśli otrzymuje się te same wyrażenia dla przypadków szczególnych. Sądzę, że mamy tu jednak rodzaj metodologicznej niespójnosci, zważywszy na to, jak opisywane są inne rodzaje oddziaływań. Z filozoficznego punktu widzenia, chodzi zatem nie tyle o większą ogólność, co o zupełnie inne podejście formalne, o inne procedury, które, co należy przyznać, stanowią o postępie w konfrontacji z opisem klasycznie newtonowskim. 
   Istotnym mankamentem dzisiejszego podejścia jest też pokutująca dziś nagminna ontologizacja bytów matematycznych, przypisywanie im cech wprost materialnych, ontologizacja, wzbudzająca  sprzeciw, nie tylko intuicyjny. Pierwszy z brzegu przykład: „zamiana energii na materię, kreacja cząstek z energii”. Tak mówią nawet ludzie nauki, a co dopiero amatorzy, czytelnicy literatury popularno-naukowej.  Przecież byt matematyczny (wielkość fizyczna) – tu energia, nie może być kreatorem materii. Jak na razie nie dla wszystkich to oczywiste. A przecież materia nie tworzy się z niczego (i nie obraca w nicość). Wszyscy się z tym zgadzają, a jednak... Cóż, paplanina stanowi znaczną część dorobku nauki.

   Czy rzeczywiście należy „wyrzucić do kosza” podejście newtonowskie jako nierzeczywiste („bo przecież czasoprzestrzeń”)? Jestem temu przeciwny, już choćby ze względu na to, że pozostałe oddziaływania operują jednak siłami. Czyżby grawitacja ulepiona była z innej gliny? To mimo wszystko rodzaj niekonsekwencji, jeśli chcemy patrzeć na przyrodę całościowo. Holistyczne widzenie Przyrody porządkuje wiele spraw. Nie tylko ja tak sądzę. Przypuszczam, że ta sama myśl przyświecała też Einsteinowi. W jego czasach było jednak za wcześnie. Poza tym od razu do roboty zabrali się jego kontynuatorzy (by nie powiedzieć: epigoni). Zdominowali go i rozpieścili ogromem możliwości modelowania i interpretacji, rozpieścili rozgłosem, jaki wywołali na rzecz jego osoby. Dziś mamy wynik tego: Klops. W dodatku nie przeszkadza już nikomu kojarzenie wielu prac autorstwa kontynuatorów (prac o różnej wartości merytorycznej), z osobą Einsteina. To dodaje tym pracom powagi i splendoru, a nawet cechę nietykalności. Cóż, psychologia.    
    A teraz zauważmy, to ważne – newtonowskie prawa dynamiki są słuszne w odniesieniu do wszystkich rodzajów oddziaływań. Podstawowe prawa zachowania: pędu, krętu i energii, stanowią rozwinięcie fizyki newtonowskiej. Kogo to zastanowiło, u kogo wzbudziło refleksję? Warto zauważyć też fakt, że grawitacyjnie oddziaływują wszystkie bez wyjątku cząstki, natomiast w pozostałych oddziaływaniach nie wszystkie uczestniczą. Dla przykładu, neutrina nie oddziałują elektromagnetycznie. Newtonowskie prawo grawitacji, w powiązaniu z zasadami dynamiki, wobec powyższego, nawet sugeruje, że właśnie to oddziaływanie stanowi ontologiczną pierwotność, że jest oddziaływaniem podstawowym. [Tak nawiasem mówiąc, to newtonowskie prawo grawitacji, uznać można nawet za czwartą zasadę dynamiki.] Niepomiernie wzmacnia to twierdzenie o pierwotności grawitacji, fakt równoważności masy i energii, a także, jak skonstatujemy dalej (i zauważyliśmy wcześniej, już w serii poświęconej grawitacji newtonowskiej) równość masy grawitacyjnej i bezwładnej – już nie tylko jako postulat Einsteina. Wszak właśnie masa stanowi o istnieniu pola grawitacyjnego. W tym kierunku warto pójść. Zauważmy przy okazji, że w tym konkretnym punkcie mamy pełną ideową zbieżność z ogólną teorią względności. Chodzi tu bowiem o bazę a nie o nadbudowę proceduralną, taki, czy inny rodzaj matematyki.
    Dodajmy do tego, że już newtonowska teoria grawitacji prowadzi, w większości przypadków do tych samych wyników, co OTW. Jeśli więc do tego samego wyniku dojść można bądź stosując siły (po newtonowsku), bądź też traktując grawitację jako zakrzywienie przestrzeni (bez sił), to metoda „czasoprzestrzenna” nie ma żadnych cech ontologicznych. Jest wyłącznie procedurą formalną. Wątpliwość wzbudza więc ontologizacja przestrzeni. Wcale nie uzasadania tego większa dokładność stosowanej procedury. Jeśli więc OTW przewiduje efekty nieprzewidywalne przez teorię newtonowską, to znak, że właśnie teorię newtonowską należy zmodyfikować. OTW stanowi nawet do tego zachętę. W artykule tym podjąłem próbę takiej modyfikacji. Pozwalają zresztą na to ustalenia szczególnej teorii względności. Dla Newtona STW byłaby najwspanialszym podarkiem. Pozostaje tylko sprawdzenie, czy rzeczywiście ta (a nie ewentualnie inna) modyfikacja prowadzi do wyników zbieżnych z tym, co przewiduje OTW (i potwierdzonych obserwacyjnie). Jestem przekonany, że należy pójść tą właśnie drogą, nawet jeśli się okaże, że proponowana przeze mnie modyfikacja nie całkiem spełnia to oczekiwanie... Czekać wtedy będziemy na jakąś alternatywę. Nawet tym dokonujemy postępu.
   A jeśli nie dojdziemy do tych samych wyników, to zaistnieć może nawet szansa na to, że zmodyfikowany opis newtonowski opisuje przyrodę, o zgrozo, lepiej... Ale to już nieplanowana arogancja z mojej strony (należy brać pod uwagę wszystkie opcje). Intuicja podpowiada mi, że dojdziemy do pełnej zbieżności wyników, z tym, że matematycznie dużo prostszą drogą. Zbieżności, dodajmy, że w zakresie adekwatności OTW. Jednakże głębiej, szczególnie w skali niepercepowalnej małości, pozostanie zmodyfikowany już opis newtonowski, co należy podkreślić, deterministyczny pomimo bariery, jaką tworzy probablistyczna, indeterministyczna mechanika falowa.   
     W tym moim życzeniu pomijam interpretację OTW, przewidującą istnienie grawitacyjnej dylatacji czasu, uznanej nawet za efekt o charakterze ontologicznym, a nie li tylko za efekt obserwacyjny, czy nawet proceduralny. Podkreślam: interpretację. Na tę, przyjętą już powszechnie ontologiczność, absolutnie się nie zgadzam. Argumentację przeciw istnieniu grawitacyjnej dylatacji czasu znajdziecie dalej, w niejednym artykule, w szczególności w eseju powięconym oscylacjom Wszechświata, a także w eseju poświęconym czarnym dziurom. Niniejszy artykuł poświęcony jest bowiem innym sprawom.
     Wbrew pozorom, nie chcę niczego obalać, a tym bardziej nie chcę detronizować Einsteina. Jestem pełen pokory dla jego dokonań. Zresztą szczególna teoria względności stanowi bazę dla moich dociekań. Wraz z tym, właśnie on odkrył ontologiczną pierwotność grawitacji, czego na ogół nie konstatuje się. Nawet skromnie przypuszczam, że gdyby badał grawitację w odosobnieniu... tu jednak wolę nie fantazjować. Być może sto lat temu, poszedłby w innym kierunku, gdyby nie wtrącalstwo przedstawicieli innych dyscyplin naukowych. Sama teoria rozwinęłaby się inaczej. Swoją drogą, doprowadzenie jej do aktualnego kształtu formalnego, było już wspólnym dziełem wielu i przyczyniło się do istotnego postępu także (jeśli nie przede wszystkim) w rozwoju matematyki. Pozwalam sobie nawet arogancko stwierdzić, że chyba rozumiem jego (Einsteina) naukową duszę pomimo, że w swoich rozważaniach, ogólną teorię względności pozostawiam tylko w tle, idąc zasadniczo w innym kierunku. Przy tym pozwalam sobie arogancko na konfrontowanie z nią moich konkluzji. Czy słusznie? Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz