Powszechnie
uważa się, że opis grawitacji zgodny z procedurami ogólnej teorii względności
jest bardziej ogólny, więc nie ma sensu stosowanie podejścia newtonowskiego. W
teorii tej jednak mowa nie o siłach, lecz o geometrii czasoprzestrzeni, a
grawitacja manifestuje się stopniem jej zakrzywienia. Różnica jest więc
ontologicznie istotna, wprost zasadnicza. Trudno więc uważać teorię
newtonowską za szczególny przypadek OTW, nawet jeśli otrzymuje się te same
wyrażenia dla przypadków szczególnych. Sądzę, że mamy tu jednak rodzaj metodologicznej
niespójnosci, zważywszy na to, jak opisywane są inne rodzaje oddziaływań. Z filozoficznego punktu widzenia, chodzi zatem nie tyle o większą
ogólność, co o zupełnie inne
podejście formalne, o inne procedury, które,
co należy przyznać, stanowią o postępie w
konfrontacji z opisem klasycznie newtonowskim.
Istotnym mankamentem dzisiejszego podejścia jest też pokutująca dziś nagminna ontologizacja bytów matematycznych, przypisywanie im cech
wprost materialnych, ontologizacja, wzbudzająca sprzeciw, nie tylko intuicyjny. Pierwszy z
brzegu przykład: „zamiana energii na materię, kreacja cząstek z energii”. Tak
mówią nawet ludzie nauki, a co dopiero amatorzy, czytelnicy literatury
popularno-naukowej. Przecież byt matematyczny (wielkość fizyczna)
– tu energia, nie może być kreatorem materii. Jak na razie nie dla wszystkich
to oczywiste. A przecież materia nie
tworzy się z niczego (i nie obraca w nicość). Wszyscy się z tym zgadzają, a jednak... Cóż,
paplanina stanowi znaczną część dorobku nauki.
Czy rzeczywiście należy „wyrzucić do kosza” podejście
newtonowskie jako nierzeczywiste („bo przecież czasoprzestrzeń”)?
Jestem temu przeciwny, już choćby ze względu na to, że pozostałe oddziaływania
operują jednak siłami. Czyżby
grawitacja ulepiona była z innej gliny? To mimo wszystko rodzaj
niekonsekwencji, jeśli chcemy patrzeć na przyrodę całościowo. Holistyczne
widzenie Przyrody porządkuje wiele spraw. Nie tylko ja tak sądzę. Przypuszczam, że ta sama myśl przyświecała też Einsteinowi. W jego
czasach było jednak za wcześnie. Poza tym od razu do roboty zabrali się jego
kontynuatorzy (by nie powiedzieć: epigoni). Zdominowali go i rozpieścili
ogromem możliwości modelowania i interpretacji, rozpieścili rozgłosem, jaki
wywołali na rzecz jego osoby. Dziś mamy wynik tego: Klops.
W dodatku nie przeszkadza już nikomu kojarzenie wielu prac autorstwa kontynuatorów
(prac o różnej
wartości merytorycznej), z osobą Einsteina. To
dodaje tym pracom powagi i splendoru, a
nawet cechę nietykalności. Cóż, psychologia.
A teraz zauważmy, to ważne – newtonowskie
prawa dynamiki są słuszne w odniesieniu do wszystkich rodzajów
oddziaływań. Podstawowe prawa zachowania: pędu, krętu i energii, stanowią
rozwinięcie fizyki newtonowskiej. Kogo to zastanowiło,
u kogo wzbudziło refleksję? Warto zauważyć też fakt, że grawitacyjnie
oddziaływują wszystkie bez wyjątku cząstki, natomiast w pozostałych oddziaływaniach
nie wszystkie uczestniczą. Dla przykładu, neutrina nie
oddziałują elektromagnetycznie. Newtonowskie prawo grawitacji, w
powiązaniu z zasadami dynamiki, wobec powyższego, nawet sugeruje, że właśnie to
oddziaływanie stanowi ontologiczną pierwotność, że jest oddziaływaniem
podstawowym. [Tak nawiasem mówiąc, to newtonowskie prawo grawitacji, uznać
można nawet za czwartą zasadę dynamiki.] Niepomiernie wzmacnia to twierdzenie o
pierwotności grawitacji, fakt równoważności masy i energii, a także, jak
skonstatujemy dalej (i zauważyliśmy wcześniej,
już w serii poświęconej grawitacji newtonowskiej) równość
masy grawitacyjnej i bezwładnej – już nie tylko jako postulat Einsteina. Wszak właśnie masa stanowi o istnieniu
pola grawitacyjnego. W tym kierunku warto pójść. Zauważmy przy okazji, że w tym
konkretnym punkcie mamy pełną ideową zbieżność z ogólną teorią względności. Chodzi tu bowiem o bazę a nie o nadbudowę proceduralną, taki, czy inny rodzaj matematyki.
Dodajmy do tego, że już newtonowska teoria
grawitacji prowadzi, w większości przypadków do tych samych wyników, co OTW.
Jeśli więc do tego samego wyniku dojść można bądź stosując siły (po
newtonowsku), bądź też traktując grawitację jako zakrzywienie przestrzeni (bez
sił), to metoda „czasoprzestrzenna” nie ma żadnych cech ontologicznych. Jest
wyłącznie procedurą formalną. Wątpliwość wzbudza więc ontologizacja
przestrzeni. Wcale nie uzasadania tego większa dokładność stosowanej procedury.
Jeśli więc OTW przewiduje efekty nieprzewidywalne przez teorię newtonowską, to
znak, że właśnie teorię newtonowską należy zmodyfikować. OTW stanowi nawet do tego zachętę. W artykule tym
podjąłem próbę takiej modyfikacji. Pozwalają zresztą na
to ustalenia szczególnej teorii względności. Dla
Newtona STW byłaby najwspanialszym podarkiem. Pozostaje tylko
sprawdzenie, czy rzeczywiście ta (a nie ewentualnie
inna) modyfikacja prowadzi do wyników zbieżnych z tym, co przewiduje OTW
(i potwierdzonych obserwacyjnie). Jestem przekonany, że należy pójść tą właśnie
drogą, nawet jeśli się okaże, że proponowana przeze mnie modyfikacja nie
całkiem spełnia to oczekiwanie... Czekać wtedy będziemy
na jakąś alternatywę. Nawet tym dokonujemy postępu.
A jeśli nie dojdziemy do tych samych
wyników, to zaistnieć może nawet szansa na to,
że zmodyfikowany opis newtonowski opisuje przyrodę, o zgrozo, lepiej... Ale to
już nieplanowana arogancja z mojej strony (należy brać
pod uwagę wszystkie opcje). Intuicja podpowiada mi, że
dojdziemy do pełnej zbieżności wyników, z tym, że matematycznie dużo prostszą
drogą. Zbieżności, dodajmy, że w zakresie adekwatności OTW. Jednakże głębiej,
szczególnie w skali niepercepowalnej małości, pozostanie zmodyfikowany już opis
newtonowski, co należy podkreślić, deterministyczny pomimo bariery, jaką tworzy
probablistyczna, indeterministyczna mechanika
falowa.
W tym moim
życzeniu pomijam interpretację OTW, przewidującą istnienie grawitacyjnej
dylatacji czasu, uznanej nawet za efekt o charakterze ontologicznym, a nie li
tylko za efekt obserwacyjny, czy nawet proceduralny. Podkreślam: interpretację.
Na tę, przyjętą już powszechnie ontologiczność, absolutnie się nie zgadzam.
Argumentację przeciw istnieniu grawitacyjnej dylatacji czasu znajdziecie dalej,
w niejednym artykule, w szczególności w eseju powięconym oscylacjom
Wszechświata, a także w eseju poświęconym czarnym dziurom. Niniejszy artykuł
poświęcony jest bowiem innym sprawom.
Wbrew pozorom, nie chcę niczego obalać, a
tym bardziej nie chcę detronizować Einsteina. Jestem pełen pokory dla jego
dokonań. Zresztą szczególna teoria względności stanowi bazę dla moich dociekań.
Wraz z tym, właśnie on odkrył ontologiczną pierwotność grawitacji, czego na
ogół nie konstatuje się. Nawet skromnie przypuszczam, że gdyby badał grawitację
w odosobnieniu... tu jednak wolę nie fantazjować. Być może sto lat temu,
poszedłby w innym kierunku, gdyby nie wtrącalstwo przedstawicieli innych dyscyplin naukowych. Sama teoria rozwinęłaby się inaczej.
Swoją drogą, doprowadzenie jej do aktualnego kształtu formalnego, było już
wspólnym dziełem wielu i przyczyniło się do istotnego postępu także (jeśli nie
przede wszystkim) w rozwoju matematyki. Pozwalam sobie nawet arogancko
stwierdzić, że chyba rozumiem jego (Einsteina)
naukową duszę pomimo, że w swoich rozważaniach, ogólną teorię względności
pozostawiam tylko w tle, idąc zasadniczo w innym kierunku. Przy tym pozwalam
sobie arogancko na konfrontowanie z nią moich konkluzji. Czy słusznie?
Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz