Jeśli odległość
miedzy dwoma ciałami zmniejsza się, deficyt masy grawitacyjnej układu rośnie.
Rozwiążmy więc następujące zadanie:
Obliczyć odległość wzajemną identycznych punktów
materialnych, jeśli ubytek masy ich układu równy jest masie jednego z nich.
Rozwiązanie:
Dla przypomnienia, promień grawitacyjny punktu materialnego o masie m
wyraża się wzorem:
Jak widać otrzymana odległość równa jest połowie (!) promienia
grawitacyjnego (Schwartzschilda) jednego z elementów. W tej sytuacji
masa układu równa jest więc masie jednego ze składników. Można się nawet
pokusić o nową definicję promienia grawitacyjnego. Promień
grawitacyjny, to podwojona odległość między dwoma identycznymi punktami
materialnymi, taka, że masa grawitacyjna tego układu równa jest masie jednego z
tych punktów. Jak widać, to coś zupełnie nowego.
Warto zwrócić uwagę na to, że powyższy
wniosek nie ma zastosowania, gdy mowa o ciałach z naszego otoczenia. A przecież
właśnie to kształtuje naszą intuicję. Promień grawitacyjny nawet planety Jowisz
nie dochodzi do 3m. Jednakże w odniesieniu do gwiazd masywnych i oczywiście
jąder galaktyk rzecz nabiera znaczenia. Przekonamy się o tym
dalej.
A jeśli jeszcze
bardziej zbliżymy do siebie nasze punkty materialne? Łatwo wykazać (pozostawiam
to czytelnikowi), że masa grawitacyjna układu może też być równa zeru – jeśli
te punkty materialne będą jeszcze bliżej siebie. W tym przypadku odległość
równa jest ćwierci promienia grawitacyjnego. Taki układ jest grawitacyjnie
wysycony. Jakby nie istniał. Fałszywa próżnia?
A jeszcze
bliżej? To ... masa układu powinna być ujemna. Układ powinien odpychać każde
ciało obce. A nasze punkty materialne? W dalszym ciągu się przyciągają?
Zastanówcie się. Roztrzygnięcie za chwilę.
Można
zapytać: A dlaczego jądro atomowe posiada określone rozmiary, a nie zapada się
pod działaniem sił jądrowych? Odpowiedź: „Bo oddziaływanie silne, to także
odpychanie w krótszym zasięgu” – nie zadawala. Także nie zadawala odpowiedź, że
chodzi o fermiony i zakaz Pauliego: „Skąd tak na prawdę bierze się ten zakaz?”
A może jednak chodzi tu o odpychanie grawitacyjne, uniemożliwiające kolaps
jądra. Ale jeśli to słuszne w odniesieniu do jądra atomowego, to także słuszne
w odniesieniu do całej materii.
Jednak, to już nie układ dwóch punktów
materialnych. To coś znacznie bardziej złożonego, to już dotyczy struktury
cząstek, może nawet unifikacji oddziaływań: jądrowego i grawitacyjnego...
Struktura cząstek, to jednak temat,
którego tutaj nie chcę rozwijać. Na razie trochę na to za wcześnie. Ale już w
pracy następnej będzie niespodzianka.
A jeśli masy naszych
punktów nie są sobie równe? [Mniej zainteresowani
fragment ten mogą pominąć.] Ten przypadek mieliśmy w
przykładach obliczeniowych powyżej. Czy także w tym przypadku masa grawitacyjna
układu może się zerować? Rozważmy więc ogólnie układ punktów materialnych o różnych
masach, jednak przy założeniu, że masa układu zeruje się. W tej sytuacji mamy:
Stąd:
Gdzie:
Jest masą zredukowaną układu.
A
jeśli jeszcze bardziej zbliżymy? [Wracamy
do układu dwóch identycznych punktów materialnych] Powyżej wyciągnięty został wniosek, że masa grawitacyjna
układu staje się ujemna. Zastanówmy się. Natężenie pola grawitacyjnego, wytwarzanego przez ten układ (jako
wektor) zwrócone jest na zewnątrz. Zatem na każde ciało „obce” działa siła odpychania. Ale siła na zewnątrz działa też na elementy
samego układu, gdyż masa każdego jest dodatnia.
W tym sensie odpychają się wzajemnie. Dalej przedstawię fakty świadczące o tym.
Mamy więc odpychanie grawitacyjne między punktami materialnymi.
Jak to jest więc z nukleonami tworzącymi jądro atomowe? Jak to jest z odbiciem
podczas zderzeń cząstek elementarnych, szczególnie tych o wielkiej energii i
pozbawionych ładunku? Mamy tu potwierdzenie zasadności zastanowień, które miały
miejsce już wcześniej.
Kontynuujmy nasze
rozważania. Przede wszystkim zauważmy, że zbilansowana masa układu dwóch punktów materialnych o równych masach, wyraża
się wzorem:
Tutaj m – masa pojedyńczego punktu. Widzimy, że gdy: Δm > 2m, to m* < 0. W tym
przypadku masa grawitacyjna układu jest liczbą ujemną. Układ
więc odpycha. A dwa takie układy? Powinny się wzajemnie przyciągać (iloczyn mas
w newtonowskim prawie grawitacji, jest dodatni). Do tego osądu wrócimy, gdy
zajmiemy się cząstką neutrino.
Odpychanie powinno wzrastać bardzo szybko,
wraz z maleniem odległości. [Bardzo podobnie działa odpychanie
elektrostatyczne, powodujące zderzenia ciał. Ale gdzieś tam głęboko
elektromagnetyzm już nie istnieje. Pozostaje tylko grawitacja.] Właśnie to odpychanie uniemożliwia nieograniczoną
zapaść ku osobliwości. Czy zakaz Pauliego jest manifestacją tego absolutnego ograniczenia? To jeszcze jeden,
nowy trop.
Jak widać, rozważania nasze prowadzą do
wniosku o możliwości istnienia dualności oddziaływania grawitacyjnego. A przecież ogólna teoria względności nie przewiduje
tego, nawet powiedziałbym, że ludzie stosujący ją na
codzień, zdecydowanie odrzucą tę rzecz, a nasze
rozważania nazwą beletrystyką. Nie mam co do tego złudzeń. Jeśli mimo wszystko jest to prawdą (to oczywiście wymaga
sprawdzenia doświadczalnego),
to opis materii supergęstej powinien na tym
dużo zyskać.
Sądzę, że tu aż się prosi wspomnieć o tak
zwanej asymptotycznej swobodzie, przewidzianej już w roku 1973 (F.
Wilczek, D. Gross, H. D. Politzer; Nobel 2004)
[Dziś przy opisie oddziaływań na poziomie kwarkowym mówi się o tak
zwanym uwięzieniu koloru.] Odkrycie to może
mieć bardzo duże znaczenie, także w kontekście naszych rozważań. Możliwe, że
dla jego wyjaśnienia oprzeć się trzeba będzie właśnie na grawitacji dualnej.
Jeśli z powodzeniem, to...oj, tylko nie to.
Odnoszę wrażenie (prywatnie), że za sprawą
grawitacji dualnej zbliżymy się do styku modelu standardowego, z grawitacją.
Niestety, na razie małe są szanse, by się to stało, gdyż sprzeczne to jest z
ugruntowanymi paradygmatami obowiązującymi dziś. Odkrycie Wilczka i jego kolegów
sprzed ponad czterdziestu lat dotyczy wiązań między kwarkami. Siła przyciągania
między nimi maleje w miarę wzajemnego ich zbliżania się i dąży do zera
na styku. „A czym jest styk?” Można zapytać. To po prostu, jeszcze bliżej,
odpychanie w dużo krótszym zasięgu. Kojarzy się to trochę z naciągniętą, a
potem ściskaną sprężyną. Przy dalszym zbliżaniu, można oczekiwać, że
narastająca bardzo szybko siła odpychania
spowoduje zatrzymanie. Właśnie tak działa grawitacja dualna. „Uwięzienie
koloru” jest z tym spójne. Być może tędy właśnie wiedzie droga ku
unifikacji grawitacji z oddziaływaniami silnymi. To moja arogancka hipoteza. A tak swoją drogą, mamy tu już potwierdzenie
niesprzeczności istnienia niedoboru masy grawitacyjnej z doświadczeniem, może
nawet doświadczalne potwierdzenie słuszności mych (światoburczych)
zapatrywań – chyba odrzucanych z kretesem podczas lektury początków tego eseju.
Jak wiadomo, w większym zasięgu
oddziaływania silne, siły przyciągania między nukleonami są tym większe,
im mniejsza jest odległość między nimi. Sądząc po tym i w związku z istnieniem
głębiej asymptotycznej swobody, przypuszczać należałoby, że wraz ze zbliżaniem
się do siebie elementów układu (nukleonów), siły przyciągania powinny osiągnąć
maksimum, by natępnie maleć przy dalszym ściskaniu, już jako układy kwarkowe
(którymi są nukleony, ogólnie hadrony). Opisałem to z grubsza powyżej. Odkrycie asymptotycznej swobody
było dla uczonych poważnym zaskoczeniem. Może nie mniej zaskoczy (czytelnika)
to, że rzecz ta uwidoczni się w sposób poglądowy w dalszej części naszych
rozważań, oczywiście poświęconych dualnej grawitacji. Tak, grawitacji. Nawet
nie są tu potrzebne gluony. Czy zatem tutaj dochodzi do unifikacji tych dwóch
rodzajów oddziaływań? Tak właśnie sądzę, a właściwie przypuszczam. Na razie
jakoś się o tym nie myśli. Czy słusznie? Chyba
dlatego, gdyż na razie nie ma punktu zaczepienia. Czy naprawdę jeszcze nie ma?
Jakie mogą być
konsekwencje, a właściwie przewidywania bazujące na powyższej konkluzji? Przede
wszystkim, zapaść grawitacyjna gwiazdy lub jądra galaktyki ograniczona jest
przez odpychanie, w sposób naturalny, w odpowiednio krótkim zasięgu. Osobliwość
nie może powstać, choć wcale to nie wyklucza możliwości istnienia obiektów zamkniętych przez horyzont
grawitacyjny. W szczególności dotyczy to jąder galaktyk, być może także gwiazd
wyjątkowo masywnych (jeśli przy tym są w miarę stabilne i zbytnio nie rotują). Chodzi o to, że gęstość średnia obiektu
zamkniętego horyzontem grawitacyjnym zależy od jego masy. Jest odwrotnie
proporcjonalna do jej kwadratu. Masa jądra galaktyki może być nawet miliard
razy większa od masy Słońca. Materia w jądrze galaktyki posiada więc cechy
materii nam znanej. Gęstość średnia tej materii może być w przybliżeniu na
przykład równa gęstości wody. Nawet materia gwiazdy, którą w wyniku kolapsu
zamknął horyzont grawitacyjny, niczym się nie różni od materii nam znanej, w
każdym razie jest opisywalna, nawet jeśli
doczekać się nie możemy jakiegokolwiek przekazu stamtąd. Czy na prawdę nie
możemy? A czy musimy wszystko dotykać jak dzieciak? Jej gęstość w zasadzie nie
przekracza gęstości materii jądrowej. Tak na marginesie, w tym kontekście także
grawitacyjna „dylatacja” czasu staje się rzeczą wątpliwą, a to ze względów
zasadniczych, a nie ilościowych. Będzie i o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz