niedziela, 12 sierpnia 2018

4. A co widzimy patrząc ku odległym galaktykom?

    Patrząc ku odległym obiektom widzimy Wszechświat już nie dzisiejszy. Czy to, co widzimy gdzieś tam daleko jest identyczne z tym, co znamy z naszego otoczenia? Raczej chyba nie. Wydatny przykład tego stanowią kwazary, istniejące tylko i wyłącznie bardzo daleko, miliardy lat świetlnych od nas – i bardzo dawno. [Tak wyglądał młody Wszechświat mający wszystkiego 2, 4 miliardy lat. Powszechnie tłumaczy się to tym, że światło, by przebyć odległość dzielącą nas potrzebowało miliardów lat. „O tyle są więc kwazary młodsze (w naszych oczach)”.] Świadczy to o istnieniu ewolucji, o zmienności. Nie jest więc słuszna tak zwana mocna zasada kosmologiczna, zgodnie z którą Wszechświat, nie tylko wszędzie, lecz także zawsze był i będzie taki sam. Wszechświat nie jest statyczny. Ta Wszystkość jednak się zmienia. Właściwie dopiero odkrycie kwazarów i hierarchii ewolucyjnej galaktyk, wraz z odpowiednią hierarchią odległości  (kwazary, galaktyki aktywne, galaktyki z naszego otoczenia), stworzyło obserwacyjną bazę dla obalenia „mocnej” („uogólnionej”, „drugiej”) zasady kosmologicznej. Przypieczętowało (to obalenie) odkrycie promieniowania reliktowego. O nim też będzie, ale nie uprzedzajmy faktów. 
      
     Czy ta wizualna zmienność godzi także w zasadę kopernikańską? Wszak odległe obiekty wyglądają inaczej, niż te bliżej. Nie. Przecież to samo stwierdzamy niezależnie od kierunku patrzenia (i położenia obserwatora). Wszechświat cechować powinna izotropia, a nawet jednorodność w odpowiednio dużej skali. Sądzę (oczywiście nie tylko ja), że zmienność, ewolucyjność, nie narusza zasady kopernikańskiej. Wszędzie, tzn. patrząc we wszystkich kierunkach, widzimy wraz z odległością, gradację fizycznych cech obiektów. Gradację identyczną. Wszędzie zachodzi ten sam proces ewolucyjny materii, niezależnie od tego, czy obiekty są ze soba w kontakcie, czy nie, czy oddziaływują ze sobą, czy nie. [Oto zasada kosmologiczna.]  Z zewnątrz patrząc na Wszechświat odnieślibyśmy wrażenie, że ma miejsce globalne samouzgodnienie całości (pomimo braku wzajemnego kontaktu pomiędzy oddalonymi częściami). Oczywiście wielu doszukiwałoby się w tym celowości i woli Stwórcy. Ja w tym kierunku nie pójdę. [Na Niego można zwalić wszystko i przestać interesować się czymkolwiek.] Po prostu, materia wszędzie jest ta sama, więc tak samo ewoluuje. Nawet w najbardziej elementarnej skali. Właśnie to sprawia, że wrażenie samouzgodnienia, jakby „Wszechświat był organizmem żywym”, jest wprost przemożne. Odnosi się wprost wrażenie, że mimo wszystko, łączy, integruje Całość, jakiś globalny proces. Nie tylko „każdy sobie”. Także to spójne jest z zasadą kosmologiczną. Wszechświat ewoluuje jako całość. [Tu niejeden z czytelników przypomina sobie tzw. problem horyzontu i przy okazji hipotezę inflacji. Śpieszę więc przypomnieć, że na razie daleko nam do tych zagadnień. Tu tylko ocieramy się o tak zwany paradygmat łącznościowy, albo uzgodnieniowy – tak to nazwałem.] 
   To, że obiekty dalsze przedstawiają sobą przeszłość, jest sprawą obserwacji z określonego stanowiska. Lokalnie to rzecz względna. A ogólnie: każdy obserwator, niezależnie od swego miejsca we Wszechświecie widzi to samo, tę samą gradację (z odległością) własności obiektów. Dla przykładu, dziś obserwatorzy z obiektu, który my widzimy jako kwazar (tam jest to już galaktyka rozległa jak nasza), widzą właśnie nas jako kwazar. Istnieje pełna symetria. [Zasada kosmologiczna.] Wszystkie obiekty w danym momencie, są  tak samo czasowo  odległe od Wielkiego Początku. Szkoda, że nie można obserwować rozwijającego się Wszechświata od zewnątrz, by się o tym naocznie przekonać. W tym sensie mówić można o globalnym czasie Wszechświata, a sam Wszechświat nie posiada cech lokalności. Jest zintegrowaną Wszystkością.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz