wtorek, 21 kwietnia 2020

8. OTW i Wszechświat – na cenzurowanym

Co do układów lokalnych – dziś OTW opisuje je najdokładniej. OTW jako procedura obliczeniowa, a nie jako istota ontologiczna bytu materialnego. Złożone relacje w układach grawitacyjnych najlepiej opisać z zastosowaniem rachunku tensorowego (tensor metryczny) i w ramach geometrii różniczkowej. A może grawitacja dualna prowadzi do tych samych wyników? Prowokator ze mnie, co? Mimo wszystko jestem pełen podziwu dla Einsteina, który już sto lat temu... (Dokładnie. Gdy piszę te słowa uzupełniając tekst starszy, mamy październik roku 2015). Swoją drogą, gdyby żył dłużej, to kto wie... [Warto dodać, że za wszystkie skomplikowane konstrukcje matematyczne wyrażające zamysły Einsteina, za aktualny wygląd formalny jego teorii odpowiedzialni są wybitni matematycy z jego otoczenia. Ja pod tym względem jestem na straconej pozycji. Pewien skądinąd wybitny topolog, pomimo, że znajomy jeszcze z lat szkolnych, na moje propozycje odpowiada milczeniem. Cóż, emeryt, znudziło mu się, a Wszechświat jest tak wielki... 

   Ad rem, jeśli „pod znakiem zapytania jest faktyczność istnienia oddziaływań siłowych”, to co powiedzieć o oddziaływaniach elektromagnetycznych i silnych? Tu przecież posługujemy się siłami. Chyba właśnie w tym tkwi przyczyna niepowodzenia w próbach unifikacji grawitacji z pozostałymi oddziaływaniami... Zaraz, przecież zasady dynamiki dotyczą wszystkich oddziaływań, w tym grawitacyjnych. I masz babo placek. Sceptyków nie sieją.
   Mimo wszystko pole grawitacyjne, dla konkretnych ciał w naszej skali, jest polem źródłowym, centralnym, potencjalnym. Istnieje wyłącznie tam, gdzie istnieje masa. A czysta energia nie posiada masy? – zapytałby ktoś. Ale nie rozpraszajmy się, by się w manowce nie wpakować (szczególnie przy definiowaniu czystej energii). „Zakrzywiona przestrzeń (samoistna) narzucająca ciału kierunek przemieszczania się” godziłaby w sens dotychczasowej edukacji, bazującej na zasadach dynamiki. Dydaktycznie nie byłby to efekt pożądany. Niezależnie od tego geometria to jeszcze nie wszystko. Nie koniecznie chodzić więc musi o zakrzywienie przestrzeni, które może być też jedynie modelem operacyjnym, a nie faktycznością przyrodniczą. Tę ewentualność mimo wszystko należałoby wziąć pod uwagę (nie tylko z powodów pedagogicznych). Herezje? Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Czy także herezją jest to, że warto zatrzymać się na chwilę (w tym wyścigu) i spojrzeć do tyłu? A nuż coś zgubiliśmy po drodze...Newton, oddziaływania... Warto się zatrzymać zanim przestrzeń wykrzywi wszystko do tego stopnia, że zostaniemy zamknięci w sytuacji bez wyjścia. „Katastrofa horytontalna”, to także horyzont sprowadzający się do punktu, syngularności. Pojęcie to wprowadziłem w eseju traktującym o problemie horyzontu. „Jego horyzonty myślowe sprowadzają się do punktu widzenia.”
     Sprawa zatem jednak nie jest chyba taka „prosta”. Samo rozwiązanie może być nawet dużo prostsze... Przyjęliśmy bowiem za możliwe istnienie odpychania grawitacyjnego. Oczywiście nie z tego powodu, że część centralna obiektu (także skolapsowanej masywnej gwiazdy lub jądra galaktyki) nie przyciąga – prawo Gaussa. Można więc przypuszczać, że natężenie pola grawitacyjnego na powierzchni obiektu, wskutek znaczącego (w centralnej części) defektu masy grawitacyjnej, jest mniejsze, niż by to wynikało z opisu tradycyjnego, nie uwzględniającego istnienia tego defektu, a tym bardziej z opisu bazującego na OTW. Do sytuacji takiej prowadzi kolaps grawitacyjny (w przypadku jądra galaktyki) lub napór dośrodkowy materii wskutek wybuchu supernowej. W obydwu tych przypadkach mowa o olbrzymiej koncentracji materii, a więc o wydatnym ubytku masy, osłabiającym znacznie grawitację całości. [Warto przy okazji zauważyć, że promień horyzontu grawitacyjnego, w przypadku czarnodziurowania, w związku z tym, powinien być mniejszy od przewidywanego sądząc po początkowej masie obiektu mającego się zapaść.] Warto dodać, że w tym drugim przypadku, tak powstały supergęsty twór, gwiazda neutronowa, powinien oscylować dzięki dynamice zmian. Powinien też rotować (gdyż sama gwiazda przed wybuchem jakoś rotowała), rotować, wirować nawet z bardzo dużą częstotliwością (zasada zachowania momentu pędu). Obiekty takie znamy.   Przypuszczać można, że w przypadku jądra galaktyki, jakąś rolę odgrywać może w tym, co się dzieje, także ciemna materia. W dodatku, w odniesieniu do pozostałości po wybuchu supernowej, do przyjęcia jest przypuszczenie, że radialny gradient gęstości w takim sprasowanym siłami zewnętrznymi obiekcie, jest stosunkowo niewielki (nie biorąc pod uwagę warstwy powierzchniowej – „atmosfery”). Zgodnie z tym znaczący defekt masy ma miejsce prawie w całej objętości. Czy zatem przewidywany efekt likwidacji fali elektromagnetycznej, mający czynić dany obiekt czarną dziurą, ma rzeczywiście miejsce? Należałoby to sprawdzić, ewentualnie znaleźć kryteria ilościowe... Tak na marginesie, jądra galaktyk świecą i to dość jasno pomimo, że są de facto obiektami zmkniętymi grawitacyjnie. [Tu zachęcam młodych, by znaleźli zależność masy grawitacyjnej obiektu od jego rozmiarów, jeśli jest nim kula pyłowa o radialnie wzrastajacej ku środkowi koncentracji materii, zapadajaca się grawitacyjnie – z uwzględnieniem niedoboru masy grawitacyjnej i bez uwzględnienia (w pierwszym przybliżeniu) uwarunkowań o charakterze termodynamicznym.]
   Istnieje więc dodatkowa motywacja dla innego podejścia do kwestii (...). W naszym badaniu sprawy, efekty opisane przez ogólną teorię względności nie stanowią, jak widać, istotnego faktoru. Nie będziemy więc bazować na równaniach ogólnej teorii względności, tym bardziej, że są one równaniami pola zakrzywionej czasoprzestrzeni, a my zadowolimy się (prostszym) opisem oddziaływań. W innych sytuacjach (dotyczących układów ciał, a nie skrajnych gęstości wewnątrz określonych struktur) opis bazujący na ogólnej teorii względności jest jak najbardziej miarodajny, pomimo filozoficznych niejasności, którym dałem wyraz powyżej. Potwierdziły to obserwacje astronomiczne i pomiary z użyciem satelitów. Nieuwzględnienie ich byłoby nawet nieroztropne. Z drugiej strony, nie mniej nieroztropne byłoby też odrzucanie faktów, spostrzeżeń, za nieistniejące i hipotez za nierealne lub sprzeczne, tylko dlatego, gdyż nie mieszczą się w przyjętym aktualnie schemacie poznawczym. Inna sprawa, że często nie rozróżnia się metody, procedury badawczej i matematycznego modelowania od tego, co stanowi istotę ontologiczną bytu materialnego. I tu pogrzebano pieska.
Teoria, każda, jest modelem adekwatnym z ludzką świadomością bytu (przyznać trzeba, że zmienną w czasie). O tym wielu zapomina. Nie przewiduje więc wszystkiego, co obiektywnie istnieje, a przy tym uznaje za możliwe to, co nie może być faktycznym istnieniem. Nie wszystko, co z teorii wynika lub tym bardziej nie jest z nią sprzeczne, od razu musi być prawdą objawioną. Nie może więc być też odrzucone wszystko, czego ta teoria nie przewiduje, nawet jeśli jest to teoria względności. Określenie zakresu stosowalności teorii (każdej) nie zawsze jest łatwe, jednakże właśnie to stanowi o faktycznym postępie. Wszak naturalnym porządkiem rzeczy w nauce, jest nieustające poszerzanie zakresu teorii (ogólniej: systemu poznawczego). Właśnie tam (w tym poszerzeniu) należy poszukiwać odpowiedzi na nurtujące pytania zasadnicze. Warto o tym przypomnieć sobie w kontekście naszych rozważań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz