sobota, 18 kwietnia 2020

7. Nielokalność Wszechświata a ogólna teoria względności



   Szczególną podstawę dla obaw co do zasadności stosowania OTW (w aktualnej postaci jej interpretacji) stanowi jednak pewien przypadek szczególny: Wszechświat. Przede wszystkim wiadomo (nie tylko ja to stwierdziłem), że Wszechświat jest tworem nielokalnym, natomiast teoria względności zakłada lokalność – stąd między innymi paradygmat łącznościowy, wysłany już przeze mnie w zaświaty. Przyjmuje się, wprost jako założenie, bez pytania o zdanie pani zasady kosmologicznej, że obserwowalny Wszechświat jest, nawet znikomą, częścią jakiegoś nadbytu nie do określenia. Uznano to wprost a priori za prawdę, na bazie anachronistycznej intuicji przyjmującej Wszechświat za byt nieskończony i statyczny. A jednak nie ma żadnego empirycznego dowodu (nawet teoretycznych przesłanek) na to, że poza Wszechświatem, obserwowalnym, istnieje coś jeszcze. „Wieloświat” należy wyłącznie do fizyki baśniowej. Trzeba było jednak to „coś jeszcze” przyjąć, uznać za prawdę, by uratować lokalność Wszechświata (bo przecież bazujemy na  OTW). Dlatego, gdy Alan Guth w roku 1979 wymyślił proces inflacji, bazyjąc na opracowanej pięć lat wcześniej przez Glashowa i Georgiego teorii wielkiej unifikacji GUT (nomen omen), od razu uznał w sposób arbitralny, że to hipotetyczne zdarzenie miało miejsce tylko w drobnej części pierwotnego bytu. Dlaczego nie było zdarzeniem o charakterze globalnym, całościowym? Już wiemy dlaczego. Zgodnie z zamówieniem... O inflacji będzie innym razem.
 Przyjęcie zasady kosmologicznej za słuszną (i konsekwentne jej stosowanie) prowadzi jednak prost do konkluzji, że obserwowwalny Wszechświat jest Wszystkością. [Tu warto powrócić do serii postów traktującej o zasadzie kosmologicznej.] Stąd właśnie nielokalność Wszechświata. Lokalność w nielokalności? Mamy tu więc rodzaj niekonsekwencji. Problemowi lokalności i splątania w aspekcie kosmologicznym, poświęcę trochę czasu w innym miejscu, choć w wielu miejscach rzecz ta była już sygnalizowana. 
   Dziś modeluje się Wszechświat (z grubsza) za pomocą sferycznego balonika, pomimo stwierdzonej obserwacyjnie płaskości (geometria euklidesowa, a nie riemanowsko zakrzywiona). Przy tym, dla przypomnienia, płaskość ta nie jest, wbrew temu, co wynika z równania Friedmanna, jakimś balansowaniem na cieniuteńkiej linie, lecz jest cechą Wszechświata – niezmienną, wprost immenentną (nie może być inaczej). Właściwie stąd (z rzekomej konieczności balansowania) bierze się tzw. problem płaskości, który jest, niejako siłą rzeczy, wbudowany w kosmologię bazującą na OTW (niby płaskość potwierdzona empirycznie, a tu nieskończenie cienka granica miedzy opcjami nieistniejącymi)...i ten balonik. Dla nas problem paskości już nie istnieje.
  Dziś, po „odkryciu” ciemnej energii, wolno stwierdzić, że przestrzeń Wszechświata ma krzywiznę nie dodatnią, lecz ujemną hiperboliczną. A jednak jest płaska. Dlaczego? Wyjaśniałem w różnorodny sposób. Płaska nawet bez udziału neutrin – w eseju na ich temat dopisałem jeszcze jeden argument, a właściwie przypuszczenie będące wynikiem inercji skojarzeń. Ale to rzecz do roztrzygnięcia. Dziś pomimo płaskości Wszechświat jest balonem. Cóż, przyzwyczajenia, nawyki myślowe i to, czego nas uczono, przekonują bardziej, niż argumenty. „Ale przecież dzięki temu, że materia znajduje się na powierzchni balonika, nie można mówić o istnieniu centrum Wszechświata – to ważna zaleta propagowanej konepcji. Mamy tu też zgodność z zasadą kosmologiczną.” Jednak także Wszechświat, będący ekspandującą Wszystkością, też nie posiada wyróżnionego punktu, gdyż poza Wszechświatem przestrzeń nie istnieje.   
    Zgodnie z aktualnym podejściem, zgodnie z modelowaniem za pomocą OTW, to sama przestrzeń rozszerza się czyniąc ruchy względne galaktyk „nieruchami”. Ta zakrzywiona przestrzeń świadczy samym istnieniem zakrzywienia, także o istnieniu grawitacji powszechnej, spowolniającej ekspansję (zostawmy w spokoju ciemną energię). Jeśli spowolnienie, to znaczy, że działa siła. W jakim kierunku? Co z zasadą kosmologiczną? (Tu warto przypomnieć sobie ponownie pierwszą część eseju poświęconego neutrinom.) Na domiar złego „Dlaczego ekspanduje?” Dla OTW to stan zastany. Jak już tak jest, to trzeba sobie jakoś z tym radzić. [Coś musiało stać się wcześniej, a teraz mamy to, co mamy. Grawitacja robi swoje.] Wszechmogące równania OTW uwzględniają tę możliwość. „To przecież z całą pewnością nie wynik samej grawitacji – tej wyłącznie przyciągającej.” Moje rozwiązanie kwestii podaje jednoznaczną przyczynę ekspansji, tkwiącą w grawitacji dualnej, bez uciekania się do mnożenia bytów – bez łamania symetrii, bez supersymetrii, bez ciemnej energii i bez sakramentalnego stwierdzenia, że tak to już jest. A tajemnicze początki? Inflacja? To już w zasadzie domena mechaniki kwantowej, nie uwzględniającej grawitacji. Ale zdaniem wielu, wszystko (prawie) już zaklepano. A jeśli ktoś... to mu po łapach.
    Rozważania te prowadziliśmy już niejednokrotnie. Czy nie lepiej, w tym kosmologicznym przypadku wrócić do starego, klasycznego, faktycznego ruchu, w którym zakrzywienie toru powoduje prozaiczna siła dośrodkowa? Czy nie lepiej ekspansję Wszechświata uznać za uogólniony ruch względny (z kresem górnym prędkości) w przestrzeni euklidesowej (płaskiej)? „Krytyczność” odkrytyczni się, stanie się wtedy jedynością, jedynym możliwym stanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz