czwartek, 19 października 2017

Plankony

Kontynuuję rozważania poprzedniej notki. Powróciłem do nich pomimo, że w maju i czerwcu 2016 opublikowalem już nawet serię artykułów traktujących o plankonach. Teraz rzecz przedstawiam skrótowo. Poza tym, moje widzenie spraw ewoluuje, wzbogacone o ostatnie nowości i pogłębienia przemyśleń. Notki te stanowią zwiastun książki, która ukaże się w grudniu 2017.

Podkreślić należy, że nasz plankon jest ideą bardziej filozoficzną (wynikającą z możliwości usystematyzowania cząstek), niż konkretnym bytem do wykrycia. Na razie to tylko hipoteza robocza. Jeśli doprowadzi nas do wyników zgodnych z doświadczeniem lub obserwacją, skażemy ją na bycie bytem rzeczywistym (nawet jeśli dostrzec go nigdy nie będziemy mogli). Jak widać, model nasz jest falsyfikowalny. Zatem to podejście naukowe pomimo, że tak bardzo może zaskakiwać.  Tak, jak to było ponad dwieście lat temu z atomem. Jeśli plankon rzeczywiście istnieje, to wnioski wyciągnięte z jego (teoretycznego) badania, będą konsystentne ze znanymi faktami doświadczalnymi, może nawet dadzą odpowiedź na pytania dziś nie zadawane z powodu braku punktu zaczepienia. Jak się więc za niego zabrać? Przede wszystkim podajmy definicję matematyczną plankonu. Chodzi o długość Plancka i masę Plancka. 

Teraz obliczmy promień grawitacyjny (Schwrtzschilda) plankonu. Korzystamy ze znanego wzoru:
                                                                 R = 2GM/c²                (3)
Łatwo wykazać rachunkiem, że promień ten równy jest podwojonej długości Plancka. Zatem, można uznać, że Plankon jest czarną dziurą. Ale to zupełnie nieistotny szczegół (jak my to nazwiemy). Istotne, że jest źródłem pola grawitacyjnego i ściąga ku sobie kolegów, identycznych z nim. Czy wszystkie przyciągając się wzajemnie utworzą osobliwość? Gdyby tak było, to byśmy nie istnieli. [Albo sam plankon nie istnieje, ale wówczas wycofanie się z projektu byłoby zbyt wczesne, bo mamy co badać.] Zatem, jeśli istniejemy, to znak, że oddziaływanie między plankonami przebiega inaczej. Przede wszystkim raczej powinno istnieć odpychanie w krótszym zasięgu. Niech za przykład „z życia” posłuży jądro atomowe. Nukleony wzajemnie przyciągają się (oddziaływania silne), ale samo jądro nie zapada się w sobie, jest nawet nieściśliwe (jak ciecz). Dlaczego? Widocznie w krótszym zasięgu działają siły odpychania, w dodatku bardzo wielkie. Z tego samego powodu głową muru nie przebijesz (tu chodzi o odpychanie elektrostatyczne między elektronami atomu (tak w uproszczeniu).
Tę sprawę trzeba zbadać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz