Powróćmy
do przerwanego wątku, do plankonów. Jak plankony powinny oddziaływać ze sobą?
Wyłącznie grawitacyjnie! Posiadają przecież masę. Elektromagnetyzm i
oddziaływania silne (jądrowe), to już inna skala, rzędu 10^-15m (a nie -35).
Trzeba więc na grawitację spojrzeć innym okiem. [Mechanika
kwantowa już tu nie sięga. Zresztą bazę dla niej stanowią oddziaływania
elektromagetyczne i powiązane z nimi jądrowe (wszystkie hadrony oddziaływują
elektromagnetycznie). W dodatku mechanika kwantowa stroni od grawitacji – na
ogół uzasadnia się to jej słabością w skali cząstek subatomowych, ewentualnie
mówi się o tym, że wobec grawitacji nie udaje się zabieg renormalizacji.]
Powracam
do konkluzji z poprzedniej notki: „powinno istnieć odpychanie w krótszym
zasięgu”. Oznaczałoby to dualność grawitacji. To coś zupełnie nowego. Dlaczego
„nowego”? Dlaczego w cudzysłowiu? Otóż, po ogłoszeniu przez Einsteina OTW,
wszyscy jak jeden mąż rzucili się na tę nową niszę badawczą, w szczególności
dlatego, gdyż kusiła interesującą matematyką (geometria różniczkowa – możliwość
zakrzywienia przestrzeni), a także miała, jak się
okazało, wielki potencjał heurystyczny. Nie
pomyślano nawet o tym, że można rozwinąć i zmodyfikować grawitację newtonowską,
dzięki odkryciu (przez tegoż Einsteina) równoważności masy i energii. Cóż,
psychologia i wybujałe ambicje. [A tak na marginesie,
warto pokusić się o przypuszczenie, że Einstein
poszedłby właśnie w kierunku modyfikacji teorii newtonowskiej, gdyby nie zafascynowanie
nową użyteczną matematyką – geometrią Minkowskiego, geometrią różniczkową. Po
prostu uległ przemożnemu wpływowi środowiska, w którym przebywał. Może to i
dobrze. Dzięki temu mamy OTW, dzięki temu po stu latach coś zostało dla naszych rozważań. Ja jestem (już)
poza środowiskiem i cieszę się swobodą.]
Pojawiło
się mnóstwo modeli Wszechświata, a dziś kosmologia stała się już nawet modna –
do tego stopnia, że... znalazła się w impasie. Niezliczona liczba kombinacji i
kompilacji, różne czarne dziury, białe dziury, wieloświaty, tunele...i ładne
filmy SF. O tym, że jest impas świadczy bezpośrednio to, że Przyroda przestała
być (w naszych teoriach i teoryjkach) bytem jednoznacznym. Babka wróżyła – na
ile? Podkreślam, Przyroda jest jedna i nie może być albo taka, albo siaka. Bo
co by było z nami? Albo jesteś krową, albo teściową, albo wujkiem, czy jakimś
szczurem. To by się nawet podobało kwantowcom, lubującym się w nieoznaczoności,
statystyce i prawdopodobieństwach. Już mówi się całkiem poważnie o funkcji
falowej Wszechświata. W tym wyścigu o laury jakoś
zapomniano o tym, że teorie, jakimi posługujemy się, mają charakter lokalny, a
Wszechświat jest nielokalny, jest Wszystkością. Uważam, że teoria Wszechświata
powinna być deterministyczna już choćby dlatego, gdyż jest on bytem
jednoznacznym, jest nadobiektem. Także to mówi nam zasada kosmologiczna.
Żeby wyjść
z tego bałaganu i powrócić na właściwe tory, powinniśmy powrócić do źródeł, do
fizyki jak najbardziej elementarnej. Wbrew pozorom, znajdziemy tam całkiem
sporo ciekawych rzeczy (przed stu laty, w owczym pędzie ku równaniom OTW nie
zwrócono na to uwagi).
Dualność
grawitacji – nowy, spory
potencjał heurystyczny. Na razie tylko ja go
wykorzystuję i mam z tego radochę. Przekonamy
się o tym (o potencjale, a nie o radosze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz