To zależy, jak na to patrzymy.
Rozważając znane prawa i zasady, uczeni doszli do wniosku, że czas stanowi
jedynie parametr opisowy i nie jest jakością ontologiczną. Chodzi o istnienie
symetrii względem kierunku upływu czasu – tak, jak ruch w prawo jest całkowicie
równoważny ruchowi w lewo. Symetria ta obowiązuje tak w matematycznym świecie
newtonwskim, jak i w OTW, a także w mechanice kwantowej. Wszak świat nasz
opisujemy za pomocą równań i działań matematycznych, które nie mają charakteru
czasowego. Jednym z głównych błędów popełnianych dziś jest ontologizowanie
pojęć matematycznych. Na przykład, energia traktowana wprost substancjalnie
pomimo, że to przecież pojęcie matematyczne. Innym przykładem jest zakrzywiona
przestrzeń.
Wbrew istnieniu, zasygnalizowanej
powyżej, symetrii względem kierunku upływu czasu, dla wszystkich jest rzeczą
oczywistą, że wielkość potencjału grawitacyjnego w danym punkcie ma wpływ na
szybkość upływu czasu (tam). To już mantra. A jednak lokalne zróżnicowanie
szybkości upływu czasu, spowodowałoby niejednorodność tempa rozwoju świata we
wszystkich skalach – byłby na przykład kompletny bałagan z widmami – nie
stanowiłyby pewnego wskaźnika prędkości obiektów (i odległości w sensie
kosmologicznym). Warto by się zastanowić nad tym. Możecie się oburzać, ale, czy macie konkretne
argumenty przeciw tym wątpliwościom?
Wszechświat jako calość nielokalna ewoluuje, zatem czas płynie
pomimo że lokalnie prawa przyrody są niezmiennicze względem strzałki czasu.
Zatem chwila późniejsza przedstawia świat, nawet ten lokalnie badany – innym.
Bo przecież ewolucja Wszechświata czyni go innym z godziny na godzinę i ma
wpływ na całą przyrodę w każdej skali, nawet najmniejszej. [Dlaczego miałaby
nie mieć?] Z tego powodu także relacje lokalne, powoli, choć dla nas
nieuchwytnie, zmieniają się. Znów mamy rozróżnienie między lokalnością układów,
a nielokalnością Wszechświata. Czas istnieje więc, ale jest to tylko czas
globalny, kosmiczny, czas niezmienniczy. To czas jedyny istniejący. To także
czas mierzony przez nas – jesteśmy bowiem (obserwacyjnie) najdalej od Wielkiego
Wybuchu. To trochę zbliża nas (pozornie) do newtonowskiego czasu absolutnego.
Ten czas absolutny, to, wraz z przestrzenią (newtonowską), medium, którego
istnienie zawdzięczamy ilościowemu wglądowi naszych mózgów w rzeczywistość.
Globalny czas kosmiczny, to coś innego. Jest on bowiem czasem de facto, a jego
istnienie wyraża fakt (zauważony już dawno) istnienia ewolucji Wszechświata.
A przestrzeń? Ta intuicyjna „objętość”? Tę określają rozmiary
Wszechświata (oczywiście nie traktowane wyobraźnią lokalną). Same rozmiary wyznacza
kres górny prędkości ekspansji, czyli c . To po prostu promień
hubblowski Wszechświata.
O tym poczytać będziecie mogli w książce Wszechświat grawitacji
dualnej, która niebawem ukaże się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz