poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Oscylacje Wszechświata. Nawiązanie

Oscylacje Wszechświata.
Zamiast wstępu.

Treść

Jaki jest okres oscylacji Wszechświata?(??) Przy założeniu, ze Wszechświat oscyluje, tę opcję rozwoju Wszechświata uznaliśmy za godną specjalnej uwagi, poprzez analogę, istnieć może związek miedzy masą (zawartością materialną) obiektu, a okresem jego pulsacji objętościowej (jeśli ma miejsce). Prowadzi to do hipotetycznego oszacowania okresu oscylacji Wszechświata – na dwa sposoby. Z wynikami zbieżnymi. Przemyślenia i refleksje z tym związane.

Cechą układu zamkniętego jest między innymi to, że spełniona jest w nim zasada zachowania energii. Jeśli zachodzą w nim nielokalne zmiany, to zmiany te mają charakter cykliczny*. Takim zamkniętym układem  jest Wszechświat (traktowany jako Wszystkość). Jeśli się więc zmienia – co do tego nie ma wątpliwości, to jego zmiany globalne mają charakter cykliczny. Już to, nie licząc rozlicznej argumentacji bazującej na obserwacji, uzasadnia tezę o cykliczności zmian Wszechświata. Zatem Wszechświat oscyluje, nawet jeśli nie chcą na to przystać uczeni (tym gorzej dla Wszechświata).

1. Jaki jest okres oscylacji Wszechświata?(??)
     Wszechswiat oscyluje. To już wykonkludowaliśmy w poprzednich artykułach. To nawet jedna z myśli przewodnich tej pracy. Same oscylacje, przypuszczać można, iż spowodowane są tym, że grawitacja ma charakter dualny, czyli istnieje odpychanie grawitacyjne w środowisku materii odpowiednio zagęszczonej. Odnosi się to tak do Wszechświata w jego początkach, jak i do układów: jąder galaktyk i bardziej masywnych gwiazd. Istnienie odpychania od razu sugeruje możliwość zachodzenia oscylacji objętościowych obiektów – tak gwiazd, jak i jąder galaktyk. Także Wszechświat na samym początku był (zgodnie z moimi fantazjami) obiektem o skrajnie wielkiej koncentracji materii (jak sprężyna maksymalnie skurczona). [Tu mamy przyczynę sprawczą ekspansji – rzecz dotąd nie rozważana, nie licząc różnych pomysłów ad hoc o wątpliwej bazie fizykalnej.] Ogromna siła odpychania wzajemnego wszystkich elementów (plankonów) spowodowała to, czym był Wielki Wybuch. Mamy tu analogię. Wpadłem więc na wariacki pomysł oszacowania okresu pulsacji Wszechświata. Czy to możliwe?  Oczywiście, że nie. Tylko ktoś taki...
   Przyjmijmy, że masa jądra Galaktyki (naszej) wynosi 10^10 mas Słońca (10 miliardów, to oszacowanie raczej do przyjęcia), czyli ok. 10^40 kg. Przyjmijmy też, że masa Wszechświata jest rzędu 10^53 kg (Patrz artykuł na ten temat). Można przypuszczać, że nawet jeśli to daleko posunięta fantazja, istnieje proporcja okresów pulsacji (gdyż przyczyna jest ta sama: odpychanie grawitacyjne wewnątrz materii bardzo skondensowanej), co symbolicznie zapisać można następująco:
Przesadzam? Oczywiście, a mimo to warto dać się ponieść ciekawości: Co z tego wyjdzie? Tak, jak to robią nienormatywni licealiści (Z każdym rokiem są bardziej nienormatywni, bo jest ich coraz mniej. Cóż, edukacja różnymi chadza drogima (...)). A ja pozostałem nienormatywny do dziś (Jak mi się to udało mimo że cięgów nie brakowało? Mało pojętny.)
   Zajmijmy się pulsacjami objętościowymi (radialnymi) jądra Galaktyki (naszej). Nawet jeśli mają one miejsce, dostrzeżenie ich przez nas nie jest możliwe. Wobec stosunkowo dużej masy jądra galaktycznego, częstotliwość pulsacji jest bowiem relatywnie mała, a życie nasze jest zbyt krótkie, by pulsacje te bezpośrednio zarejestrować. Sądzę, że pulsacje jąder galaktycznych dają o sobie znać także zmianami pola grawitacyjnego. W związku z istnieniem ubytku masy grawitacyjnej, wzrastającym w miarę ściskania, ten sam obiekt, gdy objętość jego jest większa (ma większą masę grawitacyjną), jest źródłem silniejszego pola grawitacyjnego. Zmiany objętości muszą więc być, w świetle naszych rozważań, przyczyną cyklicznych zmian natężenia pola grawitacyjnego wokół obiektu. Gdyby nie istniał ubytek masy, zmiany objętości obiektu nie miałyby wpływu na natężenie pola grawitacyjnego wokół niego. Wszak natężenie pola grawitacyjnego zależy bezpośrednio od masy obiektu. O proszę, mamy jeszcze jedną antycypację. Trzeba tylko poszukać układów gwiazd, w których jedna pulsuje z wystarczająco długim okresem pulsacji – to ułatwi realizację zamysłu. Obserwując taki układ, zauważylibyśmy zakłócenia ruchu towarzysza gwiazdy pulsującej, spowodowane zmianami jej masy. To dałoby możliwość pomiaru tych zmian w różnych stanach jasności (w związku z przypuszczalną zmianą objętości). Znalezienie takiego układu stanowiłoby potwierdzenie grawitacji dualnej (lub szansę na obalenie tezy o jej istnieniu – w obydwu przypadkach it's OK) Samo badanie powinno być dosyć łatwe do przeprowadzenia, z tym, że nikt nie oczekuje zmienności masy. [W dodatku, jeśli rzeczywiście ulega zmianie, mamy od razu potwierdzenie dualności grawitacji.  Jeśli nie, mamy szansę na potwierdzenie tego, że nie mam racji. Już to powinno zachęcić do badań.]Grawitacja dualna otwiera przed nami nowe horyzonty, nie uświadamiane dotąd nowe możliwości badawcze, może nawet umożliwi istotny postęp w zrozumieniu świata. Co myślą inni? Wolę nie cytować pomimo, że milczą – jak co?
   Bardzo możliwe, że cykliczne zmiany pola grawitacyjnego wokół jądra Galaktyki (ich zasięg jest właściwie nieograniczony, szczególnie gdy chodzi o obiekty do niej należące) są przyczyną okresowych zmian w Układzie Słonecznym: w Słońcu, oraz planetach; między innymi możliwy jest wpływ na tektonikę Ziemi.  Jeśli tak, to indykacji tych zjawisk powinniśmy oczekiwać w badaniach paleontologicznych. Okazuje się, że rzeczywiście istnieje określona okresowość zjawisk, która uwidoczniła się w wyniku badań prowadzonych przez geologów. Zmienność ta świadczy o zachodzeniu okresowych zmian warunków ekologicznych. Wiadomo na przykład, że co 26-27 milionów lat (w przybliżeniu) ma miejsce masowe wymieranie licznych gatunków, być może wskutek jakiegoś kataklizmu lub bardzo znaczących zmian klimatycznych. Istniejące hipotezy mające wyjaśnić związki przyczynowe odkrytych faktów geologicznych i paleontologicznych, na ogół są dość mgliste i niespójne, wprost bałamutne. Ockham do kwadratu. Tak nawiasem mówiąc, wyjaśniają te fakty ludzie tylko pozornie niekompetentni, w związku z tym, że ich świadomość poznawcza ograniczona jest do wąskiego zakresu specjalizacji. Ale mniejsza o to. 

   Przyczyn zauważanych zmian poszukuje się w okolicach Ziemi i Układu Słonecznego. Przykład stanowić może, do niedawna funkcjonująca, hipoteza o istnieniu gwiazdy „Nemesis” (czerwonego lub brązowego karła, gdyż optycznie jest niazauważalna), która rzekomo tworzy ze Słońcem układ podwójny. Gdy wraca w nasze strony, przechodząc przez chmurę Oorta**, swą grawitacją skierowuje ku planetom, więc także ku Ziemi, sporą ilość komet. [W moim odczuciu to strasznie naciągane] Te uderzając w Ziemię powodują kataklizmy, a więc wymieranie pewnych gatunków. Tak sądzono. Z obliczeń jednak wynika, że gwiazda ta w swych aphelium zbliża się do innych gwiazd na tyle, że nie można pominąć ich wpływu grawitacyjnego na jej orbitę. Naruszałoby to cykliczność wymierania w sposób istotny. Poza tym to, czy kometa uderzy, czy nie, jest uwarunkowane statystycznie. Hipoteza ta ostatecznie upadła, gdy obserwacje z pomocą satelitarnego teleskopu na podczerwień, WISE, wykluczyły obecność w okolicach Układu Słonecznego źródeł promieniowania podczerwonego o rozmiarach gwiazdo- lub planeto-podobnych. Astronomowie nie dali za wygraną. Wymyślili bardzo masywną planetę „Tyche”, tym razem krążącą wewnątrz chmury Oorta. Także jej obecność badania wykluczyły. Uparciuchy, a z tym rzucaniem komet, to wprost – ściema, czy dziecinada? Powinienem czym prędzej opuścić to miejsce, by nie popełnić jakiejś słownej niewybaczalności. A chmura Oorta... Spełnia interesującą funkcję wypełniacza luk.

    Zatem nie chodzi o jakieś ciało niebieskie mające czynić szkody. Chodzi raczej o cykliczne zmiany na Ziemi (tektonika) i na Słońcu, powodujące zmiany jego aktywności. Co może być tego przyczyną? Rozważyć można dwie przyczyny. Pierwsza: cykliczne zmiany na Słońcu będące jego wewnętrzną sprawą. Problem jednak w tym, że cykl 26 milionów lat jest raczej nierealnie długi w porównaniu z innymi cyklami, na przykład jedenastoletnim. Jakoś trudno to przyjąć. Owszem, zmiany na Słońcu następują w związku z jego ewolucją, ale nie mają one charakteru cyklicznego. Są właściwie nieodwracalne. Ale przecież nie o to chodzi. Druga: zmiany cykliczne natężenia pola grawitacyjnego jądra Galaktyki, o których wspomniałem wyżej. Zmiany te mogły z jednej strony wpłynąć na tektonikę ziemską, a nawet na same organizmy będąc czynnikiem ich ewolucji; z drugiej zaś na Słońce, na jego aktywność i, co za tym idzie, promieniowanie. To wyjaśnienie jest dużo realniejsze. Już fakt, że chodzi o dość regularną okresowość, wskazuje na istnienie wpływu czynników zewnętrznch, spoza Układu Słonecznego, raczej nielokalnych, dotyczących całej Galaktyki. Można przypuszczać, że ten okres zmian ekologicznych może nawet wydłużać się stopniowo w skutek stopniowego wzrostu masy substancjalnej jądra galatycznego, ściągającego z zewnątrz materię. Czy badania paleontologiczne są w stanie uchwycić istnienie takiej tendencji? Istnienie przewidywania bardzo by pomogło w sprawdzeniu tego, ale to wcale nie takie pewne. Masa tak dużego układu, pomimo wchłaniania dużej ilości materii z zewnątrz, może wzrastać dużo wolniej, w każdym razie nie addytywnie, w związku z istnieniem niedoboru masy grawitacyjnej. Ciekawe, czy możliwe jest zbadanie także tego. To byłby wskaźnik słuszności przypuszczenia, a nawet całej koncepcji.
   Zapiszmy więc proporcję (*) bazując na powyższych danych:
Tutaj x byłby okresem pulsacji Wszechświata. Otrzymujemy: x = 26·10^19 lat. Można więc, bazując na tym, przyjąć, że okres pulsacji Wszechświata jest rzędu 10^20 lat. Coś takiego... Wyliczone po raz pierwszy w historii. To wcale nie mówi, że tak w rzeczywistości jest, ale może mówić, że nie brak mi tupetu.
   Jeśli ma to jakikolwiek sens, to powinniśmy otrzymać podobną liczbę bazując na czymś innym.
   W tym celu zajmijmy się grawitacją zapadającej się gwiazdy. Powinna to być gwiazda dosyć masywna, zdecydowanie większa od Słońca. Powinna to być też gwiazda zaawansowana ewolucyjnie, mająca za sobą większość przemian związanych z syntezą jądrową. Materia takiej gwiazdy zapada się, gdyż grawitacja bierze tu górę nad ciśnieniem promieniowania od środka. Przyjmujemy, że to gwiazda umowna, a nie jakiś znany konkret. Sądząc po naszej koncepcji dualnej grawitacji wnioskujemy, że przy odpowiednio dużej koncentracji materii, w jej centrum, w pewnym momencie pojawia się efekt odpychania, wyhamowujący kurczenie się układu. Dodajmy do tego, że gwiazda nie jest obiektem jednorodnym pod względem gęstości. Z całą pewnością koncentracja materii w jej centrum jest największa. Poza tym gwiazda nie jest ciałem sztywnym. W jej części centralnej pojawia się więc efekt odpychania. W tym samym czasie warstwy wyższe kontynuują swój napór ku środkowi, napotykając na wzmagający się opór. Prowadzi to do efektu odbicia. Tak dochodzi więc do powstania fali „akustycznej”, która z centrum podąża na zewnątrz osłabiając tym impet zapadania się warstw wyższych. Można przypuszczać, że najgłębiej, materia zgęszczona jest do tego stopnia, że właściwości jej stanowią nową jakość (plazma gluonowo-kwarkowa?), ale to wcale nie wiążące, a także nie istotne. Fala odśrodkowa przechodzi przez te wyższe warstwy, napotykając materię opadającą ku środkowi. W wyniku zachodzacych wówczas procesów, w tym hamowania zapaści, tworzy się promieniowanie (w tym X i γ), którego część uwalnia się (w większym lub mniejszym stopniu) na zewnątrz. Energia kinetyczna zapadajacej się materii w jakimś stopniu uwalnia się w postaci promieniowania. Ale to mniej istotne wobec celu, jaki wytyczyliśmy sobie. Ostatecznie zapaść materii zostaje wyhamowana, a centralna część gwiazdy zaraz po tym rozszerza się. Także jej jądro. Znów więc przewagę zyskuje przyciąganie. Materia w centrum gwiazdy zapada się i w następstwie tego znów dochodzi do odpychania w samym centrum. Być może dochodzi do ponownej emisji promieniowania gamma. Scenariusz jednak może być też inny. Wszystko zależy od masy gwiazdy i jej rozmiarów (a więc od stopnia koncentracji materii). W rzeczywistej gwieździe zależy też od składu chemicznego, a więc od przebiegu procesów jądrowych w okolicach zagęszczeń, procesów, które jeszcze nie wygasły. Kontynuujmy. Wskutek naporu odśrodkowego, objętość naszej gwiazdy nieco wzrosła, ale, jak wspomniałem, znów górę bierze grawitacja. Znów objętość maleje. Całkiem możliwe, że ponownie dochodzi do emisji pulsu promieniowania (gamma, X) może nawet całej serii, a wraz z tym do pulsacji objętościowych gwiazdy, choć, jak można przypuszczać, coraz słabszych, gasnących. Jednak nie całkowicie. Sytuacja stabilizuje się, a same drgania stają się „drganiami zerowymi”, w czasie których nie dochodzi już do emisji promieniowania spowodowanego zmianami objętości. Przypomina to układ na najniższym, podstawowym, poziomie energetycznym. Czasami gwiazda stabilizuje się jako obiekt pulsujacy o względnie stałym okresie pulsacji.
   Poza tym opisany tu obiekt na ogół jest jedynie częścią wewnętrzną gwiazdy olbrzyma. Wówczas znaczna część energii wyzwalanej w samym centrum rozprasza się w materii wyższych warstw, powodując pulsacje objętościowe stwierdzane podczas obserwacji. Na zewnątrz gwiazda nie musi więc być źródłem promieniowania gamma. W samym centrum jednak zachodzą drgania objętościowe (radialne). Załóżmy, że już stabilne. Mogą one być (lub nie być) zrezonowane z dynamiką ruchu materii otaczającej jądro, a także z tym, co wnoszą procesy termodynamiczne uwarunkowane przez reakcje jądrowe zachodzące w warstwach zewnętrznych gwiazdy. Zgodne sprzężenie wszystkich czynników prowadzi do pulsacji o niezmiennej częstości. To rodzaj rezonansu. Rezonans taki ma miejsce dla określonych mas, gęstości i określonych parametrów rotacji. Dotyczy gwiazd zawansowanych ewolucyjnie, mających już za sobą główne procesy syntezy jądrowej. To nam przypomina cefeidy, albo gwiazdy zmienne typu RR Lyrae. W przypadku zakłóceń symetrii lub braku rezonansu wewnętrznego, czyli zgodnego w fazie sprzężenia procesów, obiekt dany pulsuje w sposób nieregularny – gwiazdy zmienne nieregularne. Taką gwiazdą zmienną jest Betelgeuse w Orionie. Być może w niedalekiej przyszłości wybuchnie ona jako supernowa. Z obserwacji wynika, że gwiazd fizycznie zmiennych (pulsujacych w sposób nieregularny) jest dosyć dużo. W szczególnych okolicznościach może też dojść do (zwykle nawrotowego) wybuchu, który my rejestrujemy jako gwiazda „nowa”***. To przykład procesu chaotycznego. Można przypuszczać, że obecność bliskiego sąsiada, a tym bardziej dwóch (lub więcej) masywnych gwiazd, mogłaby być źródłem nieregularności i wzajemnych przepływów energii (grawitacyjnej), niekiedy także materii, prowadzących do sytuacji rezonansowych (rezonans zewnętrzny), będących przyczyną erupcji o rozmiarach nawet katastrofalnych. Proponuję przeprowadzenie symulacji komputerowych dynamiki zmian w masywnych gwiazdach, symulacji uwzględniających grawitację dualną. Mielibyśmy dodatkowy czynnik (poza znanymi) odpowiedzialny za przebieg zjawiska supernowej.
   Ostatecznie otrzymaliśmy obiekt pulsujący bardziej lub mniej regularnie.        
   Przy opisie powyższym w zasadzie nie braliśmy pod uwagę rotacji gwiazdy. Jest to czynnik bardzo istotny dla jej losu. Jeśli gwiazda nie rotuje lub jej rotacja jest powolna, zapadanie jest symetryczne, pulsacje odbywają się symetrycznie w całej obiętości. Wówczas jest szansa, by gwiazda taka była cefeidą. Powolna rotacja, tak nawiasem mówiąc, świadczyłaby o obecności układu planetarnego, który, jak wiadomo, bierze na siebie znaczną część momentu pędu układu. Planety więc ratują gwiazdę przed niebezpieczeństwem wybuchu. By rezonans prowadzący do stałych pulsacji był cechą stabilną gwiazdy, także nie powinna mieć sąsiadów – gwiazd, tworzących z nią ścisły układ grawitacyjny. Szczególnie niestabilny jest układ trzech lub większej liczby gwiazd. Wpływ masy planet jest raczej znikomy. Może też być inaczej: zgodne sprzężenie czynników wewnętrznych właśnie dzięki wpływom grawitacyjnym zzewnątrz. Ale chyba znacznie rzadziej.
  Szybka rotacja gwiazdy zmienia sytuację.  Jeśli jej masa jest duża, zapaść grawitacyjna ma miejsce przede wszystkim wzdłuż osi obrotu. Wraz z tym w części równikowej, jeśli zapadanie ma miejsce, jest ono mniej intensywne. Także przebieg procesów jądrowych jest funkcją położenia. Po krótkim czasie gwiazda nie jest jednorodna pod względem składu, a także temperatury. Zróżnicowanie stopniowo narasta. W części osiowej ciśnienie wewnętrzne (składowa osiowa) jest wyższe, a procesy nukleosyntezy przebiegają szybciej. Tam wcześniej wyczerpują się zasoby pierwiastków uczestniczących w nukleosyntezie. Tam też gwiazda zapada się, rozpoczyna się kolejny cykl syntezy. W tej sytuacji nie trudno oczekiwać zakłócenia stabilności, a może nawet wybuchu, którego moc zależna jest od masy gwiazdy i prędkości rotacji – w pierwszym rzędzie.  Wskutek szybkiej rotacji spora część materii oczywiście opuszcza gwiazdę nawet zanim dochodzi do spektakularnego wybuchu. Opuszcza w kierunku osiowym. W dodatku, tak obracajaca się gwiazda wytwarza stosunkowo silne pole magnetyczne. Biegunowa emisja materii może być więc skolimowana. Jeśli w dodatku dochodzi do wybuchu, to, co zostaje  ma szansę stać się  czymś bardzo małym, gęstym, bo wybuch napiera także ku środkowi, a w rezultacie obiekt nasz ma spore szanse być źródłem promieniowania rentgenowskiego lub gamma, stać się pulsarem. 

   Powróćmy jednak do spokojnej gwiazdy pulsującej, do obiektu stabilnego. Jego masa na ogół jest większa, nawet kilkakrotnie, niż masa Słońca.
   Szczególnym przykładem takich pulsujących obiektów są, jak już wspomniałem, cefeidy. Cefeidy są nadolbrzymami. Ich masy są kilkakrotnie większe od masy Słońca.**** Widać je wyraźnie także w sąsiednich galaktykach. Dzięki stałej w czasie, wyraźnej, nawet jednoznacznej zależności między jasnością absolutną, a częstotliwością pulsacji, służą one do wyznaczania odległości tych galaktyk, w których znajdują się. Właśnie dzięki nim Hubble dokonał swego odkrycia.
   Dziś pulsacje tych gwiazd tłumaczy się inaczej (Wikipedia stoi otworem). Oczywiście faktoru dualnej grawitacji nie bierze się pod uwagę. Jak już wspomniałem, cefeidy są nadolbrzymami. Gdyby któraś z nich znalazła się na miejscu Słońca, jej powierzchnia sięgałaby może nawet orbity Jowisza. Właśnie dlatego hipotetyczny proces opisany powyżej jest chyba jedynym, umożliwiającym wyjaśnienie spójne dużej stosunkowo częstotliwości pulsacji tych gwiazd, zważywszy na ich relatywnie duże masy i rozmiary. Wszak faktyczne uzgodnienie warunków i własności w tak dużych obiektach w ciągu zaledwie kilku dni (od 1 do 50 dób) nie jest sprawą prostą, tym bardziej, że wędrówka fotonów „uzgadniających” wewnątrz gwiazdy trwać może bardzo długo. Zbyt długo, by można było wiązać jej oscylacje ze zjawiskami uwarunkowanymi przez reakcje jądrowe lub procesy w ramach oddziaływań elektromagnetycznych. Za to dla grawitacji nie ma przeszkód. Samouzgodnienie obiektów tych (jako całość), w zasadzie może mieć wyłącznie charakter grawitacyjny, w szczególności, gdy grawitacja ma charakter dualny.
   Cefeidy są gwiazdami wyjątkowymi. Ogólnie, w odniesieniu do  gwiazd zmiennych trudno oczekiwać, by były idealnie symetryczne, bez lokalnych fluktuacji gęstości (to przecież nadolbrzymy), by pulsowały aż tak regularnie w przypadku braku uzgodnienia, tym bardziej, że gwiazda ewoluuje także swym składem chemicznym. Niech za przykład służy nadolbrzym Betlgeuse z Oriona. W gwieździe tej odkryto niedawno wybrzuszenie – gwiazda ta nie jest idealną kulą. Za samouzgodnione pulsacje odpowiedzialny powinien być więc proces globalny, a nie zjawiska zachodzące lokalnie (nawet jeśli są ze sobą sprzężone), na przykład przemiany jądrowe. Tym procesem globalnym są pulsacje grawitacyjne, opisane wcześniej. Nie byłyby one możliwe gdyby grawitacja nie miała charakteru dualnego, podkreślam to jeszcze raz, gdyby chodziło wyłącznie o przyciąganie.
   Można sądzić, że zróżnicowanie okresów pulsacji cefeid związane jest ze zróżnicowaniem ich mas, a więc także ich jasności absolutnych. Jak widać, przy okazji zbudowaliśmy model wyjaśniający pulsacje gwiazd, trzeba przyznać, że to model niedopracowany, jednak stanowi alternatywę dla modeli funkcjonujących dziś. Oczywiście to uproszczenie, gdyż, by uwypuklić czynnik odpychania grawitacyjnego nie uwzględniamy tu reakcji jądrowych, mających miejsce w każdej gwieździe. Ten grawitacyjny czynnik stanowiłby dopełnienie opisu gwiazd. Uważam jednak, że czynnik grawitacyjny (dualność) ma zasadnicze znaczenie przy badaniu pulsacji gwiazd, ma decydujący wpływ na wielkość częstotliwości pulsacji. Teorie wyjaśniające istnienie pulsacji gwiazd, w szczególności cefeid, moim skromnym zdaniem, powinny uwzględnić także faktor dualnej grawitacji, manifestującej się w pewnej mierze w jądrach co masywniejszych gwiazd.
   Dzięki modelowi grawitacji dualnej określić można też przyczyny nieregularności pulsacji gwiazd. Po prostu, pulsację regularną gwiazda zawdzięcza zgodnemu sprzężeniu wszystkich czynników. Na ogół jednak rytm przemian jądrowych zachodzących w dodatku nie w samym centrum (to przecież gwiazdy bardzo duże objętością), a więc w pewnym stopniu przemian lokalnych i tym spowodowanych zmian rozmiarów, nie jest zrezonowany z rytmem pulsacji grawitacyjnych. Inną przyczyną nieregularności może być też oddziaływanie grawitacyjne gwiazdy z masywnymi obiektami znajdującymi się w pobliżu
    Można sądzić, że uwarunkowania te (zgodne sprzężenie, rezonans)  raczej nie dotyczą jąder galaktycznych. Ich proces pulsacji jest chyba mniej złożony, gdyż lokalne zjawiska wobec ogromnej masy (substancjalnej) obiektu, nie mają praktycznie znaczenia. To skłania do konkluzji, że pulsacje jądra galaktyki (jakiejkolwiek) są regularne, jeśli nie liczyć się z możliwością stopniowego wzrostu masy obiektu, przyciągającego materię zzewnątrz i co za tym idzie, stopniowego wzrostu okresu pulsacji. Można przypuszczać, że wzrost ten byłby bardzo powolny. Zwróciłem już na to uwagę wyżej, w nieco innym kontekście. A jeśli dochodzi do zderzenia z inną galaktyką, to mamy bardziej złożony cykl pulsacji. Być może mieszkańcy tych galaktyk odkrywają w paleontologii swych planet zmienność bardziej złożoną. W moim guście łatwiejsze jest życie w galaktyce pojedyńczej, jak nasza.
     Opisane tu procesy zachodzące w gwieździe pulsującej, przedstawić można w formie matematycznej umożliwiającej symulację komputerową. Łatwo zauważyć, że przypominają one zasadniczo jądra galaktyk, a nawet układ globalny, Wszechświat. Znów jedność świata, choć początkowa koncentracja materii była w nim o niebo większa. Wzmacnia to przekonanie, że model Wszechświata pulsującego jest najbliższy rzeczywistości. Taka drgająca regularnie gwiazda jest jakby miniwszechświatem, choć okres jej pulsacji znikomy jest w porównaniu z okresem pulsacji, dużo masywniejszego układu globalnego, a prędkość ekspansji (wzrostu promienia) i kontrakcji, z oczywistych względów nie jest prędkością inwariantną ekspansji Wszechświata. Przyczyna tej oczywistości w tym, że każda gwiazda ma otoczenie. Nie wyłoniła się jako wszystkość z jakiejś punktowości. Wprost przeciwnie, powstała jako wynik kondensacji jakiegoś niewielkiego fragmentu materii gazowej. Posiada więc centrum, czyli punkt wyróżniony, miejsce przyciągające materię. Prędkość, z jaka porusza się ta materia (względem tego punktu), zależna jest od lokalnych warunków samej gwiazdy. Natomiast Wszechświat jest Wszystkim, tak substancjalnie, jak i przestrzennie, nie może więc w nim istnieć takie wyróżnione centrum nawet jeśli ekspanduje poczynając od jakiegoś bardzo drobnego bytu. Wszystkie punkty w nim są kosmologicznie równoważne, a przestrzeń poza Wszechświatem po prostu, nie istnieje. Przy tym rozmiary jego są ograniczone. Właściwie początkowe rozmiary takiego bytu nie są istotne. Z tego właśnie powodu, nawet jeśli gwiazda ekspanduje, prędkość jej ekspansji nie może być niezmiennicza nawet dla obserwatora znajdującego się w jej wnętrzu. Jednak przyczyna fizyczna samej pulsacji jest ta sama: grawitacja dualna – we wszystkich rodzajach obiektów. Dodajmy do tego, że gwiazda posiada trójwymiarową symetrię radialną, także gdy chodzi o gradient gęstości (nie licząc lokalnych fluktuacji). Tak w przypadku gwiazdy, jak i galaktyki, nie obowiązuje więc zasada kosmologiczna. Nie może więc istnieć lokalna prędkość niezmiennicza. W przeciwieństwie do tego, Wszechświat, już od samego początku jest strukturalnie jednorodny, a to dzięki specyficznej topologii, jaką tworzy, zapewniającej spełnienie zasady kosmologicznej. Różnica jak najbardziej istotna. Ciekawe, czy mimo wszystko istnieje jakiś związek. Popuśćmy więc wodze fantazji. Załóżmy, że jądro pewnej gwiazdy (cefeidy), posiadające masę dwukrotnie mniejszą niż masa Słońca (masa jądra dużej gwiazdy), pulsuje z okresem jednego dnia. To dość wiarygodne oszacowanie. Mamy wówczas: 
- tyle razy większa jest masa Wszechświata od masy jądra tej gwiazdy. Jeśli pomnożymy tę liczbę przez okres pulsacji gwiazdy (jeden dzień), otrzymamy hipotetyczny okres pulsacji Wszechświata:
   Otrzymaliśmy wynik (nawet bardzo) zbliżony do poprzedniego. Możemy nawet stwierdzić (nawet jeśli z przymrużeniem oka), że okres oscylacji Wszechświata jest rzędu 10^20 lat. Oczywiście zbieżność ta może być tylko przypadkowa. Daje to (nie koniecznie sam wynik) jednak mimo wszystko indykację przynajmniej tego, że zaprezentowane tu podejście, bazujące na dualnej grawitacji, nie jest sprzeczne z obserwacją. A to jest najważniejsze. Podkreślam przy tym, z ręką na sercu, że obliczenie powyższe wykonałem (oczywiście nie teraz, lecz dawniej) nie pamiętając wyniku obliczenia poprzedniego, w związku z zupełnie innymi (wówczas) przemyśleniami, a użyte dane liczbowe są raczej rozsądne. Jeśli jest w tym coś nie całkiem przypadkowego, to mamy poszlakę na to, że Wszechświat rzeczywiście oscyluje. W dodatku to oszacowanie okresu pulsacji wykonane zostało chyba po raz pierwszy w historii. To wywołuje dreszcze i poważne obawy pomimo, że to nie pierwsza moja („historyczna”) afera. Ta książka i oczywiście moje blogowanie, to już afera na miarę kosmiczną (dosłownie). Już wcześniej (i niejednokrotnie) dreszczowałem z tego powodu niejednego czytelnika. Nie, to chyba tylko bardzo złośliwy przypadek...    
   To wprost niepoważne – przypadkowa zbieżność lub, co gorsza, starannie dobrane wartości parametrów dla udowodnienia jakiejś absurdalnej tezy. – Od razu tak zareagują. Mimo wszystko, jeśli dobierzemy mniej starannie, to... otrzymamy zgodność trochę mniej rzucającą się w oczy, ale mimo wszystko zgodność, czyli liczby zbliżonego rzędu dziesiętnego. Przypadek? W realnej Przyrodzie nie ma przypadków. Bardziej prawdopodobne jest to, że my na razie nie ogarniamy sedna. A z wysyłaniem do czubków można się powstrzymać, bo przed nami jest jeszcze sporo dowodów (Na czubki, czy na to, że coś w tym jest?).
    Wszyćko piknie, coś jednak tutaj chyba nie bardzo pasuje. Przy obliczeniach (obydwu) przyjęliśmy określoną wartość masy Wszechświata. Wiemy jednak (sądząc po moich pracach), że masa Wszechświata zmienia się – aktualnie rośnie, ale była w przeszłości nawet równa zeru. A co z masami galaktyk, gwiazd? Jeśli są stałe, to obliczenia nasze nie są warte papieru w koszu na śmieci. A jednak żal tej wyjątkowej zgodności. Jeśli mimo wszystko jest w tym coś, to tylko pod warunkiem, że wraz ze wzrostem masy Wszechświata wzrasta masa wszystkich jego elementów, w dodatku proporcjonalnie do ich zawartości materialnej (Bo jakże inaczej?). W tej sytuacji niezależnie od tego, jak bardzo Wszechświat jest ewolucyjnie zaawansowany, niezależnie od jego wieku, powinniśmy otrzymywać te same wyniki. Można by więc wnioskować, że masy bardzo odległych galaktyk i oczywiście gwiazd, z których są zbudowane, są mniejsze, niż dziś, nawet jeśli to te same gwiazdy. Czy można tę rzecz sprawdzić obserwacyjnie? Sądzę, że tak. Wystarczy posłużyć się tą antycypacją.
[Do tego potrzebne by były odpowiednio duże teleskopy, by znaleźć układy np. podwójne bardzo odległych galaktyk. Nierealne? Lista zapisów do obserwacji jest już zamknięta na lata. A dla mnie na wieczność.]
   To by było na tyle, co i...

*) Tu warto zajrzeć do artykułu piątego, do odnośnika z trzema gwiazdkami.

**) [Strefa lub chmura Oorta zawiera komety i inne drobne ciała, ogromną ich ilość, szacowaną nawet na bilion. Rozciągać się ma w odległości 30.000 do 100.000 jednostek astronomicznych (średnia odległość Ziemia-Słońce). Ich łączna masa jest rzędu masy Ziemi (tak się na ogół szacuje). Stamtąd ponoć od czasu do czasu przybywają komety. Pas Kuipera zawiera ciała drobne, komety, a także ciała o wielkości zbliżonej do Plutona. Znajduje się w odległości 35 do 1000 jednostek astronomicznych (znacznie bliżej). Jak powstał ten śmietnik miliardy lat temu? Oto pytanie, którego sens uzasadnia ewolucja globalna. Czy z rozproszenia się czegoś większego w wyniku jakiejś katastrofy na gigantyczną skalę (Nibiru itp.)? Z wybuchu supernowej? Ile było tych supernowych jeśli wiadomo już, że spora część gwiazd posiada układy planetarne, a więc zimną materię mineralną? Raczej chyba to relikt czasów, w których tworzył się Układ Słoneczny.

***) Gwiazdy Nowe najczęściej utożsamia się z ciasnymi układami, w zasadzie podwójnymi, w których skład wchodzi biały karzeł. Tutaj mowa o innym, dotąd nie uwzględnianym mechaniźmie wybuchu.
****) Wyznaczenie masy cefeid jest bardzo kłopotliwe. Do niedawna szacowano je na podstawie określonych przesłanek. Gwiazdy te, prawie wszystkie występują pojedyńczo. Dokładne wyznaczenie masy możliwe jest gdy gwiazda stnowi element układu (klasyczny problem Keplera). W listopadzie 2014 w czasopiśmie „Nature” ukazał się artykuł podsumowujący badania układu podwójnego gwiazd, w którym jedna z nich jest cefeidą klasyczną. Chodzi o układ zarejestrowany jako OGLE-LMC-CEP-0227 w Wielkim Obłoku Magellana. Badania przeprowadził zespół pod kierownictwem prof. Grzegorza Pietrzyńskiego z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Do obserwacji użyto 6,5 metrowego teleskopu Magellana w obserwatorium Las Campanas w Chile oraz 3,6 metrowego teleskopu ESO w La Silla w Chile. Obydwa teleskopy wyposażone są w spektrografy o wyjątkowo dużej zdolności rozdzielczej.  Okazało się, że masa badanej cefeidy jest 4,17 razy większa od masy Słońca. Przy tym błąd pomiaru nie przekracza jednego procenta.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz