Zauważmy, że taki właśnie moment bezwładności
posiada cienka obręcz (względem osi centralnej i prostopadłej do jej
płaszczyzny). W przypadku plankonu oznaczać by to mogło (na bazie naszej
wyobraźni), że cała jego masa zgromadzona jest na jego równiku lub też „obręcz”
tę tworzy punkt materialny o masie plankonowej, orbitujący z prędkością c. [Czy
to możliwe wobec niezerowej masy? To przecież plankon, a nie byle ciało. Jeśli
to wszystko ma jakiś sens, to plankon jest dość specyficznym bytem
topologicznym. Topolodzy, do dzieła!] Innych punktów nie ma, gdyż ten jedyny, o
prędkości c wyczerpuje „zasób masy” plankonowej. W dodatku prędkość liniowa
punktów poza równikiem byłaby mniejsza (w przedziale [0,c)), a więc względna
z całą tego problematycznością, szczególnie wobec faktu, że chodzi o obiekt
elementarny absolutnie. [Prędkość względną względem czego? Jedyną do
przyjęcia jest nielokalna prędkość światła i tak powinno być, gdyż cechy
plankonu nie mogą zależeć od obserwatora. A tak swoją drogą, realny świat obywa
się bez niego.] To tylko poglądowy model wskazujący na to, że nie
będzie łatwo tę rzecz opisać w zgodzie ze stanem faktycznym, to znaczy, poprzez
ten opis antycypować poprawnie fakty empiryczne. [A może płaszczyzna orbit też się
obraca? Tak, ale przecież nie można wyróżnić osi obrotu tej płaszczyzny, żadnej
osi. Przestrzeń jest jednorodna (istnieje w ogóle
dlatego, gdyż plankonów jest co niemiara. Ich obecność już tworzy przestrzeń,
nawet jeśli aktualnie próbujemy opisać jeden z nich. Chyba do opisu tego należałoby uwzględnić dodatkowy, czwarty wymiar, chyba
ten sam, który odpowiedzialny jest za specyficzną topologię Wszechświata.]
Można też powiedzieć, że statystycznie wszystkie płaszczyzny są sobie
równowazne i tym zakończyć debatę. Przynajmniej tymczasowo. A po co tak daleko
sięgać? Moment bezwładności jest taki i kropka. Wszak niewiele powiedzieć można
o samym plankonie. W każdym razie nie jest litą i sztywną kulą. Jest przecież
elementarnym polem grawitacyjnym, posiadajacym moment bezwładności taki, a nie
inny. Raczej pewne jest, że ma symetrię sferyczną, a oś rotacji powinna
przebiegać przez jego środek. W tym przypadku wszystkie osie są sobie
równoważne. Po co od razu kojarzyć plankon z konkretnymi obiektami naszego
otoczenia? W dodatku, tak określona z góry wielkość momentu bezwładności
pozwala na geometryczne modelowanie takiego obiektu. Nie musiałby to być np.
pierścień. Gestość energii pola mogłaby dla przykładu maleć ku środkowi i tam
dążyć do zera. Niech ewentualnym opisem (wyliczeniem) tego zajmą się młodzi. [Tak w refleksji podsumowującej, można wyobrazić sobie
plankon jako byt rotujący, a energia jego rotacji stanowi o jego masie, a więc
i o tym, co my rozpoznajemy jako grawitację.]
Jeśli mimo wszystko, choćby na chwilę, pozostaniemy przy dziwnym modelu
punktu materialnego orbitującego z prędkością liniową c, zauważamy, że plankon
reprezentuje sobą unifikację ruchu obrotowego z ruchem postępowym. Czy to nie
fantastyczne? A może po prostu przesadziłem (już na dobre). Czy powściągnąć
cugle? Powiedzmy, że tak manifestuje się czwarty wymiar, i tyle. Jeśli model ten jest trudny do przyjęcia, to
chyba przede wszystkim dlatego, gdyż reprezentuje sobą jakość topologiczną
wprost odległą od tej, jaką sobie możemy wyobrazić, a przedstawiony model jest
siłą rzeczy dalekim uproszczeniem, na miarę naszej, tzn. mojej ograniczonej wyobraźni. Sądzę, że mimo wszystko model ten ma spory
potencjał heurystyczny i może pobudzić do myślenia
gorące głowy, choćby w próbie obalenia tego wszystkiego. Ale nie uprzedzajmy
faktów.
Przy tej okazji i w skojarzeniu z naszym nie do końca skończonym
modelem plankonu proponuję przyjrzeć się dwóm znanym wzorom. Pierwszy, to
kwadrat prędkości orbitalnej kołowej (ten z pierwszej prędkości kosmicznej):
v2 = GM/r
A drugi, znany nam wzór pomocniczy, stosowany przy opisie
plankonów:
Otrzymujemy go podstawiając wzory definicyjne. Widać tu wyraźnie
analogię, może nawet zachętę do głębszych przemyśleń.
A jeśli, tak z ciekawości i dla
upoglądowienia tego, z czym mamy tu do czynienia, przyjmiemy model z „obręczą”? To
zapytajmy: „Jaka siła dośrodkowa działa na ten krążący punkt materialny?”
Sądząc po masie plankonu i jego rozmiarach – bardzo wielka. Obliczmy ją:
ostatnie wyrażenie otrzymamy korzystając ze
wzorów definiujących długość i masę Plancka. To siła
ogromna, nawet w naszej skali:
Fr = 2,43·1044N
Nawet ośmiokrotnie (dokładnie) większa od tak zwanej (niesłusznie)
siły Plancka. Kto chce, niech
sprawdzi. Dla porównania, średnia siła przyciągania między Ziemią a Słońcem
wynosi: 3,6·1022N. Zaiste inny to
świat. Oto prawdziwe oblicze grawitacji... Interesujące, że jeszcze ośmiokrotnie większa od tej jest
maksymalna siła odpychania między plankonami (a także punktami materialnymi –
razem, jak już wiemy, 64 razy większa od siły Plancka). To nawet wygląda elegancko. Jeszcze do tego
tematu wrócimy.
Ósemka wciąż (nie tylko tu) powraca. To, nawiasem mówiąc,
trzecia potęga liczby 2 – zbiór dwóch możliwych kategorii logicznych: prawda –
fałsz. Trzecia potęga, bo przestrzeń trójwymiarowa. Czy posunąłem się zbyt
daleko? Chyba byłbym dobrym kabalistą.
Być może ta modelowo domniemana dziwna właściwość
plankonu stanowi wynik rzutowania (niezamierzonego przeze mnie) obiektu
posiadającego większą niż 3 liczbę wymiarów, na trzy wymiary, do których
ograniczony jest zastosowany tu siłą rzeczy opis. To jednak nie powinno mieć
żadnego wpływu na sprawy zasadnicze, na końcowy wynik od strony fizycznej. Poza
tym to tylko model wspomagający wyobraźnię, którą ogranicza ograniczoność
naszej (przede wszystkim mojej) wiedzy.
Powściągać cugle? Na to jeszcze za wcześnie. Kontynuujmy
więc. Zauważmy (już po raz drugi), że plankon sam w sobie nie może mieć
określonej jednoznacznie (co do kierunku) osi obrotu, gdyż wszystkie punkty
należące do plankonu są sobie równoważne. To tak, jakby się wcale nie obracał,
gdyż moment obrotowy jest wielkością wektorową. Sytuacja zmienia się
diametralnie wraz z obecnością w otoczeniu innych plankonów, w szczególności,
gdy tworzą one układy (grawitacyjne), a szczególnie elsymony. Jak widać, nie ma
zbyt wielkiego sensu rozpatrywanie plankonu odosobnionego, nie tylko z powodu
braku realności takiej sytuacji i nie tylko z powodu potrzeby uwzględnienia
nieznanej nam topologii. Jeden plankon nie tworzy przecież Wszechświata. Nie ma
sensu także z tego powodu, że obecność sąsiadów stanowi o istnieniu
przestrzeni, co od razu narzuca konieczność istnienia określonej, względnej
orientacji członków zbiorowości w związku z istnieniem oddziaływania między
nimi. Właśnie to oddziaływanie jest pierwotną przyczyną tak ruchu postępowego,
jak i rotacji. Być może właśnie to „sąsiadowanie” stanowi o istnieniu
konkretnego spinu – konkretnego i identycznego w związku z identycznością
wszystkich plankonów. Jakiego? Zobaczymy to dalej, choć już teraz można
zauważyć, że przy pełnej statystycznej równoważności wszyskich, istnieć mogą w
odniesieniu do każdego dwie możliwości orientacji. Zatem ten sam spin ma
połowa. To mogłoby już podpowiedzieć intuicji, że spin plankonu wynosi 1/2.
Patrz dalej. I tak, przy okazji, mamy jakby
statystykę Fermiego-Diraca. Bez
wielkiej matematyki.
Tu, jak widać, nie bazuję
na mechanice kwantowej. W odniesieniu do bytu absolutnie elementarnego, w
pierwszym podejściu, można ograniczyć się do „naiwnego” opisu
deterministycznego, a wynik, jak, się okaże, być może kogoś zaskoczy.
Wychodzimy z
założenia a priori, że pojedyńczy plankon reprezentuje sobą absolutną
elementarność. Ta jednak oznacza przecież pełną symetrię. Mechanika
kwantowa załatwia tę sprawę nierozróżnialnością, nieoznaczonością i
uśrednieniem, a cechy swoiste tak określonej cząstki stanowią zbiór
reprezentatywny i nie dotyczą pojedyńczego konkretnego egzemplarza. Czy to
jednak wystarcza w odniesieniu do tworu elementarnego absolutnie, który
właściwie stanowi antytezę kwantowości probablistycznej, pomimo, że wyraża sobą
kwantowość w znaczeniu semantycznym (ziarnistość)? Przecież swymi parametrami
powinien być niezmienniczy, jest
jednoznacznością absolutną. Może znów przyda się sąd, że opis
plankonu wymaga, jak już wyżej wspomniałem, metod wprzęgających więcej niż trzy
wymiary przestrzenne. To, w każdym razie, sugeruje moje stargane poczucie
logiki.
Nie powinno to jednak przeszkadzać w
operowaniu „fenomenologicznymi” właściwościami plankonu (zgodnie z uwagą tuż
powyżej, zapisaną kursywą). Swoją drogą, w kwantowym, uśrednionym wcieleniu,
plankon byłby po prostu kulką, stanowiącą (jako powierzchnia) miejsce
geometryczne położeń...czego? Punktu? Jakiegoś tworu bezwymiarowego? Kulką,
gdyż statystycznie położenie osi „pierścienia” może być dowolne. Chyba mimo
wszystko, w odniesieniu do plankonu sprawa nie kończy się na trzech wymiarach i
na statystyce. Tym właściwie można zamknąć debatę. Niech przyszłość osądzi
(jeśli nie uzna tego wszystkiego za jeszcze jeden, dość szczególny zresztą, bo
jednoosobowy rodzaj folkloru).
Sceptycyzm i ostrożność
wobec nowych sądów jest jak najbardziej słuszną reakcją. Wymaga tego postulat o
obiektywności nauki. I nie tylko dlatego. Jeśli jednak tylko odrobina przejdzie
przez filtr sceptycyzmu i niewątpliwie ważnego krytycyzmu, bądę miał prawo do
refleksji: Mimo wszystko wynik interesujący, zważywszy na to jak niewiele manifestuje się naszym zmysłom, w naszym
świecie ograniczonym naszą obiektywną (a także subiektywną) ograniczonością.
Prawo do optymizmu (że coś w tym jest), daje też dalszy ciąg rozważań,
prowadzących do nie mniej zastanawiających wyników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz