Wstępna konfrontacja dwóch wizji
Na wszelki
wypadek nadmieniam, że także w tych artykułach wykorzystałem
materiały zawarte w wydanych w roku
2010 książkach mego autorstwa:
1. Elementarne wprowadzenie do szczególnej teorii względności, nieco...
inaczej
(ISBN 978-83-62740-20-8);
2. Pofantazjujmy o Wszechświecie I. Oscylujący? To nie takie proste
(ISBN 978-83-62740-06-2);
3. Pofantazjujmy o Wszechświecie II. W głąb materii: grawitacja w
„podwymiarach”
(ISBN 978-83-62740-13-0).
Książki te znajdują się w zbiorach
Biblioteki Narodowej i Biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nakład wyczerpany. Pierwsza moja publikacja w postaci książkowej
na temat neutrin ukazała się już w roku 2004 (nie w Polsce). W roku 199? (pamięć jest
zawodna) wysłałem do „Problemów” esej
poświęcony cząstce neutrino pt. „Pofantazjujmy”. Esej został przyjęty, ale „Problemy” po krótkim czasie przestały istnieć (pomimo, że było ich bez
liku, chyba właśnie dlatego). Przyznać trzeba, że w tych dawnych czasach
model grawitacji dualnej jeszcze się nie skrystalizował,
więc również samo neutrino nie było jeszcze dokładnie takie, jak dziś,
choć główne tezy zostały już tam wypowiedziane i poddane pod
dyskusję.
Treść
Nawiązanie
1. Nowe (ogólne)
spojrzenie na neutrino: prędkość nadświetlna(?), odpychanie
grawitacyjne. Co odróżnia neutrino od pozostałych cząstek? Fakty obserwacyjne.
Struktura. Tajemnica przenikliwości i
model wstępny rozpadu cząstek. Rozpraszająca
soczewka neutrinowa? O neutrinach nieco
ogólniej – hipotezy.
2. Jak
to jest właściwie z energią neutrin?
Nawiązanie
W serii artykułów poświęconych plankonom i elsymonom,
a także przy innych okazjach,
wspominałem o neutrinach (Tu i dalej nazwa ta obejmuje też
antyneutrina i niezależnie od stanu zapachowego.). Sugerowałem między innymi ich nadświetlną
prędkość. Oczywiście bazowałem na swych pracach wcześniejszych.
Jak pisałem, popełniłem coś na ten temat już w latach dziewięćdziesiątych ub.
stulecia. Zawsze mnie intrygowały. Poświęciłem im sporo miejsca także w
artykułach mych blogów, publikowanych w latach 2012-15. A teraz znów popełniam tę niestosowność nie bacząc na
„aferę operową”* (i nie bacząc na problem neutrin z supernowej SN 1987 A). Istna opera. Zbadajmy rzecz pomimo, że świat nauki odetchnął z ulgą, gdy okazało się,
że „wszystko w porządku”, czyli „zawiniły” po prostu, o zgrozo, wady układu doświadczalnego.
*) Wikipedia: „Według badaczy pracujących w
eksperymencie OPERA, polegającego na pomiarze prędkości wiązki
neutrin wysyłanych do odległego o 730 km włoskiego laboratorium INFN Gran Sasso,
cząstki te przekroczyły prędkość światła w próżni. Prędkość zmierzono ponad 15 000 razy,
stwierdzając że była ona większa o 20 milionowych niż prędkość światła.
Ustalono, że cząstki docierały do włoskiego laboratorium o 50-70 nanosekund
szybciej, niż gdyby się poruszały z prędkością światła. CERN ogłosiło 22 września
2011 roku apel do świata nauki o weryfikację ich odkrycia i ewentualne
powtórzenie w drodze niezależnych eksperymentów, mających potwierdzić lub
obalić te niezgodne ze szczególną teorią względności wyniki.
Wyniki tych
niepotwierdzonych eksperymentów stały (kontynuuję
relację) w sprzeczności z innymi znanymi danymi obserwacyjnymi. Na przykład
neutrina powstałe w wybuchu supernowej SN 1987A dotarły na Ziemię trzy
godziny wcześniej w stosunku do fotonów (co jest spowodowane
tym, że neutrina wydostały się z eksplodującej gwiazdy wcześniej niż fotony).
Gdyby neutrina poruszały się z prędkością większą od prędkości światła, a
różnica w prędkości byłaby taka, jaką uzyskano w eksperymencie OPERA, to
neutrina z tego wybuchu dotarłyby na Ziemię ponad cztery lata wcześniej zanim
dotarłoby światło.” Dodam od siebie, że istnieje też możliwość innego
opóźnienia (znacznie mniejszego, niż 50-70ns), a ostateczny wynik mógł być
wynikiem nałożenia na siebie dwóch czynników (rzeczywistej różnicy i
wspomnianego błędu). Poza tym prędkości neutrin mają
prawo być zróżnicowane (inne tych ze supernowej i inne tych operowych). Co
prawda to prawda.
„Po ogłoszeniu wyników eksperymentu wielu skrytykowało sposób jego
przeprowadzenia, kilku z naukowców uczestniczących w eksperymencie odmówiło
użycia ich nazwisk w ogłoszonych wynikach uważając, że opublikowana analiza
danych jest przedwczesna, sugerowano różne możliwe błędy metodologiczne.
Ostatecznie wynik eksperymentu został wytłumaczony przez błędne podłączenie
odbiornika GPS do komputera mierzącego czas przelotu cząstek.” Wszyscy
z radością przystali na to. Co my tu mamy? Naukę, czy psychologię? O próbach sprawdzenia tego bądź co bądź zaskakującego wyniku, raczej się nie mówi. Kropki nad i nie postawiono, a jeśli ktoś
postawił, to w imię wiary. Gdyby ponowiono, z wynikiem oczekiwanym,
byłoby bardzo głośno. Przecież media tylko na to czekają. A gdyby ponowiono, z
wynikiem niechcianym, to lepiej wszystko pod dywan. Consensus omnium – tylko
nie media (i sponsorzy).
W
badaniach naszych, choć bazować będziemy na ustaleniach znanych i akceptowanych powszechnie, uwzględnimy także
to, co wnoszą wyniki rozważań prowadzonych w mych pracach, rozważań w
szczególności związanych z postulowaną dualnością grawitacji, oraz, bazującą na niej
strukturalizacją materii na poziomie cząstek elementarnych i znacznie niżej. To
zrozumiałe, że w tej sytuacji, siłą rzeczy, trzeba będzie odejść od tradycyjnych pojmowań,
wyobrażeń, nawyków myślowych, a nawet paradygmatów. Czy słusznie? Zobaczmy, co z tego wyniknie. Jak dotąd wiodło się nie najgorzej. Model Wszechświata przedstawiony w poprzednich pracach jest raczej konsystentny. Czy także
słuszny – zadecydują wyniki badań empirycznych (Kto je podejmie?) i antycypowanych (w tych pracach) efektów
obserwacyjnych.
I jeszcze jedna uwaga. Cząstkom neutrino poswięciłem cztery kolejne artykuły. Należy więc wstrzymać się z pochopnymi wnioskami.
1. Co odróżnia neutrino od pozostałych cząstek? Pierwsze (niekonwencjonalne) wnioski.
Oczywiście nie jest celem tej pracy przedstawienie systematycznego
opisu cząstek elementarnych. Ograniczymy się więc do skrótowego przeglądu
rodziny cząstek, do której neutrino przydzielono, leptonów. Należą do nich:
elektron, mion (m), taon (t), neutrina tych trzech cząstek – trzy i tylko trzy
rodzaje neutrin, co w sposób przekonywujący potwierdziło doświadczenie, a także obserwacje
astronomiczne; oraz ich antycząstki. Wszystkie są fermionami posiadającymi spin
połówkowy.
Oddziaływania. Cząstki te nie uczestniczą w oddziaływaniach
silnych, wszystkie jednak uczestniczą w oddziaływaniach słabych jako cząstki
rozpadające się lub jako produkty rozpadu. Połowa z nich, ta obdarzona
ładunkiem, oczywiście oddziaływuje elektromagnetycznie; neutrina, jak już
wiadomo, nie. Ta właśnie cecha wyróżnia neutrina spośród wszystkich innych
cząstek.
Spin (ogólnie). Inną ich wyjątkową cechą jest kierunek spinowego
momentu pędu, istnienie tak zwanej skrętności. Tutaj trzymać się będziemy
wyobrażeniowej interpretacji spinu jako wielkości związanej z samoistnym ruchem
obrotowym cząstki, którego istnienie w istocie swej nie podlega żadnym
uwarunkowaniom zewnętrznym**. Nie wnikamy przy
tym w to, że na ogół cząstki traktuje się jako pozbawione wymiarów
zewnętrznych (punktowe) – w
**) Spin nie jest wielkością
określającą rotację całej cząstki. Nie wystarczy też stwierdzić, że określa go
jej moment pędu. Wszak masy cząstek o tym samym spinie (na przykład 1/2) są
zróżnicowane, co wcale nie znaczy, że obracają się z taką, a nie inną
prędkością kątową (odwrotnie proporcjonalną do masy). W dodatku, sądząc po
modelu plankonowym, każda cząstka ma określone
rozmiary i cechy geometryczne (powiedzmy: kształt). Tu chodzi o cząstki „zwykłe”. Była o tym mowa w poprzednim
artykule. A neutrina?
każdym razie wszystkie leptony, oraz, że spin jest wielkością o charakterze
kwantowym. Mimo wszystko, dla upoglądowienia sprawy i bez
uszczerbku dla istoty naszych przemyśleń, przyjmijmy dla rozważań jakościowych,
uproszczony model, w którym cząstka rotuje. Już to upraszczające założenie pomoże nam dojść do konkluzji
interesujących i wcale nie sprzecznych z faktami empirycznymi. Nie wnikamy przy tym w wartość spinowego
momentu pędu, który w gruncie rzeczy nie jest wielkością opisującą specyficzne
cechy określonej cząstki, a swe źródło ma w cechach samego plankonu (z tego powodu różne cząstki mają ten sam spin, np.
1/2) – opisałem to w artykule poprzednim i jeszcze do tego wątku
powrócę. Przyjmujemy tylko, że kierunek osi obrotu odpowiada
kierunkowi spinowego momentu pędu. To wystarczy.
Nietrudno zauważyć, że istnieją dwie skrajne opcje rotacji cząstek
względem kierunku ruchu postępowego (nie koniecznie mowa o cząstkach
subatomowych): prostopadła i równoległa. Oś obrotu cząstki może być bowiem
prostopadła do kierunku jej ruchu lub współliniowa z kierunkiem ruchu postępowego
(w kierunku zgodnym lub przeciwnym). W drugim przypadku mamy do czynienia z tak
zwaną skrętnością (helicity).
Wróćmy do naszych cząstek. Zwróćmy uwagę
na to, że podstawowa definicja momentu pędu, przedstawiona w artykule poprzednim, nie w pełni pasuje do cząstek
elementarnych. Z jednej strony bowiem traktujemy je jako punkty materialne, z
drugiej zaś jako kulki (ciało sztywne), gdyż tylko przy niezerowych rozmiarach
obiektu mówić można o niezerowym, własnym, „osobistym”, właściwym tylko tej cząstce,
momencie pędu.
„Nie ma tu sprzeczności, gdyż światem
cząstek elementarnych rządzą prawa mechaniki kwantowej, określające
probablistyczny charakter, prametrów przestrzennych i dynamicznych cząstki” –
można stwierdzić. Czy to już rzecz
wyjaśnia? Oczywiście, że nie. Wyraża tylko niezmąconą wiarę w nieomylność
aktualnego modelowania rzeczywistości. W kontekście tym warto zauważyć, że w
świetle dokonanych już ustaleń mych prac, cząstki (elsymony) nie są obiektami punktowymi. Własny moment pędu
cząstki jest więc rzeczą jak najbardziej realną, nawet bez uciekania się do
dogmatycznych stwierdzeń w stylu: „to przecież wynika z mechaniki kwantowej” (z
całym dla niej szacunkiem). Sam spin, jak wiemy, jest wielkością o charakterze
relatywistycznym, co wcale nie musi być sprzeczne z tym „mechanistycznym”
traktowaniem cząstek. Dla przypomnienia, w artykule poprzednim uznałem, że spin cząstki ma swoje źródło
w spinie plankonowym. Chodzi więc o inne podejście (metodologiczne) do
tego samego zagadnienia (dające zresztą ten sam wynik). Inna sprawa, że, jak wiadomo, teoria aktualnie odnosi się do cząstki jak do punktu
materialnego, niezależnie od tego (a może właśnie dlatego), że opis jej uwzględnia dualizm
korpuskularno-falowy, a interpretacja jej parametrów fizycznych ma charakter
probablistyczny. To jednak w gruncie rzeczy uniemożliwia zasadniczo wgląd
poznawczy w jej ewentualną strukturę, jeśli nie można jej zbadać poprzez
bombardowanie innymi cząstkami (tutaj chodzi przede wszystkim o nukleony). Dla
przykładu, struktura elektronu nie jest znana pomimo ogromnych sukcesów „teorii
standardowej”, a w wersji wcześniejszej, elektrodynamiki kwantowej. Nie dziw. Przecież zgodnie z naszymi ustaleniami, o strukturze
cząstek decyduje grawitacja, nie uwzględniana przez mechanikę kwantową. Zagadnieniu struktury cząstek poświęcone
są przede wszystkim artykuły traktujące o plankonach i elsymonach. Na ogół więc, w publikacjach o charakterze popularnym,
podkreśla się, że określenie spinu jako obrotu wokół osi, nie jest w pełni
adekwatne, choć ukierunkowuje stosownie wyobraźnię czytelnika. Jednak, w
kontekście naszych rozważań, traktowanie cząstek jako punktów materialnych mija
się z celem.
Skrętność neutrin. Jaki jest więc kierunek spinu neutrin? Okazuje się, że neutrina (wszystkie)
różnią się w sposób zasadniczy od pozostałych cząstek, tym mianowicie, że
kierunek ich spinu, wszystkich trzech znanych neutrin oraz ich anty-, jest
równoległy (lub antyrównoległy) do kierunku ich ruchu postępowego, co oznacza
istnienie tzw. skrętności (helicity), właśnie w
odniesieniu do neutrin.
Skrętność jest rzutem spinu na kierunek ruchu. Jest to cecha wyjątkowa, swoista
dla neutrina. W odróżnieniu od pozostałych cząstek (odddziaływujących
elektromagnetycznie), oś jego obrotu jest, jak już wspomniałem, równoległa (lub
antyrównoległa) do kierunku ruchu. Te dwie możliwości stanowią o rozróżnieniu
pomiędzy neutrinem i antyneutrinem. Tak nawiasem mówiąc, to bardzo
interesujące, gdyż spin pozostałych cząstek (dla przypomnienia,
oddziaływujących elektromagnetycznie) zasadniczo, choć nie koniecznie, jest
prostopadły do kierunku ich ruchu postępowego, co oznacza ich (w tym przypadku) zerową skrętność. Dla
przykładu, elektron obracać się może w dwóch kierunkach i co najważniejsze,
jego spin nie decyduje o tym, czy jest cząstką, czy też antycząstką.
Prostopadłość kierunku jego spinu do kierunku ruchu postępowego, wiąże się z
tym bezpośrednio. Elektrony są identyczne sobie, a zwrot rotacji w prawo (lub lewo) wokół osi prostopadłej do kierunku ruchu postępowego, nie różnicuje ich, gdyż zależy od tego, jak patrzymy (od
strony którego bieguna). Tak to sobie można wyobrazić. Zauważmy, że przy tym fala
elektromagnetyczna jest falą poprzeczną. Czy to przypadek? Z całą pewnością
nie. Nawet nie trzeba odwoływać się do uczonych teorii niedostępnych laikowi,
by dojść do takiego wniosku.
Wracając do porównania neutrina z
pozostałymi cząstkami, zauważmy, że przedstawione zostało ono w sposób jakby
mechanistyczny. Czy słusznie? Wszak w tej skali
rządzą prawa mechaniki kwantowej. Wyrazem tego jest nieoznaczoność. Dla
przykładu, pęd elektronu (w tym tego z rozpadu beta) nie może być, wraz z jego
położeniem (równocześnie), wyznaczony w sposób jednoznaczny. Nieoznaczoność
ogranicza wgląd w dynamiczne cechy układów. Najbardziej klasycznym przykładem
tego jest powłoka elektronowa atomów – „chmura” zamiast klasycznie planetarnych
orbit. W tym kontekście rozważanie konkretnych cech dynamicznych elektronu
uznać można za nieporozumienie. Także problem rzutu jego spinu na kierunek
ruchu traci swe ostrze. Czy rzeczywiście? Czy nieoznaczoność jest cechą
obiektywną Przyrody, czy też cechą Jej obserwowalności? To już odwieczne
pytanie. Choć coraz rzadziej się je słyszy, gdyż kwantowe myślenie zdominowało
naszą wyobraźnię, warto przywołać je w kontekście naszych rozważań.
Masa neutrin. Czy poruszają się z prędkością c?
Do niedawna przyjmowano,
że masa spoczynkowa neutrin równa jest zeru (niekiedy z dodaniem uwagi: „w
granicach błędu pomiarowego”). Uzasadnienie tej tezy wbrew pozorom jest
dość proste i logiczne. Gdyby bowiem masa spoczynkowa neutrina nie była równa
zeru, to poruszałoby się ono wolniej niż światło. Jeśli tak, to obserwator
poruszający się szybciej od neutrina, choćby minimalnie i oczywiście wolniej
niż światło, po wyprzedzeniu go, patrząc tym razem do tyłu, stwierdziłby, że
pozostawia za sobą antyneutrino. W samej rzeczy. Cząstka, którą wyprzedził, z
jego punktu widzenia, teraz oddala się, przy czym kierunek skrętności jest
zachowany, co sprawia, że staje się antycząstką. Dodajmy do tego, że neutrino
wkręca się w kierunek ruchu w lewą stronę (jak śruba lewoskrętna), a
antyneutrino w prawą stronę. Okazuje się jednak, że są to dwie różne cząstki,
których właściwości nie mogą przecież zależeć od położenia obserwatora, to znaczy
wyboru układu odniesienia. Wykazano to doświadczalnie. Przedstawione powyżej
rozumowanie służy za „dowód” tego, że masa neutrina równa jest zeru, a ono
porusza się z prędkością światła.
Czy jest to jednak dowód niezbity? Co na to eksperyment? Już w roku 1995 w Los Alamos oszacowano
eksperymentalnie masę neutrin na 0,5 eV – 5 eV. W 1998 r. podczas eksperymentu w urządzeniu Super-Kamiokande
(Japonia) wykazano istnienie oscylacji neutrin atmosferycznych. Oscylacje
neutrin są właściwie bezpośrednim dowodem na to, że neutrina posiadają masę. A
co na to teoria? Otóż Model Standardowy nie przewiduje niezerowej masy neutrin.
Do niedawna wprost dominowało przekonanie, że neutrina nie posiadają masy
spoczynkowej, jak fotony. Nic dziwnego, że wprowadzenie ich do teorii wprost
pociągnęło za sobą konieczność dokonania zmian, powiedziałbym: nieestetycznych już w samym
formaliźmie teorii. Wygląda to jednak, jak sztuczne łatanie dziur i sprawia
wrażenie niespójności z modelem ogólnym. Masa neutrin jest więc do dziś zagadką
pomimo zgodności tego (pełzającego) opisu z eksperymentem. W ogóle, dla
obowiązującej dziś teorii standardowej wyjaśnienie wielkości mas także
pozostałych cząstek (dlaczego taka, a nie inna?) jest także poważnym problemem,
właściwie wyzwaniem na przyszłość. Model Higgsa mimo wszystko nie
odpowiada na zasadnicze pytanie: Dlaczego? Droga do zrozumienia wiedzie
poprzez strukturalizację cząstek, co możliwe stało się dopiero po wprowadzeniu
bytu absolutnie elementarnego (plankonu) i odkryciu
dualności grawitacji. Jaka jest
więc prędkość neutrin?
Prędkość neutrin. Niezerowość
masy neutrin oznaczać by miała, że ich prędkość mniejsza jest od prędkości
światła. Konkluzja ta nie bardzo pasuje jednak, przynajmniej intuicyjnie, do
ustalenia, że neutrino i antyneutrino, to dwie różne cząstki (w związku z
przytoczonym powyżej „dowodem” na to, że neutrino porusza się z prędkością c).
Czy zatem coś tu pachnie niekonsekwencją? Widocznie to, co „z braku laku” dziś
uznane jest za „stan wiedzy”, stanowi właściwie tylko „modus vivendi”.
Stwierdziłem to nie po raz pierwszy. Dalej podejmiemy próbę zmierzenia się z
tematem. Co otrzymamy przyjmując, że neutrino porusza się szybciej niż światło?
Zanim odpowiemy, zauważmy, że przytoczony powyżej „dowód” słuszny jest także
dla tej sytuacji.
Sądząc po wyniku wspomnianego wyżej doświadczalnego pomiaru masy
neutrina, raczej powinniśmy zaakceptować tezę, że masa tych cząstek nie jest
równa zeru. Wraz z tym jednak, obstawanie przy twierdzeniu, że ich prędkość
jest mniejsza od c, prowadzi do sprzeczności z twierdzeniem, że nie może
taką być. Podałem przecież „dowód” logiczny tego twierdzenia. Nie należy go
lekceważyć. Jedynym wyjściem dającym szansę na rozwiązanie kwestii jest
przyjęcie za dopuszczalną możliwość, że cząstki te poruszają się szybciej,
niż światło. Konsekwencje tego są bardzo interesujące. To także przywróci
wiarę w możliwość koherentnego opisu sprawy.
Wyjdźmy więc z tego założenia. Od razu zauważamy, że tylko w tym
przypadku prędkość neutrina zasadniczo nie może być równa zeru względem
ciał należących do naszego podświetlnego świata, nie można traktować tej prędkości jako względną. O względności ruchu można bowiem mówić
wyłącznie w odniesieniu do ciał (masywnych), podświetlnych. Z tego powodu
energia kinetyczna neutrin też nie może być zerowa, a przez to właśnie, jako niezmiennicza
(?), może być energią własną (i jednoznaczną) określonych neutrin, których
działanie powoduje rozpady określonych cząstek – właśnie dzięki temu
można neutrina wykryć. Neutrina nie posiadają cech
lokalności.
Zatem, względność ruchu istniejąca w naszym świecie nie może dotyczyć (w naszych
oczach) obiektów znajdujących się po drugiej stronie osi wyznaczonej przez
niezmienniczą (i nieosiągalną) prędkość c. Nasza względność ruchu nie
dotyczy więc neutrin. W samej rzeczy. Gdyby neutrino poruszało się z
prędkościami mniejszymi, niż c, możliwa byłaby sytuacja, w której względem
jakiegoś obserwatora, jego prędkość byłaby zerowa. Jednak, gdyby możliwa była
taka sytuacja, neutrino faktycznie nie istniałoby. Musiałoby się bowiem zdecydować,
czy jest neutrinem, czy antyneutrinem. A przecież tożsamość cząstki nie może
zależeć od układu odniesienia. W związku z tym zresztą cała materia w
oczach nieszczęsnego obserwatora musiałaby się zdecydować na to, czy jest
materią, czy też antymaterią. Czym my jesteśmy, nie mamy wątpliwości. My antymaterią
staniemy się dopiero w chwili inwersji Wszechświata, za jakieś 10^20 lat. Oto jeszcze jedna przesłanka za tym, że neutrino porusza
się szybciej, niż światło.
2. Jak to jest właściwie z energią neutrin?
Przecież nie wystarczy bezpośredni
wniosek wypowiedziany powyżej, wykluczajacy istnienie
zerowej prędkości (i energii kinetycznej). Kluczem do jej określenia jest
rozpad beta określonej porcji jakiegoś pierwiastka promieniotwórczego, zwiazany z rozpadem neutronu. Interesujące jest widmo energetyczne
jednego z produktów tego rozpadu, elektronów (innych cząstek w tym rozpadzie nie rejestruje się). Ilustruje to wykres – na
nim: N – liczba elektronów. Widzimy, że jest to widmo ciągłe, co oznacza, że w
określonym przedziale reprezentowane w nim są wszelkie energie, nie większe
jednak od pewnej granicznej, maksymalnej. Badania wykazały, że energia jąder
emitujących elektrony nie jest zależna od rozrzutu energii elektronow przez nie emitowanych. Na
pierwszy rzut oka jest to sprzeczne z zasadą zachowania energii. Nie są spełnione także zasady zachowania
pędu i krętu, co uwidacznia się w analizie torów emitowanych elektronów i ich spinów, a także spinów jąder
emitujących te elektrony. Wprowadzenie do gry neutrina natychmiast rozwiązuje ten problem. [Istnienie neutrin przewidział Wolfgang Pauli w roku
1930, a nazwę neutrino zawdzięczamy włoskiemu fizykowi Enrico Fermiemu.] Wszystkie trzy podstawowe zasady
zachowania są spełnione potwierdzając swą uniwersalność. Sprawdzian
spełnialności tych zasad stanowi nawet procedurę badawczą. Powróćmy do
neutrina. Przyjmijmy na początku lojalnie, że jego prędkość mimo wszystko równa
jest c (co oznacza, że jego masa spoczynkowa równa jest zeru). Co więc
stanowi o zróżnicowaniu energii neutrin? Wszak rozkład energii elektronów (nasz
wykres) wiąże się z tym bezpośrednio. Czy częstotliwość? Czego? Z całą
pewnością nie promieniowania elektromagnetycznego (E = hn), z
wiadomych powodów. Może jakiejś „fali neutrinowej”? Oj, nie mnóżmy bytów! Uzasadniona byłaby więc hipoteza, że masa neutrin jest
różna od zera, a ich prędkość siłą rzeczy większa jest od c (wykazaliśmy,
że mniejszą być nie może). I nie ważne jak my tę masę widzimy (naszą
wyobraźnią) za pomocą fotonów. Zróżnicowanie energii emitowanych antyneutrin
związane jest więc ze zróżnicowaniem ich prędkości***, w każdym przypadku
większych od c, zgodnie z powyższymi przemyśleniami.
***) W rozpadzie beta
rejestrowane są elektrony (nie neutrina). Oczywiście prędkość elektronów, a
więc także ich energia kinetyczna, ma charakter względny. W przypadku
omówionego doświadczenia mamy jednak do czynienia np. z kryształem kobaltu,
będącym w spoczynku względem laboratorium. Prędkość emitowanych cząstek można
więc określić jednoznacznie.
Mówiąc o energii neutrin mam więc na myśli właściwie tylko energię
kinetyczną, choć określoną przez energię potencjalną w momencie ich oderwania
się od panelsymonu w fazie urela (patrz artykuły poświęcone plankonom).
Ta energia kinetyczna jednak, wbrew naszemu „podświetlnemu widzeniu
spraw” nie zależy od układu odniesienia (jest dla nas jakby niezmiennicza). W
samej rzeczy. Względność ruchu oznacza możliwość istnienia zerowej prędkości
względnej, co nie jest możliwe gdy mowa o obiekcie poruszającym się z
prędkością nadświetlną. Dla obserwatora posługującego się fotonami, pomiar
prędkości neutrina nie jest możliwy. Pewne jednak, że jest zróżnicowana, w
związku z oczywistym zróżnicowaniem energii kinetycznej emitowanych elektronów. Świadczy o tym opisany powyżej rozkład energii
elektronów emitowanych w rozpadzie beta.
Wykrycie neutrin w bezpośrednim pomiarze, w związku z konkludowaną tutaj ich nadświetlną prędkością, nie
jest (w świetle powyższych rozważań) możliwe. [Właściwie niemożliwość bezpośredniego odkrycia (np.
zaobserwowania toru jego ruchu) konsystentna jest z hipotezą o nadświetlnej prędkości tej
cząstki.] Nawiasem
mówiąc, nie jest też możliwe z powodu nieuczestnictwa ich w
oddziaływaniach elektromagnetycznych. I rzeczywiście, ich detekcja ma
charakter pośredni, a polega tylko i wyłącznie na wykrywaniu zmian
spowodowanych przez reakcje neutrin z materią, na wykrywaniu rozpadów. Jednakże
możliwa jest (jak na razie) tylko detekcja neutrin wysokoenergetycznych. Gdyby
ich energia zależała od układu odniesienia, ich bezwzględna
wysokoenergetyczność byłaby pod znakiem zapytania, jako wielkość o charakterze lokalnym. Upodabnia to neutrina do fotonów, w każdym razie gdy chodzi o
niezmienniczość ich energii. Wszystko to zaskakuje (nawet mnie). Czyżby
należałoby w związku z tym wymyślić nową zasadę względności i nową
transformację, ogólniejszą, niż tr. Lorentza,
a uwzględniającą
możliwość ruchu z prędkością ponadświetlną? Bardzo możliwe. To chyba
nawet rzecz wykonalna. W czwartej części tego eseju
znajdziecie pewne sugestie. Młodzi, do roboty!
Reasumując stwierdzić możemy, iż sąd, że neutrino znajduje się po
drugiej stronie osi c, ma spore szanse by odpowiadać prawdzie.
Bazując na tym sądzie zauważmy dodatkowo, że w tych warunkach ewentualny
obserwator pomimo, że należy do naszego świata, nie ma żadnej wątpliwości,
rozróżniając jednoznacznie neutrino i antyneutrino (nie ważne jak mu się to
uda, gdyż posługuje się przecież fotonami). Co on naprawdę zaobserwuje,
stwierdzimy w dalszym ciągu naszej fantazji. Nawet jeśli obserwatorem jest samo
neutrino we własnej osobie, bez cienia wątpliwości rozpozna ono swego partnera.
Dodajmy, że jego masa nie musi już być zerowa, nawet nic nie staje na
przeszkodzie, by była na przykład liczbą zespoloną…w oczach obserwatora
posiadającego oczy. Wówczas też masa dana naszym pomiarom byłaby częścią
rzeczywistą tej liczby zespolonej (teoretycznie możliwe, że zmierzającą ku z,eru, gdy prędkość neutrina dąży od góry do c – zobaczymy to później). Tylko w tym przypadku bowiem masa ta
może być bardzo mała pomimo prędkości bliskiej c (nieco od niej
większej). [Chodzi o tzw. masę
relatywistyczną.] Taki
właśnie był wynik doświadczenia przeprowadzonego w Los Alamos, wspomnianego już
kilkakrotnie. Należy sądzić, że wyniki te są w pełni wiarygodne.
W
dzisiejszej interpetacji tego pomiaru masy, podkreśla się, że wyznaczona w Los Alamos (i w
innych miejscach) masa jest masą spoczynkową – chyba raczej po to, by uniknąć nieporozumień,
a przede wszystkim nadmiernego drążenia przez
ciekawskich. Dalej przekonamy się, że nie koniecznie chodzi o masę spoczynkową. W kontekście tym nie ma więc znaczenia
wielkość masy relatywistycznej, tym bardziej, że ten rodzaj masy wykreślono z
rejestru („jako wyłącznie współczynnik przy wyznaczaniu pędu lub energii
kinetycznej”). Z całą pewnością jednak, patrząc na to fenomenologicznie, masa powinna być bardzo duża, zważywszy na
domniemaną (podświetlną) prędkość neutrin. Chodzi więc o aktualną interpretację wyników badań. Sama „spoczynkowość” tej masy jest jednak decyzją arbitralną badaczy. „To przecież niemożliwe, aby przy tak
wielkiej prędkości, wprost ocierającej się o c, masa była tak mała, a poza tym masa relatywistyczna ma charakter względny, więc nie może
stanowić o wynikach pomiaru, które powinny być jednoznaczne.”. Z dalszych rozważań (naszych) wprost wynika, że masa neutrin jest tym
mniejsza, im większa jest ich energia i dąży do zera gdy ich prędkość dąży do c
– myśl ta pojawiła się już powyżej.
Można jednak rzecz interpretować inaczej. Powyżej przecież zauważyliśmy
(patrz fragment zapisany tłustym drukiem), że neutrino nie może być w
spoczynku, co stanowiło dość ważki argument za tym, że jego prędkość większa
jest od c. W następnym paragrafie stwierdzimy wprost, że neutrino nie
może mieć w ogóle masy spoczynkowej, gdyż wyodrębniło się, gdy tylko jego prędkość przekraczała nieznacznie c, a prędkość neutrin, które
wyodrębniły się później, pod koniec Ureli, była nawet wielokrotnie od tej
większa. Czy zatem rzeczywiście wyznaczono jego masę spoczynkową? Chyba raczej
część rzeczywistą jego masy zespolonej. Nie było więc problemu z masą relatywistyczną, a zastrzeganie się, że
chodzi o masę spoczynkową, miało bardziej znaczenie polityczne, niż fizykalne. Zobaczymy to niebawem
Hipoteza o prędkości nadświetlnej neutrin, w świetle powyższych konkluzji wydaje się być dość logiczną. Wszak
neutrino nie uczestniczy w oddziaływaniach elektromagnetycznych. A może
istnieje jakiś czynnik fizykalny (a nie czyjś pogląd bazujący na tym co „go
uczono”) wykluczający wymienioną możliwość? Jeżeli tak, to proszę o wskazanie
go. W międzyczasie załóżmy, że nie istnieje. Jeśli tak, to sprawy należy
widzieć „w innym świetle”. Jak się okaże, przedstawiona tu hipoteza pozwoli na
opis bardziej koherentny pewnych faktów przyrodniczych, bez uwarunkowań i
ograniczeń, którym poddane są wszelkie obiekty należące do królestwa
elektromagnetyzmu. Czyż zatem wyznaczona doświadczalnie masa neutrin świadczy
automatycznie o tym, że ich prędkość jest mniejsza niż c? A może ta
wykrywalna masa stanowi drobny koniuszek góry lodowej? Mimo wszystko istnieje
także jakaś możliwość tego, że jednak masa neutrin równa jest zeru. Tę
ewentualność zostawiłbym jednak na koniec, gdyby okazało się, że założenie o
niezerowej masie prowadzi do sprzeczności. Aktualnie zaczyna dojrzewańć
przekonanie, że masa neutrin nie jest zerowa. Jak już wspomniałem, oczekiwania
te bazują między innymi na pomyśle o
istnieniu oscylacji neutrin. Dla przypomnienia, tym tłumaczy się
„niedostateczne” natężenie neutrin słonecznych. Doświadczenia zdają się
potwierdzać istnienie oscylacji.**** Zatem, czy rzeczywiście prędkość neutrin jest
(jednak, mimo wszystko) mniejsza od c? To by odpowiadało dzisiejszemu
widzeniu spraw.
****) W roku 2015 nagrodę Nobla
otrzymali: Kanadyjczyk, Arthur B. McDonald, oraz Japończyk, Takaaki
Kajita, „za odkrycie oscylacji neutrin, co dowodzi, iż neutrina mają
masę”. Same eksperymenty
przeprowadzono już w latach 1998-2002.
Jakie jest to dzisiejsze widzenie? Sądzi
się, że znaczenie stałej c jest dużo głębsze niż by to wynikało z jej
elektromagnetycznego rodowodu (i chyba słusznie, choć z innego powodu). Pogląd
ten skonkretyzować można w następującym zdaniu: „c jest prędkością obiektów (cząstek) pozbawionych masy
spoczynkowej, niezależnie od ich właściwości, ich zaszeregowania w hierarchiach
struktur przyrodniczych, a także rodzajów oddziaływań, w których uczestniczą.”***** Wynikałoby stąd, że prędkość neutrina co najwyżej równa jest c.
Stała c jest więc granicą absolutną. Dla wielu jest to oczywiste i
„zrozumiałe samo przez się”. A jednak zdanie powyższe wzbudza odczucie
wewnętrznej niespójności, a przy tym brzmi jakby trochę dogmatycznie jako
imperatyw, a nawet aksjomat; wzbudza (być może tylko na mniej douczonych)
wrażenie wykrętu wobec czegoś, co nie daje się rozgryźć. W moim odczuciu jest
anachroniczne, bo gdy wracamy do neutrina, w gruncie rzeczy nie rozwiązuje ono
dylematu jego prędkości, choćby w związku z istnieniem skrętności i jego
niezerową masą. Twierdzenie powyższe, jak sądzę, można więc uznać za kolejny
etap na drodze (odwiecznej) ku zrozumieniu istoty rzeczy. Załóżmy jednak, że
wszystko w porządku i tylko „ja” nie rozumiem sedna. Zatem należy pytać. Kto
pyta, ten się…pogrąża…Czy uogólnienie zawarte w twierdzeniu tym nie jest raptem
wyrazem dogmatyzmu interpretacyjnego, ograniczającego zakres stosowalności
teorii? Na przykład, rzeczywiście zerowa masa dana obserwacji nie musi
świadczyć o prędkości obiektu równej c. Może przecież świadczyć też o
jego prędkości nadświetlnej wskutek niewykrywalności za pomocą fotonów. Być
może granica „c” nie stanowi wcale końca rzeczywistości
przyrodniczej, końca istnienia. „Czyż nie stanowi ściany, absolutnego muru, za
którym istnieje tylko nieistnienie?” Filozofia, przynajmniej tutaj, odrzuca
granice. Zatem mur ten, sądząc po dzisiejszym pojmowaniu sprawy, a właściwie
zgodnie z dzisiejszą wyobraźnią, powinien być niewidzialny, a wszelka możebność
kończyć się powinna jeszcze na przedmurzu. A może jednak jakiś sens Istnienia, istnieje
dla tego, co stanowi drugą stronę? Czego? Lustra?
****)
Tutaj inwariant c definiuje się jako wielkość określającą tempo
ekspansji Wszechświata.
„Tylko małpy szukają czegoś po drugiej
stronie lustra. To zresztą bardzo naukowe podejście z ich strony.” Smieją się
przede wszystkim ci zaprogramowani na porządek rzeczy stanowiący ich naturalne
środowisko. Wszystko to brzmi jak niegodna prowokacja.
Pytania powyższe i wiele innych powinny właściwie zawsze towarzyszyć
twierdzeniom pretendującym do objawiania praw Natury. Dobrze jest pytać, nawet
jeśli z góry wiadomo, że na odpowiedź być może czekać trzeba będzie wiele lat,
albo też odpowiedź na danym etapie rozwoju nauki nie w pełni zadawala, nawet
jeśli samo pytanie prowokuje swą retorycznością. Mimo wszystko pozostańmy
wierni poglądowi zaakcentowanemu tłustą czcionką powyżej, co do którego panuje
cosensus omnium. Jeśli znów zdecydujemy się na pytania, jeśli w dalszym ciągu
rozważań znów popuścimy wodze fantazji, uczynimy to gwoli zadośćuczynienia
potrzebie zrozumienia, acz w pełni szacunku i poważania dla dorobku nauki.
Boć
największy problem przed nami.
Do wątków tych jeszcze powrócę, zaopatrzony lepiej w nowe
ustalenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz