sobota, 13 czerwca 2020

20. Dalej o masywnym centrum galaktyki

 W dodatku obiekt nasz sobie pulsuje, jakby oddychał, czego rezultatem są (w przypadku naszej Galaktyki), okresowe wymierania, co 26 milionów lat (na naszej planecie i być może na innych planetach – sądząc już po hipotezie przedstawionej w artykule wstępnym do eseju poświęconego oscylacjom Wszechświata). To jednak (ten długi okres pulsacji) nie bardzo się zgadza z wynikami liczbowymi, otrzmanymi powyżej (stosunkowo duży deficyt masy). Jeśli mimo wszystko coś w tym jest (za sprawą estetyki),  to można sądzić, że sporo materii jednak wypełnia „pustkę” między powierzchnią kuli, a powierzchnią horyzontu. Do tego stopnia, że w rzeczywistości promień grawitacyjny obiektu jest jednak większy, i to znacznie – za sprawą materii zzewnątrz, uwięzionej przez obiekt i wciąż wpadającej. Materia ta sobie wpada zzewnątrz cały czas i jest jej coraz więcej.  Promień grawitacyjny obiektu zatem rośnie. Rośnie tak długo, aż nie staje materii na zewnątrz. Nic nie ogranicza tego procesu.  Wynikałoby stąd, że warstwa ponad kulą jest jednak chyba w rzeczywistości nawet znacznie grubsza, niż połowa promienia grawitacyjnego naszej kuli (po przyjęciu estetycznego założenia). To by mogło być zgodne z oszacowanymi rozmiarami naszego obiektu (Sagitarius A). Sama warstwa ponad kulą powinna też pulsować, przy czym okres pulsacji uwarunkowany jest tak przez pulsacje litej kuli, jak i przez materię powyżej. Być może w pewnych warunkach (masa ściąganej materii sukcesywnie rośnie) dochodzi nawet do jakiejś sytuacji rezonansowej. Sytuacja ta powtarzać się może na przykład w odstępie właśnie 26 milionów lat. W dodatku masa grawitacyjna tej materii, gdy ta dostaje się do środka, nie zmniejsza się wydatnie. W tak dużym obiekcie, to normalna materia (a nie zgęszczona do granic, jak w centrum). Mamy więc obiekt „czarnodziurowy” nowego typu. W dodatku on świeci...  
    Sam wspomniany wyżej okres wymierania gatunków powinien stopniowo wydłużać się. Może to da nadzieję na przedłużenie istnienia gatunku ludzkiego (pod warunkiem, że sami się nie wykończymy, bo rządzą nami ci mniej udani).
     Przyznać trzeba, że opis precyzyjny takiego układu wymaga pogłębiających badań z użyciem zaawansowanych środków matematycznych. Ja nie mam czasu na ich podjęcie. Moje wrodzone lenistwo ogranicza zresztą działania poznawcze do przemyśleń o charakterze konceptualnym. Właściwie, czy lenistwo? Przecież ta praca jako całość nie dotyczy jakiegoś konkretu badawczego, gdyż tworzy ogólny system. W tej sytuacji takich konkretnych tematów badawczych jest bez liku, wprost setki, a jeśli meritum tej pracy sprawdzi się, to będziemy mieli wykładniczy wzrost liczby publikacji. Chciałbyś... Na dokładne rozpracowanie tych tematów, już dziś, potrzeba... to za dużo jak na jednego człowieczka dosyć skromnej postury, w dodatku niemłodego. Nisza dla młodych (jeśli to wszystko ma sens). To także spora pokusa dla scenarzystów filmów SF. Jedni główkują, a drudzy robią na tym kasę. Od nich się zacznie, bo ci w akademiach wolą pleśń i pajęczyny niż coś nowego. Na razie o tym nawet nie wiedzą (że pajęczyny?).   
     W tej sytuacji może ktoś zapytać o to, jak uzgadniane są zmiany obiektu – w związku z jego dużymi rozmiarami. Zgodnie z obowiązującym paradygmatem prędkość przekazu informacji uzgadniającej jest niewiększa od c. Czy paradygmat ten ma moc uniwersalną? Jeśli tak, to pełne skoordynowanie ruchu całości nie jest możliwe, w szczególności jeśli chodzi o obiekt rozległy, jak np. jądro galaktyki. Chyba, że pole grawitacyjne jest nielokalne i nie ma sensu mówić o prędkości jego rozchodzenia się. Dlaczego nielokalne? Bo istnieje wszedzie. Już była o tym mowa. Elementarne źródła tego pola, plankony, są niezniszczalne.    
     Tak swoją drogą warto sprawdzić, czy cykliczność galaktycznego pola grawitacyjnego (26 milionów lat) dotyczy także innych planet, a także innych układów planetarnych (poza Układem Słonecznym). Jak? To się zobaczy. [Na ogół, by odpowiedzieć na pytanie, trzeba je najpierw zadać. Dziś, na razie, wątła jest baza do zadawania pytań, więc pozostają zaskoczenia, a dzięki nim sporo radosnej twórczości.] Ale z tym sprawdzaniem  nie musimy się śpieszyć, chyba, że nasi kosmici w swych latajacych talerzach są ocaleńcami – opuścili swą planetę z powodu nieznośnych zmian warunków ekologicznych, także zmieniających się w cyklu 26 milionów lat. To byłoby argumentem, ale należałoby ich delikatnie o to zapytać. Oni lepiej wiedzą, gdyż są od nas mądrzejsi. Sądząc po dokumentacji sumeryjskiej, by ratować swą planetę (Nibiru), okradli nas ze złota jakieś sto tysięcy lat temu (w Afryce i Ameryce Południowej), a w dodatku drogą manipulacji genetycznych, na bazie tutejszych stworzeń, stworzyli niejakiego Adama i niejaką Ewę (by ich potomkowie pracowali w kopalniach złota – z doniesień Zecharii Sytchina). Dziś, z jednej strony uprawiają naukę, a z drugiej, wzajemnie się zabijają (tradycja nie ginie od samego Kaina). Naukę zresztą rozwijają przede wszystkim dla lepszej efektywności tego zabijania. W przyrodzie sprzężenie zwrotne odgrywa niepoślednią rolę. Tak swoją drogą, teraz mogliby (Nibirianie) już wracać do domu, a nam głowy nie zawracać... Pomagają nam (cóż, jesteśmy ich dziećmi) w rozwoju nauki i techniki (w zamian za swój pobyt), a tym doprowadzają nas do kompletnego zdebilenia, gdyż jako masa nie dorośliśmy do tego. A może i mnie uczynili bezwiednym głosicielem „nowych prawd”? Chyba im o to chodzi. Gog i Magog już się nawet ujawnił: wystarczy spojrzeć na ten nasz świat. Cwaniaczkowie, chcą zająć i skolonizować naszą planetę bez godzenia w naturę. Tu mają rację. A poza tym, niech się Kainowie sami pozabijają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz