piątek, 6 grudnia 2019

8. O neutrinach nieco ogólniej – hipotezy.


Dziś dla nauki neutrina stanowią wyzwanie, chyba największe. Konceptualnie byłoby wygodniej bez nich. Niestety (?), już cechy rozpadu beta sugerują możliwość (jeśli nie konieczność) ich istnienia. Na domiar złego (...), wnoszą one sobą kłopoty dodatkowe, choćby niezachowanie parzystości. Choć dawno pogodzono się z tym, warto popatrzeć na neutrino innym okiem. Właśnie to robimy. Podsumujmy więc ustalenia dotychczasowe (i przy okazji dorzućmy coś).
   Jak najbardziej dopuszczalną (i wzbudzającą nadzieję na koherentne rozwiązanie kwestii) rzeczą jest w tym kontekście, hipotetyczne przyjęcie tezy (jak już sugerowałem powyżej), że cząstki te są reliktem najwcześniejszej fazy ekspansji (Ureli), że wyodrębniły się jeszcze wtedy, gdy Wszechświat był „kryształem” (panelsymon). Z tego być może powodu nie oddziaływują one elektromagnetycznie (elektromagnetyzm pojawił się później, w wyniku przemiany fazowej), a ich prędkość przypuszczalnie większa jest (w naszym podświetlnym odczuciu i w sensie podanym wyżej) od prędkości światła. Innym przypuszczeniem jest to, że są obiektami odpychającymi grawitacyjnie materię znanych nam cząstek. Tak na marginesie, źródłem odpychania mogłaby być też nadświetlna prędkość, odwracająca czas w naszym podświetlnym odczuciu. Odpychanie grawitacyjne i odwrócenie strzałki czasu (Przy opisie z pomocą fotonów, a nie koniecznie w istocie faktu przyrodniczego.), formalnie byłyby ze sobą spójne: opisując na dwa różne sposoby otrzymujemy ten sam wynik (z punktu widzenia metodologicznego, to rzecz ważna, abstrahując nawet od tematu). Tak przy okazji warto zauważyć, że same neutrina między sobą powinny przyciągać się. Czy tak zwana oscylacja neutrin jest tego wyrazem?  
    Jako relikt Ureli, neutrina powinny mieć (grawitacyjną) masę ujemną, a w dodatku, dla obserwatora z naszego świata, (Uwaga!) ich całkowita masa powinna być liczbą zespoloną w związku z prędkością nadświetlną. Ta ujemna masa miałaby być więc częścią rzeczywistą masy zespolonej. O istnieniu tej rzeczywistej masy świadczyłby już fakt zachodzenia oddziaływań neutrina z cząstkami „naszymi”, w szczególności, przebieg oddziaływań zgodny z zasadą zachowania pędu i energii. Gdyby neutrino miało masę zerową, nie oddziaływałoby zupełnie z materią. Wszak nie oddziaływuje elektromagnetycznie, a także nie oddziaływuje silnie (i nie oddziaływałoby grawitacyjnie).  O jego (nawet pośredniej) detekcji nie byłoby mowy. W powszechnej świadomości podstawowym argumentem dla poparcia tezy o niezerowej masie neutrin, jest istnienie oscylacji, ale my idziemy trochę dalej.
    Wprost nie miałaby sensu idea istnienia neutrin. A przecież o ich istnieniu świadczy ciągłe widmo energii elektronów emitowanych w rozpadzie beta. Jeśli przy tym neutrino i antyneutrino są różnymi cząstkami, to wniosek, że ich masa jest niezerowa, jest jak najbardziej do przyjęcia, poza tym, że trudno pogodzić się z ich cechami kinematycznymi, nie mieszczącymi się w aktualnym systemie zapatrywań. Na ogół system zapatrywań jest ważniejszy od tego, co postanowiła Przyroda.
To już chyba stanowczo za wiele dla wrażliwego czytelnika, choć musi on jednak przyznać, że dziś stanowią neutrina poważną zagadkę, a wszelkie próby odpowiedzi na nurtujące pytania (i pytania jeszcze na razie nie zadawane), w tym także próby niekonwencjonalne, powinny być raczej mile widziane...  

Jak wiemy, głównym motorem działań naukowych jest nie tyle ciekawość świata, co motywacje socjologiczne (mówiąc oględnie), osobnicze cele egzystencjalne i ambicje na ogół wygórowane. Ci wychylajacy się nie mają na to żadnego wpływu, bez szans na to, co im się obiektywnie należy (chyba że mają dodatkowo siłę przebicia – to cenna zaleta). „Bądź zdrów”. To tak, jak w wyborach zwyciężają zawsze ci, którzy są najbardziej przeciętni – reprezentują największą liczbę tych nijakich pod względem wiedzy ogólnej, świadomości społecznej i politycznej. Nazwałbym to zasadniczym paradoksem demokracji. A jeśli, nie, daj Boże, wśród wybrańców przypadkiem znajdzie się ktoś nieprzeciętny (w pozytywnym sensie), od razu zrobią wszystko, by go zniszczyć, nawet jeśli zdążył już zrobić bardzo dużo dobrego – może właśnie dlatego (na zniszczenie jest sporo patentów). A mesjasza zakatrupią, a jeszcze zanim zdąży dokonać dzieła, dokona życia.
 Czy także w nauce powinna obowiązywać demokratyczna wybiórczość? Nie byłbym zdziwiony w przypadku odpowiedzi twierdzącej. A darwinizm? Idą naprzód ci, którzy potrafią przystosować się do nowych warunków. A kto stwarza te nowe warunki? Chyba wyłącznie ci nie przystosowani... 

    Neutrina (nawet tego samego zapachu, np. elektronowe) różnią się między sobą, jak wspomniałem, energią – co do tego zgadzają się wszyscy, ale także wielkością masy ujemnej (tej rzeczywistej) – tu bazuję na mojej koncepcji. [Na ogół chodzi o energię kinetyczną, która je określa jednoznacznie. Chodzi o ich ruch zdala od materii, a nie o ich oddziaływanie z tą materią. Jeśli dochodzi do zbliżenia neutrina z inną cząstką, oczywiście pojawia się energia potencjalna (dodatnia) oddziaływania.]
   Co ciekawe, tym najbardziej masywnym neutrinom, najtrudniej zbliżyć się do cząstek (by je na przykład rozbić) – z powodu silniejszego w tym przypadku odpychania grawitacyjnego. Te są w gruncie rzeczy niewykrywalne. Nie dadzą rady zbliżyć się do żadnej cząstki (by dokonać jej rozpadu).  Powodują jednak zakłócenie ruchu cząstek, stanowiąc jedną z przyczyn chaosu. O proszę. Neutrina, szczególnie te bardziej masywne (duża masa ujemna) stanowią przyczynę, to tylko jeszcze jeden zwariowany pomysł – tego, że osiągnięcie temperatury zera bezwzględnego nie jest możliwe. Ale przede wszystkim są przyczyną chaosu, który nastapił wraz z przemianą fazową tuż po URELI, przyczyną sprawczą tego, że promieniowanie reliktowe nie jest w stu procentach izotropowe (z powodu tegoż chaosu). Dlaczego? Dlatego, gdyż różnią się między sobą masą, a wiec różnie oddziałują grawitacyjnie z napotkanymi cząstkami. [Chaos, fraktalizacja, to zjawisko deterministyczne, a nie losowe absolutnie. To niezwykle ważne. Wszechświat nie kieruje się ślepą losowością. O rozwoju decydują prawa natury.] W ogóle, nawet do dziś działają destabilizacyjnie na układy cząstek, w szczególności atomów. Tu mamy szansę ich wykrycia, może nawet pomiaru. Za sto lat? Nie ważne.    
     Można sądzić, że kinematycznie neutrina, te najbardziej masywne, są najbardziej odległe od osi c, a ich energia jest najmniejsza – chyba wyodrębniły się najpoźniej, tuż przed przemianą fazową i jest ich z całą pewnością najmniej (hipotetyczny rozkład gausowski). Natomiast prędkość tych bardziej energetycznych, tych, które powodują rozpady cząstek i jąder atomowych, jest mniejsza, bliższa (od góry) prędkości niezmienniczej c. Masy rzeczywiste tych neutrin są znikome – potwierdza to doświadczenie. Można przypuszczać, że masa ich dąży do zera dla tych, których prędkość dąży (nie osiągając) do c.        Wszystko to z całą pewnością zaskakuje. Dalej przekonamy się, że jednak coś za tym stoi. Będzie jeszcze o tym mowa. Będą też kolejne zaskoczenia. Jak widać, już opis jakościowy, jest dość koherentny i stanowić może bazę dla ujęcia ilościowego, którego elementarne podstawy przedstawię w ostatnich postach tej serii. To o czmś może świadczyć. Nawet już teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz