Dziś dla nauki neutrina stanowią wyzwanie, chyba
największe. Konceptualnie byłoby wygodniej bez nich. Niestety (?), już cechy
rozpadu beta sugerują możliwość (jeśli nie konieczność)
ich istnienia. Na domiar złego (...), wnoszą one sobą kłopoty dodatkowe, choćby
niezachowanie parzystości. Choć dawno pogodzono się z tym, warto popatrzeć na
neutrino innym okiem. Właśnie to robimy. Podsumujmy więc ustalenia
dotychczasowe (i przy okazji dorzućmy coś).
Jak najbardziej
dopuszczalną (i wzbudzającą nadzieję na koherentne rozwiązanie kwestii) rzeczą
jest w tym kontekście, hipotetyczne przyjęcie tezy (jak już sugerowałem
powyżej), że cząstki te są reliktem najwcześniejszej fazy ekspansji (Ureli), że
wyodrębniły się jeszcze wtedy, gdy Wszechświat był „kryształem” (panelsymon). Z
tego być może powodu nie oddziaływują one elektromagnetycznie (elektromagnetyzm
pojawił się później, w wyniku przemiany fazowej), a ich prędkość
przypuszczalnie większa jest (w naszym podświetlnym odczuciu i w sensie podanym
wyżej) od prędkości światła. Innym przypuszczeniem jest to, że są obiektami
odpychającymi grawitacyjnie materię znanych nam cząstek. Tak na marginesie,
źródłem odpychania mogłaby być też nadświetlna prędkość, odwracająca
czas w naszym podświetlnym odczuciu. Odpychanie grawitacyjne i odwrócenie
strzałki czasu (Przy opisie z pomocą fotonów, a nie koniecznie w istocie faktu
przyrodniczego.), formalnie byłyby ze sobą spójne: opisując na dwa różne
sposoby otrzymujemy ten sam wynik (z punktu widzenia metodologicznego, to rzecz
ważna, abstrahując nawet od tematu). Tak przy okazji warto zauważyć, że
same neutrina między sobą powinny przyciągać się. Czy tak zwana oscylacja
neutrin jest tego wyrazem?
Jako relikt Ureli, neutrina powinny mieć (grawitacyjną)
masę ujemną, a w dodatku, dla obserwatora z naszego świata, (Uwaga!) ich
całkowita masa powinna być liczbą zespoloną w związku z prędkością nadświetlną.
Ta ujemna masa miałaby być więc częścią rzeczywistą masy zespolonej. O
istnieniu tej rzeczywistej masy świadczyłby już fakt zachodzenia oddziaływań
neutrina z cząstkami „naszymi”, w szczególności, przebieg oddziaływań zgodny z
zasadą zachowania pędu i energii. Gdyby neutrino miało masę zerową, nie
oddziaływałoby zupełnie z materią. Wszak nie oddziaływuje elektromagnetycznie,
a także nie oddziaływuje silnie (i nie oddziaływałoby grawitacyjnie). O jego (nawet pośredniej) detekcji nie byłoby
mowy. W powszechnej świadomości podstawowym argumentem dla poparcia tezy o
niezerowej masie neutrin, jest istnienie oscylacji, ale my idziemy trochę
dalej.
Wprost nie miałaby sensu
idea istnienia neutrin. A przecież o ich istnieniu świadczy ciągłe widmo
energii elektronów emitowanych w rozpadzie beta. Jeśli przy tym neutrino i
antyneutrino są różnymi cząstkami, to wniosek, że ich masa jest niezerowa, jest
jak najbardziej do przyjęcia, poza tym, że trudno pogodzić się z ich cechami
kinematycznymi, nie mieszczącymi się w aktualnym systemie zapatrywań. Na ogół
system zapatrywań jest ważniejszy od tego, co postanowiła Przyroda.
To już chyba stanowczo za wiele dla
wrażliwego czytelnika, choć musi on jednak przyznać, że dziś stanowią neutrina
poważną zagadkę, a wszelkie próby odpowiedzi na nurtujące pytania (i pytania
jeszcze na razie nie zadawane), w tym także próby niekonwencjonalne, powinny
być raczej mile widziane...
Jak wiemy, głównym motorem działań naukowych jest nie
tyle ciekawość świata, co motywacje socjologiczne (mówiąc oględnie), osobnicze
cele egzystencjalne i ambicje na ogół wygórowane. Ci wychylajacy się nie mają
na to żadnego wpływu, bez szans na to, co im się obiektywnie należy (chyba że
mają dodatkowo siłę przebicia – to cenna zaleta). „Bądź zdrów”. To tak, jak w
wyborach zwyciężają zawsze ci, którzy są najbardziej przeciętni – reprezentują
największą liczbę tych nijakich pod względem wiedzy ogólnej, świadomości
społecznej i politycznej. Nazwałbym to zasadniczym paradoksem demokracji. A jeśli, nie, daj Boże, wśród wybrańców przypadkiem znajdzie
się ktoś nieprzeciętny (w pozytywnym sensie), od razu zrobią wszystko, by go
zniszczyć, nawet jeśli zdążył już zrobić bardzo dużo dobrego – może właśnie
dlatego (na zniszczenie jest sporo patentów). A
mesjasza zakatrupią, a jeszcze zanim zdąży dokonać dzieła, dokona życia.
Czy także w nauce powinna obowiązywać
demokratyczna wybiórczość? Nie byłbym zdziwiony w przypadku odpowiedzi
twierdzącej. A darwinizm? Idą naprzód ci, którzy potrafią przystosować się do
nowych warunków. A kto stwarza te nowe warunki? Chyba wyłącznie ci nie
przystosowani...
Neutrina (nawet tego
samego zapachu, np. elektronowe) różnią się między sobą, jak wspomniałem,
energią – co do tego zgadzają się wszyscy, ale także wielkością masy ujemnej
(tej rzeczywistej) – tu bazuję na mojej koncepcji. [Na
ogół chodzi o energię kinetyczną, która je
określa jednoznacznie. Chodzi o ich ruch zdala od
materii, a nie o ich oddziaływanie z tą
materią. Jeśli dochodzi do zbliżenia neutrina z
inną cząstką, oczywiście pojawia się energia potencjalna (dodatnia) oddziaływania.]
Co ciekawe, tym najbardziej masywnym neutrinom,
najtrudniej zbliżyć się do cząstek (by je na przykład rozbić) – z powodu
silniejszego w tym przypadku odpychania grawitacyjnego. Te są w gruncie rzeczy
niewykrywalne. Nie dadzą rady zbliżyć się do żadnej cząstki (by dokonać jej
rozpadu). Powodują jednak zakłócenie
ruchu cząstek, stanowiąc jedną z przyczyn chaosu. O proszę. Neutrina,
szczególnie te bardziej masywne (duża masa ujemna) stanowią przyczynę, to tylko
jeszcze jeden zwariowany pomysł – tego, że osiągnięcie temperatury zera
bezwzględnego nie jest możliwe. Ale przede wszystkim
są przyczyną chaosu, który nastapił wraz z przemianą fazową tuż po URELI,
przyczyną sprawczą tego, że promieniowanie reliktowe nie jest w stu procentach
izotropowe (z powodu tegoż chaosu). Dlaczego? Dlatego, gdyż różnią się między sobą masą, a wiec
różnie oddziałują grawitacyjnie z napotkanymi cząstkami. [Chaos, fraktalizacja, to zjawisko deterministyczne, a nie losowe
absolutnie. To niezwykle ważne. Wszechświat nie kieruje się ślepą losowością. O
rozwoju decydują prawa natury.] W ogóle, nawet do dziś działają
destabilizacyjnie na układy cząstek, w szczególności atomów. Tu mamy szansę ich
wykrycia, może nawet pomiaru. Za sto lat? Nie ważne.
Można sądzić, że
kinematycznie neutrina, te najbardziej masywne, są najbardziej odległe od osi
c, a ich energia jest najmniejsza – chyba wyodrębniły się najpoźniej, tuż przed
przemianą fazową i jest ich z całą pewnością najmniej (hipotetyczny rozkład
gausowski). Natomiast prędkość tych bardziej energetycznych, tych, które
powodują rozpady cząstek i jąder atomowych, jest mniejsza, bliższa (od góry) prędkości
niezmienniczej c. Masy rzeczywiste tych neutrin są znikome – potwierdza to
doświadczenie. Można przypuszczać, że masa ich dąży do zera dla tych, których
prędkość dąży (nie osiągając) do c. Wszystko to z całą pewnością zaskakuje.
Dalej przekonamy się, że jednak coś za tym stoi. Będzie jeszcze o tym mowa.
Będą też kolejne zaskoczenia. Jak widać, już opis jakościowy, jest dość
koherentny i stanowić może bazę dla ujęcia ilościowego, którego elementarne
podstawy przedstawię w ostatnich postach tej serii.
To o czmś może świadczyć. Nawet już teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz