wtorek, 24 grudnia 2019

11.Jak neutrina wyodrębniły się? Ich rola w porządkowaniu materii Wszechświata

Neutrina we Wszechświecie cyklicznym, oscylującym. Neutrina a chaos.

   Neutrino (zgodnie z wypowiedzianym już przypuszczeniem) posiada masę zespoloną, gdyż dla obserwatora podświetlnego jest cząstką nadświetlną*. Doszliśmy do tego poprzez eliminację opcji niepasujących do danych doświadczalnych. Biorą to pod uwagę, a także bazując na dualności grawitacji, możemy rozważyć opcję nieliniowej ekspansji na samym początku: Urela (Ultra-relativistic Acceleration). Uznałem, że neutrina  wyodrębniły się jeszcze podczas trwania tej fazy Wybuchu, zanim jeszcze doszło do rozpadu panelsymonu.       A samo wyodrębnianie się? Czy zachodziło przez cały czas procesu z jednakową mocą? Raczej nie. Najpierw nieśmiałe forpoczty o największej energii (najsilniejsze pole odpychające) i prędkości minimalnie większej od c; coraz więcej w miarę ekspansji i tuż przed przemianą fazową znów nędzne resztki. Jakby krzywa Gaussa. A ich masa? Zobaczymy dalej.
   Interesujące, że wraz z tym neutrino posiada skrętność, czyli kierunek momentu pędu współliniowy z kierunkiem ruchu postępowego. Czy to byłby więc naturalny kierunek obrotu tworu o masie (dla obserwatora) zespolonej? Zasadniczo nie ma powodu do takiego sądu, że koniecznie, z drugiej jednak strony neutrino jest jedynym takim tworem. [Na razie to tylko skojarzenie.] Czy zatem w roszerzającym się panelsymonie („krysztale”), zanim się rozpadł i stał się Wszechświatem o dzisiejszych cechach, jego elementy posiadały tylko jeden stopień swobody dla ruchu postępowego, a więc istniała jedynie możliwość ruchu wirowego wokół osi współliniowej z kierunkiem ruchu postępowego? To retorycznie brzmiące pytanie sugeruje wyobraźnia. Zgodnie z nią prakryształ rozszerzał się jakby falą podłużną i tylko „do przodu”.
    Jeśli tak, to jak to się stało, że istnieją dwa (a nie jeden) kierunki wirowania: w prawo i w lewo (oczywiście w pierwszym mechanistycznym przybliżeniu)? Właściwie, jeśli tylko jeden kierunek, to w którą stronę (nie wyróżniając żadnej)? Też niedobrze. Czy to sprawa statystyki i izotropowości przestrzeni?
  A może te dwie formy (neutrino i antyneutrino) powstały jako wynik rozdzielenia tworu pierwotnego („preneutrina”), posiadającego określony moment pędu, uwarunkowany przecież przez wielkość spinu plankonowego (1/2ħ), określoną skrętność? Możliwe, że tędy droga. Rozwińmy ten wątek. [Temat spinu plankonowego poruszony został w artykule pt. „Plankony i obrót”.] 
Jeśli mamy tu do czynienia z preneutrinem, to nie możemy uniknąć problemu jego rotacji (jeśli już tak było). Pierwotną przyczyną tej rotacji jest, jak nietrudno domyślić się, niezerowy moment pędu samego plankonu. Czy bez wyjątku wszystkie preneutrina obracały się w jedną stronę? „Chyba nie, gdyż na samym początku był chwilowy bezruch. Byłoby to niezgodne z zasadą zachowania krętu. Zatem na przemian: w lewo i w prawo (by zachować globalny początkowy bezruch)”. Ale to wcale nie takie pewne. Gdyby się naprzemian obracały w lewo i prawo, mielibyśmy pełną równowagę, także w roli spełnianej przez neutrino i antyneutrino. Nie byłoby przewagi materii nad antymaterią, być może jedyną formą istnienia materii byłyby więc fotony. Nie byłoby materii masywnej. „To po co nam neutrina?” Rzeczywistość jest inna. Mamy problem. Jedynym wyjściem z tej pułapki, z tego ambarasu (jeśli chcemy kontynuować i nie złożyć broni), byłoby przyjęcie (tonący...) tezy, że... 
Jeśli Wszechświat pulsuje, a kolejne pulsacje są identyczne – tę rzecz zakładam (i uzasadniałem w artykułach wcześniejszych), to wszystkie preneutrina obracać się mogą w tę samą stronę, a pod koniec kontrakcji wszystkie w stronę przeciwną (wykręca i wkręca z powrotem) (Q). Coś w rodzaju napięcia torsyjnego w momencie zatrzymania. Zachowanie momentu pędu ma miejsce wraz z zakończeniem pełnego cyklu. Dodać do tego należy, że masy (rzeczywiste) neutrin (i anty-) są ujemne. Na razie rzecz nie jest roztrzygnięta, ale załóżmy, że było właśnie tak, bo to jest jakimś wyjściem z opresji. Dodajmy do tego, że rozwiązanie kwestii powinno być konsystentne ze znanym faktem, że w aktualnym półokresie oscylacji Wszechświata, antymateria zasadniczo nie istnieje.        [Teraz to wszystko brzmi nawet dobrze i koherentnie. By jednak do tego dojść, trzeba było lat przemyśleń, rozterek, prób i błędów. Wszak startowałem z pozycji aktualnych powszechnych wyobrażeń, z pozycji obowiązujących paradygmatów. Harry Potterem nie jestem. Część tego, co aktualne na dziś, może jeszcze ulec zmianom. Na razie jestem osamotniony nie zasługując nawet na krytykę. Nic dziwnego, że trzeba było sporo czasu. Pocieszeniem jest to, że na wszystkie te herezje mam wyłączność.]
   Skoncentrujmy uwagę na jednym z preneutrin. Skrętność tego konkretnego „preneutrina” była oczywiście jednoznaczna. Ten pierwotny twór, tuż po wyodrębnieniu się z panelsymonu „zdysocjował” (od razu rozpadł się) na dwie znane nam, trwałe formy, poruszające się, zgodnie z zasadą zachowania pędu, w przeciwne strony względem ich środka masy. [My, obserwatorzy, znajdujemy się jakby w środku masy.] Stąd dwa rodzaje skrętności względem tegoż środka masy (pomimo „obrotu w tę samą stronę”). [W tym kontekście Majorana ma rację] Wniosek stąd, że łączna liczba neutrin i antyneutrin jest jednakowa. Sam środek masy podąża naprzód pierwotnym ruchem, a neutrina: jedno z nich (na przykład antyneutrino – to do ustalenia) jest szybsze (na zewnątrz), a drugie wolniejsze. [Nasze stanowisko obserwacyjne związane jest właśnie z tym środkiem masy.] Właśnie to zróżnicowanie zadecydowało o tym, jakie role przypadły w udziale neutrinom, a jakie antyneutrinom.  

Przypomina to ładunek elektryczny, niezależnie od tego w jakich cząstkach „zagnieździł się”. Coś obojętnego elektrycznie, podczas przemiany fazowej, rozpadło się, zdysocjowało, dając dwa rodzaje ładunku. [Masa tego tworu z zerowej stała się dodatnia. Grawitacja dualna w bardzo łatwy sposób to wyjaśnia.] Zasada zachowania ładunku jest jednym z podstawowych faktów przyrodniczych. Globalnie jednakowa liczba ładunków dodatnich i ujemnych czyni Wszechświat obojętnym elektrycznie.

   To oddzielanie się preneutrin zachodziło cały czas, aż do przemiany fazowej definitywnie kończącej rozpad panelsymonu. W związku z tym zróżnicowane są energie neutrin (ich prędkości i masy) – jak powyżej wspomniałem, ich zróżnicowanie powinno (chyba) mieć rozkład gaussowski, lub podobny. Podczas przemiany fazowej wyodrębniły się pozostałe formy: fotony i w chwilę po tym cząstki o masie dodatniej: leptony (elektrony, miuony, taony) oraz hadrony. [Dla przypomnienia, uznałem, że istnieją (zasadniczo, pomijając sześcian) dwie formy połączeń plankonów: czworościan – z nich zbudowane mają być leptony (wraz z neutrinami), oraz dwunastościan foremny – baza strukturalna haronów. Tu warto zajrzeć do eseju poświęconego plankonom.] Pozostałości – plankonowe łączniki już uwolnione, tworzą ciemną materię, a chaos, który się wytworzył spowodował, że materia ta sfraktalizowała się tworząc centra ściągające ku sobie to, co po około dwustu milionach lat zacznie świecić pierwszymi gwiazdami, a miliard lat później zacznie tworzyć galaktyki. Warto zajrzeć do artykułów: „Jak powstały galaktyki”. Skąd ten chaos? Już w innym miejscu zwróciłem uwagę na zróżnicowanie (ujemnych) mas neutrin, które tym właśnie spowodowały kinematyczny chaos w materii (tej znanej nam) – wraz z przemianą fazową. I tak pojawił się nowy parametr stanu materii: temperatura. [Gdyby nie ten warunek, czyli jakby uporządkowana ingerencja neutrin o masach tworzących określone, „estetyczne” widmo (na przykład rozkład gaussowski energii), przestrzenny rozwój materii (zbioru cząstek) nie miałby cech fraktalnych. Mamy więc jeszcze jeden trop (taki sobie pomysł). Czego? Czy możliwy jest, przynajmniej teoretycznie, chaos absolutny, pozbawiony możliwości tworzenia się fraktali? Wszak ta możliwość mimo wszystko oznacza istnienie rodzaju uporządkowania.] W naszym chaosie jest ład. Już wiemy dlaczego. Gdyby nie było ładu, nie powstałyby gwiazdy i galaktyki, a Wszechświat byłby jednorodnym pyłem.] Właśnie neutrina sprawiły to, że materia, w szczególnosci ciemna, zfraktalizowała się, a dzięki temu wokół jej fraktali gromadzić się mogła materia – najpierw wodorowo-helowa, która utworzyła pierwsze gwiazdy, a potem większe hierarchicznie fraktale zgromadziły materię gwiazd – powstały galaktyki. W największej skali utworzyła się „piana” struktur wielkoskalowych. We wszystkich kierunkach patrząc widzimy to samo. Zaczęlimy od neutrin, a kończymy na tym, co stanowi treść zasady kosmologicznej.

   Fantazjujmy dalej. W połowie drogi nie zawracamy. Dokąd zawiodą nas dalsze rozważania? Zawiodą i zawiodą? Jestem optymistą. Zatem, po upływie jakiegoś czasu od dysocjacji preneutrina doszło do przemiany fazowej, w wyniku której pojawiły się fotony i cząstki masywne, wraz z oddziaływaniami regulującymi przemiany z ich udziałem. Dwie przeciwne skrętności neutrin stały się cechą niezmienną, reliktową, ponieważ powrót do sytuacji, w której rzecz zaistniała, nie był już możliwy (tak, jak mój odwrót, zejście z obranej drogi). Neutrina pozostały przy swoich cechach dynamicznych jako relikt epoki, w której powstały.
   Zauważmy, że sugeruje to też rodzaj asymetrii, uprzywilejowania jednej z dwóch form, mianowicie tej, która podążała (po rozpadzie) w kierunku ekspansji. Być może ta właśnie asymetria spowodowała rozwój materii niesymetryczny w stosunku do antymaterii. Spowodowało to przewagę ilościową materii nad antymaterią, w związku z nieco większą energią kinetyczną części „przodującej”. W gruncie rzeczy antymateria nie istnieje w naturze. Antycząstki można otrzymać tylko w wyniku określonych procesów. Nie jest już istotne, czy miała miejsce masowa anihilacja, czy nie. Chyba raczej nie, sądząc z ustalenia powyższego. Zatem, rozpad obiektu pierwotnego w warunkach ekspansji prowadzić musiał do jakiegoś zróżnicowania pomiędzy rolą neutrin i antyneutrin w odniesieniu do reszty materii. Przypuszczać można, że rola ta ma się odwrócić w momencie inwersji. Podczas kontrakcji Wszechświata królować więc będzie antymateria. Tym razem bowiem „przodującymi” będą te neutrina, które w fazie ekspansji pozostawały w tyle (względem środka masy podążały do tyłu). Po inwersji zaczną zbliżać się ku sobie. [Co będzie w czasie kontrakcji? Patrząc znów z pozycji środka masy stwierdzimy, że jeśli się wzajemnie zbliżają, to biorąc pod uwagę skrętność zauważymy, że neutrino podczas inwersji staje się antyneutrinem i odwrotnie. Tu zwyciężałaby koncepcja Majorany. A jeśli nie ma miejsca ta przemiana (bo to różne cząstki)? To, by pozostały sobą, muszą obracać się w przeciwną stronę. Byłoby to związane ze specyficzną topologią Wszechświata. To tak, jakby kontrakcja była zwierciadlanym odbiciem ekspansji – pisałem o tym najwięcej w eseju poświęconym oscylacjom Wszchświata. Chyba pójdę w tym właśnie kierunku, tym bardziej, że przypuszczenie spójne z tym już padło (Q) - powyżej.] W końcu, w krótką chwilę przed zatrzymaniem się wszystkiego, tuż przed kolejnym Wielkim Wybuchem, neutrina połączą się z antyneutrinami. Nie pozostanie ani jeden. (A preneutrino obracać się będzie w przeciwną tronę, niż podczas Ureli.) Wszak neutrina i antyneutrina są równoliczne. Nigdy nie doszło też do ich anihilacji, bo ta wśród nich nie zachodzi, choćby dlatego, gdyż nie oddziaływują one elektromagnetycznie. Stanowią też, zgodnie z moimi fantazjami, dwie części jednego tworu. Warto tu zaznaczyć, że model ten jest konsystentny pod warunkiem, że Wszechświat oscyluje, przy czym półokresy oscylacji są identyczne. Właściwie, jeśli takie coś zaszło, to to właśnie implikuje identyczność wszystkich cykli.
   Oto poglądowy przykład „z życia”, oddający sedno sprawy i wspierający wyobrażeniową wizję tego, co się (w mym odczuciu) działo. Wystrzelony z działa pocisk, podczas lotu, obracając się wokół swej osi, rozpada się (sterowanym wybuchem) na dwa pociski. Obydwa obracają się w tym samym kierunku, ale mają, w związku z ruchem w przeciwne strony, przeciwne (względem środka masy tego układu) skrętności. Niezależnie od tego, sam środek masy, zgodnie z zasadą zachowania pędu, kontynuuje pierwotny ruch pocisku. Jego połowa, ta „uprzywilejowana”, podąża jeszcze szybciej w pierwotnym kierunku. Ta druga traci szybko dystans, choć względem otoczenia w dalszym ciągu podąża „do przodu”. Czy zatem prędkość (energia) neutrin jest zasadniczo mniejsza od prędkości antyneutrin? Przypuszczam, że tę rzecz będzie można w przyszłości sprawdzić. [Chyba, że to fantazja pozbawiona krzty realności. A jeśli nawet? To także się przyda dla znalezienia i przedstawienia słusznej alternatywy.] Czy ta asymetria tkwi w cechach sieci panelsymonu? W cechach Plankonu? Wprost jako pierwotna cecha przyrody, jako immanentne ukierunkowanie jej rozwoju? Chyba jako symetria, ktorą zamyka cykliczność. A czas w ogólności? Czy ma charakter jednoznacznie linearny? Kultury Wschodu przyjmują jego cykliczność, może dlatego, gdyż bazują na sporej starożytnej wiedzy astronomicznej. Natomiast tradycja chrześcijańska, uznaje raczej jego liniowość. To, co pozostało ze spuścizny starożytnych uznano autorytatywnie za herezje pogan. O tym, co boskie zadecydowali ludzie. To wcale nie postęp. Odwrotnie. Filozofia, spekulacje... Bez tego ni rusz.
  Jak zauważyłem powyżej, liczba neutrin i ich anty- jest jednakowa (w przeciwieństwie do pozostałych cząstek). Ale można iść jeszcze dalej. Można przypuszczać, że podczas inwersji Wszechświata, tuż przed rozpoczęciem się jego kontrakcji, wbrew pozorom pozostają one sobą. Tylko one, nie licząc fotonów, które są tożsame ze swoimi antycząstkami. Jednak ich role w stosunku do (tym razem) antymaterii będą odwrotne. [Podczas inwersji mielibyśmy do czynienia w rzeczywistości z podwójną przemianą: odwrócenie zwrotu przemieszczania się (określone neutrino cofa się stając się antyneutrinem) i wspomniane powyżej odbicie zwierciadlane. Każda z tych przemian z osobna, zamieniałaby neutrino w antyneutrino (i odwrotnie). Byłoby to jakby podwójne działanie operatora odwracającego, przywracające cząstkom ich tożsamość – słuszne wyłącznie w odniesieniu do neutrin (skrętność).] Zbieżne to byłoby z przypuszczeniem, że neutrina znajdują się po drugiej stronie osi inwariantu c. Zmiany zachodzące w materii, w momencie inwersji, ich by nie dotyczyły. [Konsystentne to jest z przypuszczeniem oznaczonym jako (Q).]  Pozostałe cząstki w tym momencie stają się, zgodnie z fantazjami mych prac, swoimi antycząstkami. Reasumując stwierdzić można, że pomysł (tuż powyżej) o niezmienniczości neutrin względem kierunku ewolucji (ekspansja – kontrakcja, ten nowy pomysł), stał się od razu, tak by wyglądało, integralnym elementem całej koncepcji, wprost czyni ją jeszcze bardziej konsystentną. Wskazują też na to uwagi tuż poniżej.
  Zauważmy, że w związku ze zmianą kierunku powszechnej tendencji rozwojowej (w momencie inwersji Wszechświata), zmianie ulega rola neutrin. Te, które poruszały się, po dysocjacji preneutrina, „do tyłu”, teraz, po inwersji, właśnie one, są tymi przodującymi. Zasugerowałem już to powyżej. Materia związana z nimi ma więc cechy dzisiejszej antymaterii. W czasie kontrakcji kierunek rozwoju jest bowiem przeciwny. Tym razem uprzywilejowaną staje się ta druga część pocisku z naszego przykładu. Tu warto dodać (na bazie ustaleń wcześniejszych, między innymi w artykułach poświęconych oscylacjom Wszechświata, że w półokresie kontrakcji, zamiast (kinematycznej) dylatacji czasu (dla obiektów badzo odległych) mamy jego skrócenie, jednak przy zachowaniu red-shiftu. Podałem tam wstępny, ideowy model matematyczny (wraz z uzasadnieniem) tego efektu. Spójność tych „faktów” jest niewątpliwa. Aż w końcu dojdzie do ponownego połączenia. Podczas Wybuchu neutrino i jego anty-,  jakby oddalały się od siebie (jak pociski), a po inwersji będą się do siebie zbliżały, aż do połączenia tuż przed zatrzymaniem się wszystkiego. Taki będzie koniec, a także początek. Wszechświat bowiem, wbrew sądowi znacznej liczby zainteresowanych, oscyluje. W dodatku wszystkie cykle są identyczne (pomimo ciągłego wzrostu entropii). Ale to już inny temat. Ile srok za ogon? Przecież to na razie część relacji z badań, które ośmieliłem się prowadzić i (co gorsza) publikować. Przed nami jeszcze dwie części tego eseju.

*) Jeśli masa jest liczbą zespoloną, a przy tym jest mierzalna (neutrino przecież oddziaływuje z materią),  to ta mierzona masa jest częścią rzeczywistą (niezerową) tej liczby zespolonej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz