niedziela, 31 marca 2019

4. „Skruszanie się” fotonów w związku z rozszerzaniem się Wszechświata.


    Wszechświat rozszerza się, a wraz z tym wzrasta długość fali promieniowania reliktowego. Fotony tracą energię. Jak odbywa się to wydłużanie się fali? [Proces ten opisany został w szczególności w artykule poświęconym promieniowaniu tła. Tam jednak rozważyliśmy wyłącznie aspekt termodynamiczny, fenomenologiczny. Tutaj interesuje nas zaś aspekt strukturalny w skali najmniejszej. Interesujące, czy istnieje dopasowanie (a może nawet wzajemne dopełnienie) tych dwóch opisów.] „Jak więc odbywa się ten proces?” Chodzi oczywiście o wydłużanie się fali promieniowania reliktowego. Zauważmy, że zachodzi tu proces globalny i nieodwracalny, aż do momentu inwersji Wszechświata. W przeciwieństwie do tego, wydłużanie się fali w polu grawitacyjnym jest procesem odwracalnym – niejednokrotnie podkreślałem to, także procesem lokalnym. Natomiast promieniowanie reliktowe ma charakter nielokalny, a jego samo istnienie jest faktem o charakterze kosmologicznym.
    Czy przyczyną wzrostu długości fali promieniowania reliktowego jest osłabienie powszechnej grawitacji w związku z rozszerzaniem się Wszechświata? Odpowiedź: Nawet jeśli ktoś wiązać by chciał zmiany długości fali z grawitacją powszechną Wszechświata, to przecież ta słabnie, a więc zgodnie z ogólną teorią względności, byłaby to przyczyna raczej skracania się fal, a nie wydłużania się. Tak można by pomyśleć. Ale to nie dotyczy sprawy, gdyż teoria ta, w odniesieniu do Wszechświata-nadobiektu, nie sprawdziła się, nie jest relewantna, jako lokalna. Zatem nie tędy droga – tak w pierwszym wejrzeniu. [Á propos, kosmologiczne natężenie pola grawitacyjnego równe jest zeru (zgodnie z treścią naszych rozważań). Bardzo możliwe, że również potencjał (wypadkowy) jest zerowy, po uwzględnieniu ewentualnego wpływu neutrin tła. A przed uwzględnieniem? To już hipoteza bazująca jedynie na skojarzeniach, a nie na faktach empirycznych. ]
    A w drugim wejrzeniu? Możemy też do sprawy podejść inaczej. Oto co napisałem w eseju poświęconym czarnym dziurom: Przed chwilą ustaliliśmy, że długość fali promieniowania elektromagnetycznego, przechodzącego w polu grawitacyjnym (lub w nim emitowanego), jest tym większa, im silniejsze jest to pole. Wraz z rozszerzaniem się Wszechświata, wzrasta długość fali promieniowania stanowiącego relikt Wielkiego Wybuchu (Dziś promieniowanie mikrofalowe, odkryte przez Penziasa i Wilsona). Mogłoby to oznaczać sukcesywny wzrost globalnego potencjału grawitacyjnego. W samej rzeczy (?). Jak wiemy, potencjał ten jest liczbą ujemną. Wzrost potencjału oznacza więc malenie stałej c. Czy zatem wydłużanie się (w funkcji czasu) fali promieniowania reliktowego, świadczy bezpośrednio o sukcesywnym maleniu inwariantu c?*
  Podkreślam, że chodzi o proces nieodwracalny. Fale promieniowania reliktowego stopniowo wydłużają się. Przewidział to już Gamow po odkryciu ekspansji Wszechświata (Hubble). Rzecz opisałem z grubsza w artykule traktującym o promieniowaniu reliktowym, odkrytym przez Penziasa i Wilsona w roku 1964.
    Sukcesywne wydłużanie się fali tego promieniowania, fenomenologicznie tłumaczy się tym, że długość fali promieniowania elektromagnetycznego, zamkniętego we wnęce wzrasta wraz ze wzrostem rozmiarów tej wnęki. „Ta sama liczba fotonów zajmuje więcej miejsca, więc długość fali powinna być większa.” Taką wnęką jest Wszechświat, w dodatku pod warunkiem, że ogranicza go przestrzennie horyzont hubblowsko-grawitacyjny – patrz artykuł poświęcony masie Wszechświata**.
 Odkrycie promieniowania reliktowego o przewidywanych cechach było triumfem nauki. Nie jest to jednak powód, by spocząć na laurach. Opis fenomenologiczny to nie wszystko. Jak bowiem wytłumaczyć to stopniowe wydłużanie się fali na bazie wglądu w strukturę bytu, na bazie modelu plankonowego? Oznaczać by to mogło na przykład, że fotony w miarę wzrostu rozmiarów Wszechświata, jakby coś tracą, wskutek czego, coraz mniejsza jest łączna energia ich drgań wewnętrznych, coraz mniejsza ich częstotliwość; fala promieniowania jakie fotony te tworzą – wydłuża się. Dodajmy do tego (jeszcze raz), że w odniesieniu do promieniowania reliktowego (kosmologicznego), jest to proces nieodwracalny. [Inaczej ma się sprawa z promieniowaniem tworzącym się lokalnie, a nie kosmologicznym. Promieniowanie to po wyjściu z obszaru, w którym pole grawitacyjne jest znaczące, powraca do swych parametrów pierwotnych.]  
 Czy fotony promieniowania reliktowego stają się coraz mniejsze, mniej złożone? „Wykruszają się” w miarę upływu czasu? Czy gubią stopniowo plankony? Wszystkie w jednakowym stopniu, niezależnie od miejsca we Wszechświecie? Według innej wersji, choć nie gubią po drodze plankonów, już stopniowa zmiana stanu metrycznego przestrzeni związana z powiększaniem się rozmiarów powoduje ich „wydłużanie się”. Czy na prawdę chodzi wyłącznie o „zmianę stanu metrycznego przestrzeni”? Termodynamika fenomenologiczna kontra OTW? Chyba nie w tym kierunku należy iść.

Gdyby Wszechświat był, jak się uważa, znacznie większy, to długość fali promieniowania reliktowego byłaby znacznie większa od tej przewidzianej i potwierdzonej obserwacyjnie (odkrycie Penziasa i Wilsona). Właściwie cechy tego promieniowania stanowią dowód pośredni na to, że Wszechświat nie jest większy. Jakoś nie zauważono tego. Wszystkich obliguje inflacja (czego?), modele Friedmanna i ciemna energia. Nie dziw. 

Przecież już sam fakt wydłużania się fali maleńkich fotonów (w dodatku wszędzie w tym samym stopniu) świadczyć może o tym, że ekspansja Wszechświata zachodzi w każdej skali, nawet w skali struktury cząstek, a nie jak się to dziś sądzi – tylko w skali globalnej, wskutek pęcznienia przestrzeni. Skąd te maleństwa mogą wiedzieć co się dzieje z całym tym ogromem? Jak dotąd, takich wątpliwości nie werbalizuje się. Czy dla zachowania ostrożności wobec wszędobylskich mediów? A może już doszło do swoistego zaprogramowania „zrozumienia”, blokującego pytanie to (i wiele innych)?
   Całkiem możliwe, że Wszechświat jest w pełni zintegrowanym wewnętrznie „żywym” organizmem. W nim zasadnicze rzeczy, dziejące się w najmniejszej nawet skali, podporządkowane są całości i jej dynamice, a także odwrotnie – wyznaczają sedno rozwoju globalnego. Weźmy przykład z ustaleń nauki o fizjologii, z ustaleń medycyny holistycznej. À propos, przypomina to zasadę Macha. Ponad sto lat temu był to przebłysk genialnej intuicji. Nie dziw, że zasada ta zainteresowała tak bardzo Alberta Einsteina (i wielu innych).
    By roztrzygnąć kwestię fotonów promieniowania reliktowego, warto jeszcze raz podkreślić, że wydłużanie ich fali jest procesem nieodwracalnym (na tym etapie rozwoju Wszechświata). Sądząc po tym, że liczba plankonów tworzących strukturę fotonów określa ich rodzaj, przy czym cechy plankonów są absolutnie niezmiennicze; sądząc po powyższych wynurzeniach, jestem raczej za skruszaniem się, choć samo rozszerzanie się Wszechświata powinno być z nim skoordynowane. Nie są to, w moim przekonaniu, dwa zjawiska niezależne od siebie. Wszak Wszechświat jest zintegrowaną całością i jednością (wciąż wracamy do tego zasadniczego twierdzenia). Faktem, który by potwierdzał w tym kontekście „stopniowe skruszanie się” jest istnienie zmienności promieniowania tła, którego temperatura obniża się z czasem. Obniża się wszędzie jednakowo (znów zasada kosmologiczna). Stąd ścisły związek długości fali tego promieniowania z wiekiem Wszechświata i co za tym idzie, z jego rozmiarami.  

*) Dla przypomnienia, potencjał grawitacyjny Wszechświata wyraża się wzorem: φ = – c2/2. A jak to miałoby wyglądać od strony strukturalnej (budowa fotonu)?
**) Pisałem też o tym w jednym z artykułów serii traktującej o dualności grawitacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz